Gra LOST RPG

Troyon

[przychodzi: Marf]

Wlazł na ścieżkę i szedł, szedł, szedł.

Troyon

Doszedł do dziury po bunkrze i zaczął rozważać czy się do niej nie rzucić. Ostatecznie usiadł na brzegu i zwiesił nogi na dół. Potem wyłożył się na plecy i wlepił wzrok w niebo.

Troyon

Przestał się debilnie gapić w dziurę i wrócił do obozu.

[wraca: Marf]

Troyon

[przychodzą: T i S]

Zaciągnęła tu Scar.
- Co się stało? - zapytała, kiedy były z dala od niepowołanych uszu.

Sol

- Wyciągnęłaś mnie z kuchni na czczo? - zasugerowała.

Troyon

Przewróciła oczami.
- Z wami. - Zrobiła cudaczny gest w powietrzu.

Sol

- Aa. Z nami. Nic - skłamała, bo przecież nie mogła jej powiedzieć "takie tam, okazało się, że Murphy jest mordercą". Zresztą, nawet nie o to chodziło.

Troyon

Wzruszyła ramionami.
- Ale nadal jesteś w ciąży?

Sol

- Gdyby to znikało od zerwania, to zrobiłabym to wcześniej - zapewniła ją.

Troyon

- I to już tak definitywnie? Nie kochasz go? - zasypała ją pytaniami, sama się sobie dziwiąc.

Sol

- Nie ko... co? - zmarszczyła brwi. - Troy, nie wiem jak to tam jest w waszym świecie ludzi, którzy żyją sobie w związkach, ale z analogicznie jak jakieś sie zaczynają, to niektóre muszą się też skończyć, nie?

Troyon

- Bzdura - podsumowała.

Sol

- Bzdura co? - zapytała.

Troyon

- Że muszą się kończyć analogicznie. To kochasz czy nie? - powtórzyła pytanie, na które nie otrzymała odpowiedzi.

Sol

- Nie wiem - wzruszyła ramionami, aczkolwiek to, że nie potrafiła się określić, trochę ją zmartwiło.