Forum Gra LOST RPG Strona Główna Gra LOST RPG
Witaj na forum Lost RPG.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Murphy Vaughn - flaszbacki
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 0:50, 04 Mar 2007    Temat postu: Murphy Vaughn - flaszbacki

Flashback I
lipiec 2004r.



Murphy siedział na wysokim stołku barowym i opierał się łokciami o blat. Przed nim stała szklaneczka whisky. Mierzył ją wzrokiem, co jakiś czas przesuwając z miejsca na miejsce. Przetarł oczy, rzucił na blat banknot i wyszedł z baru.
Było już ciemno, minął główną ulicę i ruszył na skróty do swojego mieszkania, które dzielił z bratem. Wszedł w nieoświetlony zaułek, ale pchany złością nie zwracał uwagi na prawdopodobne niebezpieczeństwa.
- Masz czas, chłopczyku? – usłyszał przed sobą głos. Podniósł głowę i dojrzał w mroku dwie ludzkie sylwetki. Wiedział już, że będzie miał kłopoty. Bez słowa ruszył w ich kierunku, próbując ich wyminąć. Wtedy padł pierwszy cios. Uderzony w tył głowy upadł na ziemię i poczuł płynącą po twarzy krew. Poderwał się szybko na nogi i uderzył, jak mu się wydawało, niższego faceta w twarz. Napastnik upadł. Jego jęki przeplatały się z przekleństwami. Drugi z mężczyzn w tym czasie sięgnął po pistolet i wycelował w Murphy’ego. Chłopak zamarł. Pomyślał, że chociaż będzie szybko i stosunkowo bezboleśnie. Facet odbezpieczył broń. Murphy poczuł jakby serce miało wyrwać mu się z piersi i przeszył go ból. Pochylił się lekko do przodu.
-Wyskakuj z kasy – wrzasnął facet trzymający broń, co chwila spoglądając na leżącego wciąż na ziemi towarzysza, któremu Murphy złamał nos.
Murph ocenił sytuację. Sięgnął po portfel i wyjął z niego kilka banknotów. Nie było tego wiele. Uniósł nieco ręce do góry i zrobił kilka kroków naprzód. Skorzystał z momentu, w którym bandyta postanowił przeliczyć, zupełnie irracjonalnie, gotówkę i skoczył na niego, wytrącając mu broń. Po krótkiej szamotaninie udało mu się zdobyć pistolet i teraz to on celował do bandytów. Od tego momentu wydarzenia potoczyły się w mgnieniu oka. Facet ze złamanym nosem wyciągnął drugi pistolet. Wola życia okazała się silniejsza niż cokolwiek innego, Murphy pociągnął za spust. Mężczyzna trafiony prosto w serce upadł na ziemię, martwy. Drugi z bandytów, z okrzykiem sięgnął po porzuconą przez kolegę broń.
- Nie rób tego –powiedział Murphy drżącym głosem, choć rękę miał stabilną i pewną. Na krótki moment on i napastnik zamarli bez ruchu, wpatrując się sobie w oczy. Potem mężczyzna wycelował w Murphy’ego, który jednak nie dał mu szansy popisać się zdolnościami strzeleckimi. W momencie gdy bandyta padł na ziemię, Murphy wypuścił broń. Podszedł do leżących by sprawdzić czy żyją. Drżącymi teraz dłońmi sprawdził puls na szyi. Wytarł zakrwawione ręce o spodnie i z trudem łapał oddech. Zatoczył się niebezpiecznie i puścił się biegiem w stronę mieszkania.

Drzwi otworzył mu Derek.
-Murph??
Mglistym spojrzeniem omiótł postać, podparł się ręką o framugę drzwi, po czym runął w ramiona brata.
-Murphy! –zawołał Derek podtrzymując brata. Ze strachem dostrzegł krew płynącą z rany na głowie i tą na jego ubraniu.
-Ja.. ja ich.. – urwał czując ucisk w klatce piersiowej i stracił przytomność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Pon 23:15, 12 Mar 2007    Temat postu:

Flashback II
grudzień, 2002r.


Murphy wrzucił swój sprzęt do nurkowania na pakę, przykrył wszystko płachtą i rzucił ostatnie spojrzenie na niewielką, turystyczną mieścinę gdzieś po środku niczego. A konkretniej gdzieś u wybrzeży Norwegii. Otulił się bardziej szalikiem i już miał wsiadać do samochodu, gdy dostrzegł stojącą na środku ulicy dziewczynkę. Ubrana była w biały, puchowy płaszcz, który sięgał jej kostek i niemal zlewała się z bielą krajobrazu. Jedynym wyróżniającym się elementem jej osoby były oczy, które były zupełnie czarne i które aktualnie wlepione były w jego twarz.
-Hej, Murphy, jedziemy! –z samochodu wychylił się Pete.
-Idę –rzucił koledze spojrzenie, a gdy wrócił wzrokiem do dziewczynki, jej już nie było, tylko drzwi pobliskiego sklepu ze słodyczami domykały się wolno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Pon 23:42, 12 Mar 2007    Temat postu:

Flashback III
grudzień, 2002r.


