Gra LOST RPG

Marshall

Marshall wziął od Polly gabkę i zaczął myć dziewczynie plecy, skupiając się na ich dolnych partiach. Chwilami nawet bardzo dolnych.

Sal

Wiesz, zawsze mialam wrażenie, że plecy to okolice ramion, nie ud powiedziała, odwracając głowę pod takim kątem, zeby móc swobodnie widzieć twarz Marshalla.

Marshall

- Tak? - zdziwił się. - A ja zawsze myślałem odwrotnie.

Sal

Nie odpowiedziała.
Kabina pomału zaczynała się wypełniać ciepłą parą wodną. Polly odchyliła głowę nieco w tył, wbijając rozleniwione spojrzenie w jakiś punkt na scianie.

Marshall

Marshall odłożył gąbkę i objął Polly w pasie, opierając podbródek na jej ramieniu.
- Teraz ty masz umyć mi głowę - powiedział.

Sal

Mhm. Za chwilę. powiedziała cicho, opierając potylicę na ramieniu Marshalla i przymykając lekko oczy.

Marshall

- Mhm - mruknął, wpatrując się w swój nadgarstek, a ściślej mówiąc w tatuaż, przywołujący wspomnienia sprzed jakichś dziesięciu lat.

Sal

Po jakiejś minucie słodkiego wtulania sie w Marshalla i marnowania śmierdzacej siarką wody Polly westchnęła, doprowadziła do pozycji wyprostowanej i sięgnęła po szampon.
Dawaj ten łeb.

Marshall

Marshall posłusznie dał ten łeb. Znaczy swój łeb.

Sal

[*odgania od siebie wizje marshalla odrywajacego swój łeb i podajacego go polly*]

Stanęła na palcach, jednoczesnie wyciskając trochę najgorszego gatunkowo szamponu na świecie na otwartą dłoń. Położyła dłonie na podanym jej wlasnie lbie Marshalla i, powoli, zaczęła mu myć włosy.

Marshall

[tesh miałem taką wizję =P]

Marshall schylił trochę łepetynę i oparł ręce na biodrach Polly.
- Żebyś się nie poślizgnęła - uśmiechnął się.

Sal

Bo zacznę myślec, ze sie o mnie troszczysz uśmiechnęła się, przeczesując zapienione włosy Marshalla palcami.

Marshall

- Blond skurwysyni o nikogo się nie troszczą - uśmiechnął się wesoło, przesuwając dłonie na pośladki Polly.

Sal

Szkoda. mruknęla. Lubię, kiedy facet się o mnie troszczy. stwierdziła, ciagle myjąc łeb Marshalla.

Marshall

- Ano, szkoda - usmiechnął się. - I jak moje włosy? - zapytał po chwili. - Nie mam czasem pieprzonych rozdwojonych końcówek?