Gra LOST RPG

Marshall

- Niemiłe? - zdziwił się teatralnie Marshu. - Myślałem, że kochasz dzieci...

Sol

Przewróciła oczami.
- Pewnie, że kocham. Najbardziej wtedy, kiedy nie muszę ich dotykać, na nie patrzeć i przebywać w ich pobliżu - powiedziała, biorąc rakietkę.

Troyon

Westchnął ciężko.
-Serwuj. - powiedział lakonicznie.

Marshall

Marshall uśmiechnął się wesoło.
- A wiecie, że jak się już stąd wydostaniemy będziemy mieszkać w sąsiedztwie? - powiedział.

Sol

- A dlaczego tak? - zapytała i zaserwowała ładnie.

Troyon

Odbił ładnie i lekko, żeby nie musiała biegać za piłeczką.
-Boże, ja nie wiem czy chce, żeby moje dziecko wychowywało się z twoim. - zaśmiał się.

Marshall

- Bo w twoim sąsiedztwie mam szanse na różne miłe przygody - powiedział.

Sol

- Ou. Na przykład? - kontynuowała, odbijając w międzyczasie. - Murphy, jeśli będzie wychowywało się ze mną, to już mu nikt nie zaszkodzi.

Troyon

-To Marshall. I Polly. A Marshall i Polly, plus dziecko Marshalla i Polly... sama rozumiesz. - powiedział, odbijając piłeczkę i zerkając przelotnie na blondyna.

Marshall

- Nie będę mówił głośno, bo Murphy mnie zaraz zabije. A jako przyszły tata muszę żyć, żeby móc upodobnić mojego dzieciaka do siebie.
Uśmiechnął się na uwagę Murpha i powiedział:
- A ja nie rozumiem.

Sol

Uśmiechnęła się szeroko i odbiła.
- Okej. Powiedzmy, że wiem, co masz na myśli poprzez 'różne miłe przygody'.

Troyon

Pokręcił głową i przepuścił piłeczkę. Podniósł ją i ponownie wprawił w ruch.

Sol

[narracja]Pograli sobie, poprzekomarzali się i rozeszli się w swoje strony. Marshall - poszedłeś do swojego namiotu, Scar i Murph - poszliście do namiotu Scar.[/narracja]

[wychodzą Marshall, Scar, Murph]

Troyon

[przychodzą: Eden, Troy, Hugo]

Przyszli. Troy obrzuciła spojrzeniem Winchesterów siedzących nad brzegiem.

Wziął rakietkę do ręki i zaczął nią wywijać.
-To gdzie ta wasza tajna broń?

-Zaraz przyjdzie. - zapewniła z uśmiechem.

Nina

- Młodszy Winchester ma mi skopać tyłek? - zapytała wesoło.