-Przypomnij mi jeszcze raz, Pete... Dlaczego do cholery to robimy –Murphy przekrzyczał hałas łodzi motorowej i upewnił się, że butla z tlenem, którą miał na plecach jest sprawna.
-Bo płacą nam tysiąc na głowę. –odkrzyknął Pete.
Motorówka zatrzymała się i z kabiny wyszedł siwy mężczyzna.
-To tutaj –powiedział wskazując falującą na wodzie boję.
Murph skinął głową, wymienił spojrzenia z Pete’em, założył maskę i przechylił się przez krawędź łodzi, by wpaść do wody. Po chwili to samo zrobił Pete. Włożyli ustniki do ust i zeszli pod powierzchnię wody, która była nad wyraz przejrzysta.

Murph sprawdził poziom tlenu. Licznik wskazywał, że powietrza starczy mu jeszcze na około dziesięć minut nurkowania. W niewielkiej odległości od siebie widział Pete’a, pomachał mu ociężałą ręką i po raz kolejny przeszedł go dreszcz, który na pewno nie był powodowany temperaturą wody, gdyż piankowy kombinezon stanowił idealną izolację termiczną. Pora się wynurzać, nic nie znaleźli, nie dostaną pieniędzy. W zasadzie to nawet nie myślał o pieniądzach, chciał pomóc, gdyż współczuł człowiekowi, który ich wynajął. W myślach kolejny raz usłyszał słowa siwego mężczyzny:
-Moja córka wypadła z kutra rybackiego. Pierwszy raz zabrałem ją na połów. Jej ciało nie zostało odnalezione. Chcę tylko ją pochować, tylko tyle.
Ponure myśli przerwał mu widok jakiegoś blasku w dole. Sprawdził poziom tlenu i dobił do dna. Wśród szczątków starej konstrukcji, zapewne jakiejś wieży wiertniczej, zauważył prawie całkowicie pokryty mułem skrawek bieli. Bez zastanowienia zaczął odgarniać piach. Po chwili ujrzał makabryczny widok ciała, leżącego twarzą w dół, pośród stalowych prętów. Zebrał się na odwagę i odwrócił zwłoki szarpnięciem za ramię. Zamarł przerażony, po czym gwałtownie odepchnął się od dna, coś jednak trzymało go skutecznie. Spojrzał w dół i uświadomił sobie, że jakimś cudem kombinezon zaczepił się o jeden z prętów. W panice próbował wydostać się z pułapki, jednak bezskutecznie. Im bardziej się szarpał, tym bardziej pogarszał sprawę. Ostatkiem zdrowego rozsądku spojrzał na poziom tlenu, została minuta.
Zamknął oczy, a gdy je otworzył, wzrok samowolnie powędrował w stronę ciała dziewczyny. I jej szeroko rozwartych, zupełnie czarnych oczu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Pią 19:02, 16 Mar 2007    Temat postu:

Flashback IV
grudzień, 2002r.


Z ciemności wyłoniła się plamka światła. Usłyszał przytłumiony śmiech dziecka i odgłos usilnych, miarowych uderzeń. Ktoś powtarzał wciąż i wciąż jedno słowo, którego nie był w stanie zrozumieć. Poczuł wstrząs i na chwilę otworzył oczy.
-Murphy... Murph?
W zasięgu wzroku pojawiła się znajoma twarz i zniknęła zastąpiona przez jasną plamkę. Uniósł odrobinę rękę by jej dotknąć i poczuł na dłoni silny uścisk palców.
-Hej stary, nie umieraj, co? –Pete trzymając rękę przyjaciela starał się nadać słowom beztroski ton. Murphy zamknął oczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Pią 19:03, 16 Mar 2007    Temat postu:

Flashback V
styczeń, 2003r.


-Vaugh. Murphy Vaugh –kobieta ubrana w biały fartuch wyczytała nazwisko z listy i rozejrzała się po sali. Murph wstał ciągnąc za sobą stojak z kroplówką i podreptał w jej stronę.
-To ja –mruknął.
-Doktor Bernal pana przyjmie –odparła pielęgniarka, skreśliła coś w swoich notatkach i wskazała mu drzwi.
Murph doskonale znał te drzwi. Przechodził przez nie prawie codziennie od prawie miesiąca. Irytowała go pielęgniarka służbistka, która pomimo tego, że znała większą część pacjentów, wciąż wyczytywała nazwiska jakby widziała je pierwszy raz w życiu.
Wszedł do środka bez pukania, przenosząc kroplówkę nad progiem i rozsiadł się w głębokim, skórzanym fotelu.
-Jak się miewasz, Murphy? –zapytał pogodnie doktor Bernal.
-Nadal mam wadę serca i nadal umieram. –odparł ironicznie. –Poza tym wszystko jest super.
Doktor nawet jeśli został zbity z tropu, nie dał tego po sobie poznać. Rozsiadł się wygodniej i splótł palce na piersi.
-W porządku –powiedział wreszcie wlepiając wzrok w twarz chłopaka. –Wobec tego przejdźmy do rzeczy. Za tydzień masz opuścić szpital, żeby jednak do tego doszło muszę mieć pewność, że pomogliśmy ci w takim stopniu, w jakim to było możliwe.
Murphy w zasadzie nie słuchał, bawił się rurką od kroplówki i wędrował myślami daleko poza gabinet lekarza psychiatry. Z zamyślenia wyrwało go powtórzone po raz drugi przez doktora zdanie.
-Widujesz jeszcze tę dziewczynkę? –Bernal siedział pochylony w jego stronę. –W snach? Na jawie?
Murphy skupił wzrok na centralnym punkcie pomiędzy oczami doktora.
-Stinę. –poprawił odruchowo-Nie.-odparł z nieznoszącym sprzeciwu przekonaniem w głosie.
-Dobrze –lekarz zanotował coś w komputerze. –Na wszelki wypadek przepiszę ci leki psychotropowe. Musisz je brać przez kolejny miesiąc. –podał mu dwa pudełeczka niebieskich kapsułek. Murphy skinął głową i przekręcił kilka razy pudełka w dłoniach.
-Zatem, powodzenia. Stosuj się do zaleceń doktora Smith’a, a wszystko będzie dobrze –powiedział Bernal i uścisnął Murphy’emu dłoń.
Chłopak wstał i ruszył w stronę drzwi. Zanim nacisnął klamkę odwrócił się jeszcze, chwilę bił się z myślami, ale wreszcie zapytał.
-Czy kiedykolwiek będzie łatwiej?
Doktor Bernal spojrzał na niego i przez chwilę Murphy’emu wydawało się, że dostrzegł w jego oczach smutek, ale wrażenie ulotniło się wraz ze słowami doktora.
-Z czasem. –odparł i uśmiechnął się uśmiechem, którego Murph nigdy wcześniej u niego nie widział.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Wto 20:14, 20 Mar 2007    Temat postu:

Flashback VI
październik, 2003r.

Wzięła od mężczyzny butelkę, biorąc dwa całkiem spore łyki.
- Dobra - odparła. - Nie mów, że znalazłeś ją na tej wyspie.
-Nie znalazłem jej na tej wyspie -przyznał


Murphy siedział na krześle i kreślił coś zapamiętale na kartce papieru, ułożonej na kolanie.
-Co robisz? –zabrzmiał męski głos, ingerując brutalnie w panującą w pokoju ciszę. Właściciel głosu nie doczekał się odpowiedzi, więc tylko wzruszył ramionami i od niechcenia przepłynął do części kuchennej. –Masz tu coś do picia? –zapytał, otwierając lodówkę.
-Sok na dole, szklanki w szafce po prawej. –odparł mechanicznym tonem Murph, nie podnosząc wzroku.
-Mocniejszego –dodał głos.
Murphy spojrzał na stojącego przy blacie blondyna i uśmiechnął się.
-W barku. –powiedział.-Stanowczo za dużo pijesz, Pete –dodał rozbawiony.
Pete podszedł wolno do malutkiej, drewnianej szafeczki i otworzył ją na oścież.
-Ciekawego repertuary to tu nie ma –mruknął przyglądając się butelkom.
-I za dużo marudzisz. –zauważył Murphy, składając kartkę papieru i odkładając ją na stół.
Blondyn gwizdnął w zachwycie, najwidoczniej trafiając na coś co mu pasowało. Murphy w tym czasie przetrząsał swój nierozpakowany plecak w poszukiwaniu koperty.
-To naprawdę dobry hotel –zauważył Pete –Nigdy jeszcze nie natknąłem się na tak dobrą wódkę w hotelowym barku.
Przez chwilę jeszcze brunet szukał koperty, ale coś w słowach kolegi sprawiło, że oderwał się od plecaka i spojrzał na niego. I na trzymaną przez niego butelkę. Momentalnie znalazł się przy koledze i szybkim ruchem odebrał mu wódkę, w chwili gdy Pete brał się już za odkręcanie korka.
-Co ty...
-Ta nie –uciął Murphy i włożył butelkę z powrotem do barku.
-Murph, o co ci chodzi? –zdziwił się Pete-Przecież ty nawet nie pijesz.
Murphy westchnął ciężko i podał koledze inną butelkę z alkoholem.
-Tym razem nie odpuszczę. –powiedział blondyn opierając się o blat.-Od wypadku unikasz wszelkich odpowiedzi, ale tym razem chcę wiedzieć. Przyjaźnimy się ponad pięć lat, do jasnej cholery!
Murphy podniósł na niego wzrok i westchnął ciężko. Podrapał się w czoło, oparł o blat i znów westchnął.
-Kiedy byłem mały, marzyłem o zdobyciu korony świata. –zaczął cicho--Derek się ze mnie nabijał, ale mama.. wtedy jeszcze nie piła... wierzyła, że mi się uda. Kupiła butelkę najlepszej wódki na jaką było ją stać i powiedziała, że wypijemy ją w trójkę, kiedy korona będzie moja. Butelczyna stała sobie kilka lat. Matka zaczęła pić, dosłownie wszystko wynosiła z domu, żeby mieć na alkohol. Któregoś dnia zadzwonili do nas ze szpitala, że mama trafiła do nich z zatruciem. Pojechałem do domu. Wściekły. Chciałem wylać cały cholerny alkohol jaki miała w domu i posłać ją na odwyk. Przewróciłem do góry nogami całe mieszkanie. Znalazłem puste butelki po naprawdę paskudnych, tanich winach. Ale ta butelka... –wskazał niedbałym ruchem dłoni na barek-...stała nienaruszona.
-Murph, ja... –zaczął Pete, ale urwał. Nie wiedział co ma powiedzieć.
-Nie zdobędę już korony świata –powiedział Murphy, uśmiechając się lekko.-Ale napiję się kiedyś tej wódki. –dokończył opowieść, odepchnął się od blatu i poczłapał w stronę łazienki.
-Murphy, ale ty nie możesz pić. –przypomniał mu Pete.
-Idę pod prysznic –rzucił chłopak i zniknął za drzwiami.
-Murph, przecież...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Pią 12:36, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Flashback VI
styczeń, 2003r.


Gdzieś w zakamarku umysłu usłyszał wysoki dźwięk. Pik. Wsłuchiwał się w ten dźwięk tak długo, aż jego serce zaczęło bić w jego rytm. Pik pik. Po chwili uświadomił sobie, że między piknięciami słyszy coś jeszcze. Szelest, jakby wydmuchiwanie powietrza. Wsłuchany w kanonadę dźwięków otworzył oczy. Jasność światła odebrała mu wzrok. I wtedy poczuł ból. Czuł, że jego ciało waży tonę, nie mógł unieść ręki, poruszyć głową, mógł tylko leżeć i patrzeć.
-Widzę, że się pan obudził. Traciliśmy nadzieję... –usłyszał nieznajomy głos i spojrzał w kierunku, z którego dochodził. Stał nad nim siwy mężczyzna, w białym, lekarskim fartuchu.
Chciał coś powiedzieć, ale coś blokowało słowa w gardle. Dosłownie.
-Och, pomogę panu z tym –powiedział lekarz, podszedł bliżej i wyjął rurkę intubacyjną z tchawicy Murph’a. Mężczyzna powstrzymał odruch wymiotny i gdy doszedł do siebie, zrozumiał gdzie się znajduje i co oznaczały odgłosy, które słyszał wcześniej. To nie serce biło w rytm pikania, pikanie monitorowało bicie serca, a szelest to pompowanie powietrza w jego płuca.
-Jak... dłu..go... –wydusił z siebie zebrawszy wszystkie siły. Nie poznał swojego głosu.
-Był pan w śpiączce przez dwa tygodnie. Kiedy pański stan się ustabilizował, został pan przewieziony ze szpitala w Norwegii tutaj, do Los Angeles –wyjaśnił lekarz.
--Dwa tygodnie?!--
-Co.. –odchrząknął i nabrał powietrza w płuca, które od razu zapłonęły żywym ogniem-Co się...stało? –zapytał z trudem.
-Utopił się pan-odparł doktor Smith, jak głosiła tabliczka z jego nazwiskiem przypięta do kieszeni fartucha.
Murphy posłał mu spojrzenie, w którym zawarł całe niezrozumienie na jakie było go stać.
Lekarz westchnął i przysiadł na skraju łóżka, obrzucając aparaturę medyczną uważnym spojrzeniem.
-Był pan pod wodą tak długo, że stwierdzono zatrzymanie akcji serca. Cudem, ale to naprawdę cudem udało się pana odratować. I to jest dobra wiadomość –westchnął znowu-Zła jest taka, że na skutek niedotlenienia, pańskie serce musiało pracować o wiele szybciej niż powinno i tak doszło do trwałego uszkodzenia.
-Co to znaczy? –zapytał Murph, szeptem.
-To znaczy, że pańskie życie ulegnie diametralnej zmianie, panie Vaughn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 20:51, 15 Kwi 2007    Temat postu:

Flashback VII
styczeń, 2003r.


Siedział w poczekalni ubrany jedynie w szpitalną pidżamę i przeklinał w myślach stojak z kroplówką, który uparcie kiwał się na krzywych nogach. Ze zdenerwowania zaciskał zęby i bębnił palcami w oparcie krzesła. Wzrok utkwił w tabliczce przy drzwiach i studiował ją nieprzerwanie od kilku minut, jakby pod jego spojrzeniem litery mogły ułożyć się w inne słowa. „Doktor Bernal, psychiatra”. Nagle poczuł, że ktoś łapie go za rękę. W poczekalni zapadła nagła cisza, gdy dudnienie ustało. Przeniósł wzrok na twarz siwej kobiety, która zacisnęła dłoń na jego palcach.
-Pierwszy raz? –zapytała, pochylając się do niego.
Murphy zmierzył ją zdziwionym spojrzeniem i wolno kiwnął głową.
-Zdradzić ci tajemnicę?
Chciał cofnąć rękę, ale kobieta miała niespodziewanie silny uścisk. Ponownie więc kiwnął głową.
-Spokój jest ważny. Zwłaszcza w twoim stanie, Murphy –powiedziała i uśmiechnęła się dobrotliwie, cofając dłoń.
Zmarszczył brwi i odruchowo rozprostował palce.
-Skąd pani wie jak...
-Żeby osiągnąć spokój należy się wyciszyć i skoncentrować –ciągnęła dalej nie zwracając uwagi na jego słowa-I znam na to doskonały sposób.
-Nie rozumiem..
Kobieta odwróciła się na chwilę i uśmiechnęła się szeroko.
-Szydełkowanie –powiedziała triumfalnie i wręczyła mu niewielkie srebrne szydełko.
Opanował chęć roześmiania się i obrócił szydełko w dłoni.
-Nie umiem szydełko... –kobieta położyła mu palec na ustach i pokręciła głową.
-Nauczę cię, chłopcze –rozciągnęła usta w uśmiechu i z mozołem zaczęła demonstrować mu sztukę szydełkowania. Murphy sam nie wiedział dlaczego właściwie się temu przyglądał.
-Vaughn. Murphy Vaughn –krzyknęła pielęgniarka, która pojawiła się właśnie w poczekalni.
Murphy skinął jej głową, wstał i wyciągnął szydełko w stronę siwej kobiety.
-Dziękuję pani –powiedział.
-Zachowaj je. I ucz się spokoju –odpowiedziała z łagodnym uśmiechem.
Podziękował raz jeszcze, podszedł do pielęgniarki i po chwili już przechodził przez drzwi do gabinetu. Rzucił ostatnie spojrzenie w stronę poczekalni. Na miejscu kobiety dostrzegł małą dziewczynkę z czarnymi oczami. Odetchnął i potrząsnął głową. Gdy spojrzał drugi raz, siwa kobieta machała mu lekko ręką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Czw 21:55, 26 Kwi 2007    Temat postu:

Flashback VII
październik, 2003r.

Jakoś nie wyobrażam sobie ciebie, chlipiącego w poduszkę, a wyobraźnię mam całkiem bujną. Muszę cię zmartwić, ale to do ciebie zupełnie nie pasuje.

Obudził się na podłodze. Leżał nago na łazienkowych kafelkach i drżał. Po dłuższej chwili udało mu się dźwignąć na nogi. Spojrzał w lustro i westchnął ciężko, przyglądając się swojemu odbiciu.. Z rozciętego łuku brwiowego płynęła strużka krwi, a na krawędzi umywalki dostrzegł czerwone plamy.
--Musiałem uderzyć się w głowę, gdy upadałem—pomyślał i przemył twarz zimną wodą.
Z przyciśniętym do czoła ręcznikiem wyszedł z łazienki, chwiejąc się lekko na nogach.
-Annie? –krzyknął w głąb sypialni i udał się w tamtą stronę-Przepraszam, znowu... –urwał, bo na łóżku zamiast swojej dziewczyny, zobaczył kartkę papieru. W zasadzie dobrze wiedział co jest tam napisane. Dla formalności wziął do ręki liścik i przebiegł oczami rząd liter:
„Murphy, nie mogę do końca życia bawić się w pielęgniarkę. Przepraszam, Annie."
Prychnął, unosząc brwi do góry, zmiął kartkę w dłoni i odrzucił w kąt pokoju. Rozejrzał się. Spakowała się w dużym pośpiechu, jakby bała się, że będzie mu to musiała powiedzieć w twarz. Upadł na łóżko i westchnął głęboko. Lekko zakrwawiony ręcznik wylądował obok listu. Gdy Murphy był na granicy snu, zadzwonił telefon. Pozwolił by włączyła się sekretarka.
-Cześć, stary. Właśnie ruszamy na Krzywą Skałę i myślałem, że... –urwał, gdy w tle odezwał się inny głos.
-Rozłącz się.
-Dlaczego?
-On już się nie wspina. On już nie robi nic. On nie żyje, rozumiesz? Rozłącz się.
Zakłopotany głos na powrót odezwał się wyraźnie i głośno.
-Eee, Murph? To może innym razem... –po czym zabrzmiał głuchy sygnał i sekretarka się wyłączyła.
Murphy przewrócił się na bok i nakrył głowę kołdrą. Zacisnął zęby i poczuł napływające do oczu łzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Śro 23:49, 09 Maj 2007    Temat postu:

Flashback VIII
marzec, 2002r.
Alaska
Część 1


-To ona, to Cytadela – powiedział niemal z namaszczeniem Murphy, wyskakując z samolotu i natychmiast zapadając się w śniegu po pas.
-Uważaj, stary, bo będziesz naszym obozowym bałwankiem – rzucił wesoło Pete i wyrzucił z samolotu cały sprzęt jaki mieli ze sobą. Derek wręczył pilotowi ustaloną wcześniej kwotę pieniędzy i stanął obok brata.
-Ładna. Dziewicza? – zapytał, gdy tylko ryk silników samolotu oddalił się na tyle, by można było usłyszeć cokolwiek innego.
-Nie. – wyszczerzył zęby - Ale nie można mieć wszystkiego – dodał, pąkując ekwipunek na sanie.
Szli pod wiatr, który rzucał im w twarze maleńkie igiełki lodu. Minęło kilka godzin zanim dotarli do miejsca, w którym postanowili rozbić obóz. Był to sam środek rozległej polany, znajdującej się u stóp czterech wzniesień skalnych. Jednym z nich, była Cytadela. Rozbili namioty i spędzili pierwszą noc wśród bezkresnej bieli, planując jak rozpracować ścianę.
Derek wyjął z plecaka sporej wielkości puszkę.
-Ty naprawdę zamierzasz to zjeść? – zapytał z niedowierzaniem Murphy.
-Odwal się od mojego kurczaka w całości za dwa dolce – rzucił Derek i wziął się za otwieranie puszki. Gdy mu się udało, ze środka wyśliznął się cały korpusik zamarynowanego kurczęcia.
-Zaraz się porzygam – mruknął elokwentnie Pete i odwrócił się do braci tyłem, układając się wygodniej w śpiworze.
-Ja też – stwierdził Murphy i poszedł w ślady kolegi.
-Nie znacie się na dobrej kuchni – wzruszył ramionami Derek i zjadł ze smakiem cały korpusik, zostawiając kupkę kości. – Cholera, naprawdę był w całości – mruknął do siebie i również położył się spać.
O świcie ruszyli na ścianę. Słońce przyjemnie przygrzewało, odbijając się refleksami w śniegu. Derek ciągnął się z tyłu i bezustannie przeklinał pod nosem, a między przekleństwami często pojawiało się słowo „kurczak”. Z mozołem pięli się w kierunku szczytu. Kiedy po raz tysięczny Murphy usiłował wczepić hak w szczelinę skalną, ściana poruszyła się. Zaintrygowany zjawiskiem przysunął się bliżej. Wtedy od ściany oderwał się motyl i poszybował na piaskowych skrzydłach w górę.
-Patrzcie na to! – krzyknął przez ramię w dół, bo akurat na tym wyciągu prowadził i wskazał ręką setki motyli, które odpadały od ściany i zrywały się do lotu.
-Murphy, zaczep! – odkrzyknął nerwowo Pete, ale było za późno. Hak wyleciał ze szczeliny, a Murph zaczął spadać. Zatrzymał się na naprężonej linie kilka metrów niżej i z rozmachem uderzył w ścianę. Kiedy złapał równowagę, wyszczerzył tylko zęby i otarł strużkę krwi z rozciętego czoła.
- Ale motyle były klawe! – krzyknął.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Sob 14:09, 12 Maj 2007    Temat postu:

Flashback VIII
marzec, 2002r.
Alaska
Część 2


-Jess, Jess Anderson. – przywitał ich mężczyzna o zaczerwienionej twarzy, z rozwianymi blond włosami i szerokim uśmiechem. –Ile dni na ścianie?
-Dwanaście. – odparł Murphy i zrzucił z pleców cały ekwipunek. Omiótł wzrokiem nietknięty zamieciami śnieżnymi obóz i spojrzał pytająco na dopiero co poznanego Brytyjczyka.
-A tak... – uśmiechnął się Jess – Musieliśmy odkopywać wasz obóz trzy noce z rzędu. Taka mała, koleżeńska pomoc.
-Dzięki, stary. – powiedział Pete i serdecznie uścisnął mu rękę.
Jess kiwnął tylko głową i spojrzał na szczyt Cytadeli.
-Wobec tego do zobaczenia gdzieś w innym zakątku świata. – rzucił wesoło i dołączył do swojej ekipy, która właśnie wyruszała na ścianę.
-Powodzenia! – krzyknęli jeszcze za nim, po czym całą trójką niemal rzucili się do wnętrza sporego namiotu, do kuchenki gazowej, do jedzenia i gorącej kawy. Opatrywali sobie drobne odmrożenia i rany, i śmiali się popijając butelkę whisky.
W nocy przyszło gwałtowne załamanie pogody. Burza śnieżna momentalnie przykryła ich namiot grubą warstwą śniegu. Mróz sprawił, że oddechy zamieniały się w mgiełkę pary, która następnie skraplała się u sklepienia namiotu i opadała na nich w postaci malutkich płatków śniegu. Burza trwała do południa następnego dnia, kiedy to miał po nich przylecieć samolot.
-Możemy się pożegnać z wizją domu, chłopcy. – mruknął Derek w przypływie pesymizmu. - Przecież zawsze nie może nam się udawać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Śro 23:07, 16 Maj 2007    Temat postu:

Flashback VIII
marzec, 2002r.
Alaska
Część 3


Murphy drżącą ręką wypalał papierosa. Zaciągał się mocno dymem i lodowatym powietrzem, co przyprawiało go o ból w płucach. Wreszcie dogasił niedopałek w śniegu i zasunął do końca zamek w namiocie. Potem wrócił do środka, gdzie Pete gotował właśnie w garnuszku wodę.
-Zabiją cię te papierosy, Murph. Spójrz na siebie, przemarzłeś. – powiedział.
-Tutaj wcale nie jest cieplej. – zauważył Murphy, kucając przy śpiworze brata. – Zresztą i tak ten był ostatni. – powiedział, kładąc Derekowi dłoń na czole.
-Jest gorzej. – zwrócił się do Pete’a łamiącym się głosem. –Przestał drżeć i nie obudził się od świtu.
-Spokojnie. Burza skończyła się wczoraj, na pewno już kogoś wysłali. – powiedział Pete, podając Murphy’emu kubek wyjątkowo słabej herbaty, bo parzonej po raz kolejny z tej samej, ostatniej już jaka im została, torebki.
-A jeśli nie? – zapytał Murphy, spoglądając na Pete’a z uwagą.
-Przylecą..
-Ale jeśli nie? – przerwał mu. – Nie chcę optymistycznych bredni, Pete! Uderz mnie realizmem!
Pete chwilę milczał, przyglądając się chłopakowi, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Wreszcie westchnął ciężko.
-Temperatura ciała Dereka spadnie poniżej dwudziestu pięciu stopni Celsjusza w przeciągu doby. – powiedział wolno – Co oznacza śmierć przez wyziębienie organizmu. Co do nas, zważywszy na to, że zapasy żywności skończyły nam się trzy dni temu, a kuchenka gazowa działa na wyziewach i słowie honoru, również nie mamy przed sobą świetlistej przyszłości. Pytanie tylko co zabije nas pierwsze: głód czy hipotermia. – zakończył dramatycznie i podniósł kubek do ust. Murphy nic nie odpowiedział. Siedział bez ruchu, przyglądając się pseudo herbacie.
-Przylecą. – mruknął wreszcie z pewnością o jaką sam siebie by nie podejrzewał. – Muszą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Pon 20:12, 21 Maj 2007    Temat postu:

Flashback VIII
marzec, 2002r.
Alaska
Część 4 (ostatnia na szczęście)


Obudził się gwałtownie, gdy poczuł szarpnięcie.
-Spokojnie. – powiedział łagodnie nieznany głos, należący zapewne do niewyraźnej plamy jaką widział Murphy tuż nad swoją głową. – Zabieramy was stąd.
-Mój brat.. mój... żyje? – zapytał ledwo słyszalnie.
Ratownik przypiął go tylko mocniej pasami do noszy, a potem Murph znalazł się wewnątrz śmigłowca.


-Szesnaście dni... to jak cud.
-Cicho. To on.
Murphy minął dwie plotkujące pielęgniarki i skręcił do niewielkiego, szpitalnego pokoiku.
-... w ciągu miesiąca. – usłyszał ostatnie zdanie lekarza, który skinął mu głową i wyszedł.
-Co w ciągu miesiąca? – zapytał, siadając przy łóżku brata i opierając nogi na krześle.
-Będę jak nowy. – uśmiechnął się Derek, po czym zagryzł wargę, myśląc nad czymś intensywnie. – Mama dzwoniła.
Murph nagle ogromnym zainteresowaniem obdarzył płytki podłogowe, w których z powodzeniem, przy odrobinie wysiłku, mógłby zobaczyć swoje odbicie.
-Ona się o nas martwi, Murphy. – powiedział łagodnie Derek.
-Jasne. Wybacz jeśli będę co do tego odrobinę sceptyczny. – mruknął., podnosząc wzrok na brata.
-Daj spokój, Murph. Prawie tam zginęliśmy. Nie dało ci to do myślenia? Może już czas, żeby zacząć coś zmieniać...
-Derek, do cholery, czy ty nie rozumiesz, że ona się nie zmieni? – rzucił zdenerwowany i wstał tak gwałtownie, że krzesło na którym siedział uderzyło z trzaskiem o podłogę. Derek wpatrywał się w brata z niemym wyrzutem. Chłopak tylko prychnął, pokręcił głową i odwrócił się do wyjścia.
-Murph!
-Wiesz co, Derek, masz rację... Pora na zmiany. I myślę, że najwyższa pora, żebym przestał cię ciągać za sobą po świecie. – powiedział, zatrzymując się tuż przy drzwiach.
-O czym ty...
-Nie mogę! – przerwał mu. – Nie mogę się o ciebie martwić. Nie chcę się o ciebie martwić. To się robi zbyt niebezpieczne i głupie, a ty jesteś tym rozsądnym bliźniakiem, pamiętasz? – powiedział cicho i uśmiechnął się smutno. – Pozdrów ją ode mnie. – dodał jeszcze i wyszedł trzaskając drzwiami trochę bardziej niż zamierzał.
-A co ze mną?! – krzyknął za nim Derek. – Myślisz, że ja się o ciebie nie martwię?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Czw 22:05, 07 Cze 2007    Temat postu:

Flashback IX
wrzesień, 2004

Leżał na łóżku i po raz setny liczył plamy na suficie. Zza okna dobiegał dźwięk saksofonu i Murphy złapał się na tym, że wybija palcami rytm. Zadzwonił telefon. Z ociąganiem wstał i przemierzył pokój w poszukiwaniu komórki. Mijając lustro obrzucił szybkim spojrzeniem swój kilkudniowy zarost i skrzywił się na myśl o goleniu. Telefon znalazł w momencie, gdy przestał dzwonić. Zaklął siarczyście i przysiadł na skraju łóżka mierząc wzrokiem wyświetlacz. Nie musiał czekać długo by komórka rozdzwoniła się na nowo.
-No? – rzucił w słuchawkę, wiedząc kto mówi. Nie uzyskał odpowiedzi. – Derek?
-Murphy... mama nie żyje. – powiedział grobowym tonem Derek.
Poczuł ścisk w żołądku i westchnął.
-Zapiła się na śmierć? – zapytał ponuro. Przez chwilę panowała cisza z drugiej strony.
-Ktoś ją zabił. Na ulicy. W biały dzień.
-Wiadomo kto? – zadał kolejne pytanie trochę mniej pewnym głosem niż zamierzał i zdziwił się, gdy poczuł łzy napływające mu do oczu.
-Nie wiem. Nie. Policja mówi, że to nie był napad rabunkowy. Miała przy sobie pieniądze, gdy ją znaleźli...
Murphy milczał, a głos saksofonu zaczął mu działać na nerwy.
-Murph? Jesteś tam?
-Jestem. – odparł lakonicznie.
Nastąpiła kolejna cisza, która trwała kilka minut.
-Przylecę. – powiedział w końcu Murphy.
-Wiesz, że nie możesz.
-Derek... Przylecę. – powtórzył tonem nie znoszącym sprzeciwu i się rozłączył.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Troyon dnia Pią 19:50, 22 Cze 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 1:00, 10 Cze 2007    Temat postu:

Flashback X
lipiec, 2000

-Kutas! Marna imitacja marnej imitacji kutasa! – gorączkował się Pete.
-Pete, wyluzuj. – skarcił go Derek i siłą pociągnął z powrotem na kanapę. Blondyn usiadł ciężko i postawił na stole trzy butelki piwa, mrucząc coś pod nosem o „jebanych idiotach wpadających na spokojnych obywateli i bezczelnie wytrącającym im rzeczy osobiste na zasyfione podłogi podrzędnych, miejskich barów”. Murphy nie zwracał na niego uwagi, ani tym bardziej na swojego brata, robiącego miny jakby słuchał co najmniej o rzezi niewiniątek. Całą siłą woli powstrzymywał natomiast wyrywającą się na wolność kolację. Sięgnął po piwo i opróżnił połowę butelki za jednym zamachem, po czym odstawił ją z głośnym trzaskiem na stolik.
-Ty też wyluzuj, Murphy. – zdenerwował się Derek. – Już i tak ledwo chodzisz, palancie.
-Chodzę.. doskonale. – oburzył się bełkotliwie.
-Jasne, stary, jasne. – Derek pokiwał głową z politowaniem i odstawił piwo poza zasięg rąk bliźniaka.
-Udowodnię. – rzucił Murphy, wstał od stolika i przemierzył bar dookoła, chwiejąc się na nogach, podtrzymując przypadkowego sprzętu, ludzi, powietrza oraz otrzymując kilka bonusowych ciosów przygodnymi łokciami. – I co? Palancie? – zwrócił się do brata z wyrazem triumfu na twarzy i wykonał coś na kształt nieudolnego ukłonu. Pete tylko złapał go za koszulkę i przesunął niedelikatnie na bok.
-Zasłaniasz!
-Co ci kurwa zasłaniam? – zdziwił się, odwrócił i zmrużył oczy próbując cokolwiek dostrzec w zadymionym, ciemnym pomieszczeniu.
-Przy barze. Idę. – mruknął tylko blondyn i zaczął przeciskać się przez tłum.
Murphy wzruszył ramionami i spojrzał na brata pytająco.
-Pete poszedł wyrywać panienki. – zaśmiał się Derek i pociągnął z butelki.
-To ja się pójdę wyrzygać. – podsumował Murph i udał się lotnym krokiem w stronę toalet. Usłyszał jeszcze jak Derek krzyczy za nim coś o alkoholizmie i inne coś, co brzmiało jak „nie będę ci znowu wyciągał głowy z kibla”. Prychnął tylko wesoło i uśmiechnął się do mijającej go brunetki, na co dziewczę spłonęło rumieńcem i odwzajemniło nerwowo uśmiech. Łazienka była zamknięta, a Murphy czuł, że dłużej nie wytrzyma. Wybiegł z baru, skręcił za róg i opierając się ręką o kontener na śmieci, pozwolił kolacji zaprzyjaźnić się z chodnikiem. Po chwili wstał, wytarł usta, splunął kilka razy i odpalił papierosa. Usłyszał warkot silnika i mimo stanu mocno wskazującego rozpoznał charakterystyczne rzężenie pickupa Pete’a. Wyszedł z zaułka i zaobserwował dwie rzeczy. Pierwszą był mijający go czarny samochód z dużą paką, z całą pewnością nie należący do jego przyjaciela. Drugą, bardziej zagadkową, był fakt, iż pickup ten wydawał z siebie niemal identyczne dźwięki jak ten, którego posiadał Pete. Murphy odprowadził samochód wzrokiem, a gdy jego zalany alkoholem mózg przetworzył co się właśnie stało, wpadł z powrotem do baru z niecnym planem, odrzucając uprzednio ćmiącego się ledwo papierosa do rynsztoka. Stolik był pusty, ale Murphy wypatrzył Pete’a na parkiecie. Zataczając się podszedł do kolegi i mało delikatnie szarpnął za ramię, wzbudzając jęki dezaprobaty zarówno ze strony blondyna, jak jego rudej partnerki.
-Zajebali ci samochód, stary. – powiedział z rozbrajającym uśmiechem, którego nie był w stanie powstrzymać i rzucił przelotne spojrzenie kobiecie, z którą tańczył Pete.
-Dobry żart, Murph, doskonały. Ha. Ha. – mruknął Pete.
-Stary... serio.
Pete tylko zmierzył go wzrokiem, a widząc, że Murphy najwyraźniej nie żartuje, zaklął, przeprosił dziewczynę i odciągnął przyjaciela na bok.
-Znajdź Dereka! Zajebię skurwysynów! – wyrzucił z siebie blondyn i wybiegł z baru. Murphy natomiast odwrócił się i mrużąc oczy zlokalizował brata. Podszedł do niego i powtórzył operację z szarpaniem ramienia.
-Musimy iść. Pete jest na zewnątrz. Wzięli i zajebali mu samochód. – powiedział podekscytowany i spojrzał na dziewczynę, która tańczyła z jego bratem. Na chwilę zaniemówił i uśmiechnął się lekko, czując zabawny ścisk w żołądku, który może był skutkiem zatrucia alkoholowego, a może nie. – Murphy. – wyciągnął do niej rękę, a ona podała mu swoją, nie zdradzając mu jednak imienia.
-To teraz się pożegnaj, bo musimy złapać skurwysynów. – zwrócił się do brata.
-Taaa, jasne, na piechotę ich łapać będziemy. – mruknął Derek, po czym uśmiechnął się przepraszająco do brunetki, pożegnał grzecznie i ruszył w stronę wyjścia, przeciskając się przez tłum ludzi. Murphy w przypływie pijackiego impulsu pomachał dziewczynie, uśmiechnął się szeroko i odszedł za bratem, zataczając się i wpadając w wejściu na framugę drzwi.
-Bardzo kurwa śmieszne! – krzyknął do niego Pete, sunąc na niego niczym Titanic na górę lodową. Murphy wybuchnął śmiechem i zatoczył się do tyłu.
-Wybacz, stary.. nie mogłem się... – nie dokończył, bo Pete wziął zamach i wymierzył mu cios z pięści w twarz. Murph upadł na ziemię, przetoczył się na bok i nie wykazywał żadnych objawów zachowania przytomności.
-Pete! – wrzasnął Derek i odepchnął go od brata.
-Wrzuć jego zezwłok na pakę. – rzucił wściekły Pete i wsiadł za kierownicę swojego czarnego pickupa, który stał sobie grzecznie na parkingu dokładnie w miejscu, w którym go zaparkował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin