Forum Gra LOST RPG Strona Główna Gra LOST RPG
Witaj na forum Lost RPG.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Florence Larousse. Flashbacki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Pią 12:58, 29 Wrz 2006    Temat postu: Florence Larousse. Flashbacki

Zgłosiła się na tą cholerną wyprawę i czekała tylko aż Pauline ją wyśmieje.
Cóż, Bibliotekareczko, jeśli tylko jakimś cudem sobie poradzisz, to witam w ekipie.
***
Szła już od dawna pustym szkolnym korytarzem, przyśpieszyła kiedy zauważyła, że ktoś za nią biegnie. W tej chwili bardzo żałowała, że nie nosi szpilek, gdyby miała je teraz na sobie może czułaby się pewniej. Jak w jakimś durnym amerykańskim filmie, gdzie wszystkie bohaterki szybkim krokiem przemierzają puste korytarze stukając po posadzce obcasami. Przynajmniej moglaby się teraz z siebie śmiać porównując się z amerykańskimi aktorkami i nie myśląc o facecie, który właśnie ją doganiał i z którym za chwilę będzie miala okazję uciąć sobie miła pogawędkę.
-Florence! Ty mnie unikasz. - Jego głos brzmiał okropnie oskarżycielsko.
-Daj mi spokój Phil, zdaje ci się.
-Zdaje mi się? Politologia, psychologia, historia sztuki! Za dużo na siebie bierzesz dziewczyno opamiętaj się, z książek nie wychodzisz, dla nikogo nie masz czasu, tak nie można żyć.
-Ja mogę.- Żeby ten Phil się od niej wreszcie odczepił.. Nie miał własnych spraw? - Ja moge i potrafię i nikomu nic do tego.
-Nikomu to znaczy twojej matce? Popatrz na mnie. Jesteśmy przyjaciółmi, czy nie?
Sama już nie wiedziała jak to było z ta ich przyjaźnią ostatnio wszystko jej się sypało. Stanęła na przeciw niego i wreszcie popatrzyła mu w oczy.
-Ustalmy jedno, ty nie masz pojęcia o mnie i moich sprawach.. ty nie boisz się wracać do domu, nikt ci nie mówi ciągle co masz robić.. ty jesteś wolny, niezależny..- głos jej się złamał.- .. masz prawo wyboru.
-A ty za to lubisz uciekać. Nie płacz mi tutaj Florence i nie zrzucaj swoich problemów na innych, po prostu żyj.
'Poprostu żyj' jak łatwo powiedzieć coś równie głupiego.
Rozpłakała się na dobre i patrzyła przez łzy jak Phil wściekły, wychodzi trzaskając drzwiami wejściowymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Wto 16:01, 03 Paź 2006    Temat postu:

Wróciła do siebie, ale nie mogła zasnąć, oczy okropnie ją bolały, ale wytrwale siedziała oparta o zimny kamień, patrząc na kupkę popiołu pozostała po ognisku. Sieć dokończona leżała w kącie..
***
Siedziała oparta o ścianę, ucząc się wzorów na chemię...
chlorowodorek.. cholera chlorowodorek czego?!
Trzasnęły drzwi wejściowe, wróciła Caroline.
Widziała jak matce trzęsły się ręce, kiedy razem obdzwaniały wszystkich znajomych siostry.
-Gdzieś ty była! Czy ty wiesz co razem z twoją siostrą przeżyłyśmy?! Czemu ty się z nami nie liczysz?! - matka znowu wrzeszczała, każdy głupi na ich ulicy wiedział, że Caroline była u Phila, każdy głupi..
Kwas siarkowy.. Nie wiem, nie pamiętam..
-Znowu byłaś u niego? Zabroniłam ci! Nie pozwalam! Słyszysz mnie!? - matka wrzeszczała coraz głosniej, pewnie zaraz przyjdą sąsiedzi, znowu będzie awantura. Florence z uporem maniaka nadal próbowała przypomnieć sobie wartościowość kwasu siarkowego, nie chciała, nie mogła słuchać kolejnej kłótni.
Kwas siarkowy.. zastosowanie w przemyśle..
-Nie jestem małym dzieckiem mam 17 lat! Nie robiłam niczego złego.
-Niczego złego? Niczego? Wiesz jak musze się za ciebie wstydzić, świecić oczami!
-Wstydzić?- w głosie Caroline czuło się łzy - Musisz się wstydzić?
Florence zamknęła oczy.
Caroline krzyczala, próbowała przekrzyczeć matkę.
Wstydzić? Wstydzić za nią? Za Caroline? Tak boli urażona duma..
Cisza po burzy.. Odgłos wymierzanego policzka i cisza..
Wzory pisane cienkopisem rozmazały sie pod wpływem łez Florence kapiących na zeszyt.
Cisza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Pią 15:10, 06 Paź 2006    Temat postu:

-Jedziesz na stypendium, ty? Na pewno wiesz co robisz?
-Nie musisz się o mnie martwić, jestem juz pełnoletnia.- właśnie doszła do kasy.. nareszcie, po 15 minutach czekania, urozmaiconych fascynującą pogadanką dydaktyczno-wychowawczą Phila, o wszystkich zagrożeniach czekających na 24-latke w Wielkim i Okrutnym Świecie.
24 dolary, 58 centów.
Wybiegła ze sklepu, nadal z niechcianą obstawą w formie przyjaciela z dzieciństwa.
-Dasz mi ty wreszcie świety spokój, czy mam jutro wyjechać bez pozegnania.
-Ja po prostu uważam, że sobie nie poradzisz, zresztą co to za stypendium, gdzieś na drugim końcu swiata, pewnie w jakiej wsi..
-W jakiej wsi, człowieku. Sydney! Kojarzysz takie miasto? Opera, aborygeni i te sprawy.
Odwróciła się, próbując złapać jakąkolwiek taksówkę. Ktoś kto zna Nowy Jork z kiepskich filmów, pewnie ma o nim błędne wyobrażenie, też kiedyś myslała, że wystarczy wyciągnąć rękę i od razu ustawi się po ciebie korowód taksóweczek, otóż nie, trzeba było dużo sprytu, NJ to są tylko prawa dżungli i spaliny.
-A twoje.. problemy, Florence, jak chcesz sobie z tym poradzić, sama..
-Skończyłam z tym Phil.- szare oczy błysnęły i nabrały ciemniejszego, stalowego koloru - skończyłam, nie mam problemów, żadnych, bo z tym skończyłam, rozumiesz mnie?
-Ale Florence..- chciał jeszcze coś dodać, ale już go nie słyszała, wskoczyła do taksówki, ktora cudownym trafem napatoczyła się w odpowiednim momencie.
Skończyłam z tym.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Scheat dnia Sob 11:23, 07 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Sob 11:21, 07 Paź 2006    Temat postu:

Okropnie była zmęczona i poirytowana rozmowami z blondyną, zbawianiem świata i dokonywaniem szczegółowej analizy prawdopodobnego związku tych dwóch dzieciaków, Charlie'ego i Claire.
***
Do jej pokoju cicho wsunęła się Caroline.
-Jedziesz jutro?
-Lecę, lecę samolotem, przecież wiesz.- popatrzyła na nią z nad okładki książki, ktorą właśnie miała w rękach.
-I zostawisz mnie samą.. z nią.
Caroline powstrzymywała łzy.
Wstała, podeszła do drzwi i je zamknęła, a potem cicho zwróciła się do siostry.
-A niby co mam zrobić? Wiesz, że nie mogę tu zostać, widziałaś co się ostatnio działo, ja.. ja jestem słaba.- spuściła głowę. - ty masz Phila, nie martwię się o ciebie, on się tobą zaopiekuje.
Udała, że wraca do książki i nie zwracała uwagi na błagalny wyraz twrzy Caroline.
Nie moge tutaj zostać, wciąż wracać do tych szarych tabletek.. nie mogę.
-Nie rozumiesz mnie, ja muszę wyjechać, nie zostanę tutaj, ani chwili dłużej, bo wtedy będę musiała.. będę musiała..- nie dokończyła, Caroline jej przerwała.
-Ja to wszystko rozumiem, tylko to tak boli, powoli odbiera mi Phila, zabrała mi ciebie, co mi zostaje?
Klepnęła ją w ramie.
-Ej, mała, kto ci powiedział, że odbiera, walcz o swoje, nie poddawaj się, będę do ciebie pisała i dzwoniła..
-Każdego dnia?
-Każdego, obiecuję ci to.
Zapłakana młodsza siostra.. na prawdę musi jechać na to stypendium?
Chyba jednak tak.
Przypomniały jej się ostatnie miesiące..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Wto 19:02, 17 Paź 2006    Temat postu:

-Że mnie zawsze ktoś pomija, nie zauważa i, że mnie ma się zawsze daleko gdzieś, bo jestem tylko od tego, żeby siedziec cicho.
Mówiła bez sensu, wyrzucała z siebie wszystko, co ją kiedykolwiek bolało, a na dodatek na koniec się rozpłakała, dając Polly jeszcze lepszy powód do docinków.

***

Caroline zapłakana, rozhisteryzowana i z zapuchniętymi oczami stała w kuchni i na przemian to klnąc, to szlochając obwiniała wszystkich i wszystko co się rusza.
Jakie to szczęście, że matki jeszcze nie było..
-Czyli On też wiedział! I ty też! I mi nie powiedzieliście, dlaczego?!
Dlaczego.. Naprawdę tak trudno było to zrozumieć, gdyby nie obecność Phila nie wytrzymałaby i nieźle by trząchnęła młodszą siostrzyczką.
Co dlaczego?
-Spróbuj zrozumieć..
Wielki Wybawca Świata wkroczył do akcji, Florence się już nie liczyła, co komu po niej, jak zawsze zresztą..
-.. Florence się wygadała, i..
-Wygadała?! Tobie się wygadała? A czemu nie wygadała się mi, po co przede mną ukrywała, i..
Nie wytrzymała, a jednak..
-Cholera! Nie pozwoliła mi o tym mówić, Ona mi zabroniła, zresztą, co ci po takiej wiedzy?
Krzyczała jej prosto w te załzawione oczy.
-Flor.. - Phil, zawsze lojalny (nie wobec niej oczywiście) Phil. - Może ty lepiej nie zabieraj głosu..
No proszę.. właśnie straciła prawo głosu, od razu widać kto tu jest bardziej uprzywilejowanym członkiem rodziny, nawet jeśli do niej nie należy..

Mogła sobie pocieszać Caroline.. ale przez pięć pierwszych minut, rano, kiedy mała znalazła te cholerne papierki z sierocińca. Swoją drogą, jaki to do szczętu wytarty temat, dziewczyna znajduje papiery z sierocińca, wszyscy wokół wiedzieli o wszystkim, oprócz niej oczywiście.. koniec łatwy do przewidzenia, dziewczyna wpada w ramiona swojej pierwszej miłości i razem stawiają czoło przeciwnościom losu. Takie to naciągane, zupełnie jak aktualna scena rozgrywająca się w kuchni. Z Caroline i Philem w rolach głównych.
Poczuła, że nie ustoi na miejscu ani chwili dłużej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Nie 14:23, 29 Paź 2006    Temat postu:

Przez środek jej pokoju w Sydney wiodła czerwona, jaskrawa linia, wymalowana farbami artystki Ruth. Gdyby nie dywan, którym linia przykrywana była zawsze w ostatniej chwili, mieszkanie zostałoby im wymówione szybciej, niż zdążyłyby zwalić winę na współlokatorkę.
Zresztą tylko Florence się tym przejmowała, Ruth było w jedno, czy mieszka tu, czy gdzie indziej. Bardziej nieżyciowej osoby jeszcze nie widziała.
Chociaż trzeba było jej przyznać, że linia czasem się przydawała, na przykład teraz, kiedy męczył ją przygłup Harry, chłopak najdroższej Ruth.

-Ale na pewno nie wiesz, gdzie ona teraz jest?
Spytał po raz dwudziesty siódmy siadając na jej krześle i biorąc sobie jej jabłko. Bezczelny..
-Mówię ci po raz kolejny, że nie wiem gdzie ona jest, co ona robi i z kim ona się spotyka... - ..kretynie dodała w myślach. – za to wiem, że w tej chwili siedzisz w mojej części pokoju, wynocha stąd, natychmiast!
Harry naiwny i posłyszny jak dziecko, posłuchał jej argumentów i przeniósł się na łóżko Ruth.
-Jesteś bardzo niemiła, wiesz?
-Wiem.
-Aha..
Na bardziej inteligentną odpowiedź stać go niestety nie było, więc zamyślił się głęboko, zmarszczył czoło i po pięciu minutach podzielił się z nią wynikami swoich dogłębnych analiz.
-Jak będziesz dla wszystkich taka niemiła, to na pewno nie znajdziesz sobie chłopaka, wiesz..
W tym momencie nie wytrzymała i ku oburzeniu Harry’ego wybuchnęła śmiechem.
-Czemu myślisz, że powinnam sobie znaleźć chłopaka?
-Żeby znormalnieć.. – wygłosił poważnym głosem – i przestać udawać zakonnicę.
-Więc według ciebie ja udaję zakonnicę tak?
To było trochę zbyt inteligentne jak na niego.
-No według.. wszystkich.
-A co ci wszyscy jeszcze o mnie mówią Harry?
Pytany wyszczerzył zęby i podzielił się z nią całą swoją wiedzą. Poczuła, że do oczu napływają jej łzy.
-Won stąd! Wynoś się! Natychmiast!
Spłoszony facet obdarzył ją spojrzeniem pełnym wyrzutu i podniósł się.
-Ja tylko powtarzałem, i..
-Idź sobie!
Rzuciła zeszytem w zamknięte już drzwi i wściekła wybrała na komórce numer Phila.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Wto 13:20, 14 Lis 2006    Temat postu:

Są dni, kiedy wszystko wywraca się do góry nogami, dawny porządek świata obraca się w gruzy, coś się nagle rusza w drętwych retrospekcjach..
Więzienie w którym pracowała było jednym z tych bardziej ponurych miejsc, amatorzy ekstremalnych sportów, daliby sobie spokój na widok tutejszych 'mieszkańców'.
O 14.00 korytarze były puste, Sandy z plikiem papierów w zękach i długopisem w zębach, próbowała przekazać jej jakiekolwiek informacje.
-Imię?
Sandy wydała z siebie niewyraźny bełkot.
-Elliot mówisz, beznadziejne imie..
Beztrosko spisała wszyskie dane na podanej jej kartce.
-A wykroczenie? Mam sama przeczytać?
Recydywa.. morderstwa.. zrobiło jej się słabo i po raz 256 postanowiła, że od jutra rezygnuje, nadrabiała miną, ale do tej pory nie udało jej się przyzwyczaić do panujących tu warunków.
-Ja sobie robię przerwę, bo..
Urwała widząc faceta, prowadzonego właśnie korytarzem.
-Strasznie zbladłaś.-Sandy właśnie udało się pozbyć papierów. -Dobrze się czujesz?
-Kto to był?
-Nie mam pojęcia, a co znajomy? Brat siostry ciotki pewnie, co?
Wybuchnęła rubasznym śmiechem.
-Nie.. to był mój ojciec..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Sob 11:16, 18 Lis 2006    Temat postu:

-Ty mnie nie rozumiesz, prawda? Ja po prostu muszę się z nim zobaczyć!
Miotała się po środku pokoju, rzucając przekleństwa.
-A ja ci mówię, że nie możesz. Przecież wiesz, że chętnie bym ci pomógł, ale..- Na twarzy Perry’ego wyraźnie wypisane było oświadczenie ‘nie pozwolę ci go odnaleźć’ – on wyszedł.. nie wiemy gdzie teraz jest.
-I myślisz, że ci wierzę – spytała zimno, – że taka ze mnie idiotka? Wiesz doskonale gdzie on jest i zawieziesz mnie do niego teraz.
-Nie ma mowy, myślisz, że zawiozę tam wątłą dwudziestosześciolatkę, po miesiącu praktyki? Tam nawet Sandy bałbym się zabrać. Przecież ty nawet nie umiesz strzelać i chcesz się spotkać.. z.. z nimi?.
-W takim razie nauczę się, zrobię co mi karzesz, będę grzeczna, nie będę się głupio zachowywać, chcę tylko z nim porozmawiać.
Rzuciła mu błagalne spojrzenie.
Perry, nadal zły, uznał chyba, że co się odwlecze to pewnie uciecze, odetchnął z ulgą.
Gdyby wiedział, jaka ona jest zdeterminowana..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Pią 17:18, 24 Lis 2006    Temat postu:

Było na kominku takie zdjęcie. Mała dziewczynka, z szarymi włosami, obciętymi jak u chłopaka, chybocząca się na pokładzie łódki. Ojciec zawsze zabierał ją ze sobą...
-Florence jest wspaniała. - roześmiał się przy śniadaniu i potargał jej włosy. - tak szybko się uczy i wcale sie nie boi.
Uśmiechnął się do córki, a ona odpowiedziała mu na ten uśmiech równe radosnym spojrzeniem.
-Pójdziemy na łódki?
Spytała z dziecięcą naiwnością
-Po południu. - zuważyła zdawkowo matka - przed południem, nie wypuszczę jej z domu.
-Ale mamo.. - zaczęła rozczarowana - rano jest najlepszy wiatr, prawda?
Poszukała poparcia u ojca, który jak zawsze w takich sytuacjach, zasłonił się gazetą.
-Florence jest już duża.. i jest bardzo dzielna.
Przełamał się wreszcie, wiedząc jaką sprawia radość córce.
-To nie prawda. - ucięła matka. - Florence jest tchórzem.

***

Wszystkie strzały, które oddała były celne, od jakiegos czasu prawie nie rozstawała się z bronią, Perry obok, osłupiały, patrzył, jak ona dosyć już sprawnie przeładowuje broń, za każdym razem kiedy podnosiła pistolet, reagował tak samo, zaciskał dłonie i przygryzał wargi. I wcale nie był zadowolony..
-Jestem już gotowa.
Powiedziała chłodno, mierząc go wzrokiem.
-Nie prawda.. powinniśmy jeszcze zaczekać..
-To samo mówiłeś tydzień temu, dwa tygodnie temu i miesiąc temu.. jestem gotowa, a ty się boisz.
Perry wysilił sie na uśmiech.
-Ty też się na pewno boisz.
-Nie prawda. - skłamała, bała sie jak cholera.. zawsze była tchórzem. - ja się nie boję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Sob 10:06, 02 Gru 2006    Temat postu:

Chciałabym wiedzieć jaki on był naprawdę..

***

Melancholijnie wpatrzyła się w kieliszek.. Nawet nie zauważyła, kiedy dosiadł się do niej jakiś mężczyzna.
- Florence.. przecież ty nigdy nie piłaś.
Powiedział przerażony, a ona zamiast mu odpowiedzieć wybuchła gorzkim płaczem.
- To nie byla twoja wina, przystawili ci pistolet do głowy!
Jego głos tylko niepotrzebnie drażnił jej obolałe poczucie winy.
- Nie potrafiłam.. nie umiałam.. - przerwała i ukryła twarz w dłoniach. - zabiłam człowieka.
Jej ciche łkanie musiało go przejąć dreszczem, bo jakoś tak się odsunął.
- To nie była twoja wina. - powiedział niepewnie.
- I pozwoliłam, żeby uciekł, nie chciał się ze mną zobaczyć.
- Florence, o czym ty mówisz, on chciał cię zastrzelić.
- A teraz nie żyje, oboje nie żyją.
Wyszlochała nie patrząc na niego.
- Chodź zawiozę cię do domu.
- Daj mi spokój, nie widzisz, że przynoszę same nieszczęścia?
Wstał nagle, nie mogąc chyba już na nią patrzeć.
- W takim razie weź to, to jest adres jego matki.
I wyszedł, z wysoko podniesioną głową, izolując się od niej, od problemów, które nie były jego.
Wpatrzyła się w karteczkę, po czym zmięła ją i wsadziła do kieszeni, w tym samym momencie usłyszała huk..

***

Patrzyła na ulicę niewidzącymi oczami.
- Wybiegł na drogę, nie miał szans w czołowym zederzeniu, tacy ci młodzi są dzisiaj nieuważni..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Pią 16:50, 15 Gru 2006    Temat postu:

Istotka poruszała dużym palcem u nogi i nie wydawała się być świadomą, że jej matka nie słyszy kwilenia.
-Cichutko maleńka..

Flor od dwóch dni rozpływała się.. tak od dawna kochała dzieci.
Caroline jeszcze blada, ale już u siebie nadal leżała w łóżku.
-Kochanie..
Szepnęła jeszcze raz do zawiniątka i odwróciła się do jego matki.
Trzeba ci czegoś?
Pokazała na migi. Caroline od dwóch lat nie słyszała i nie mówiła..
Siostra powoli pokręciła głową i uśmiechnęła się do Kruszynki.

Dzwonek do drzwi.. Flor wstała i poszła otwierać.. to był Phil.. pijany w belę, coś tam plótł, ale ogólnie nie wydawał się być w stanie używalności.. już po raz któryś w ciągu tygodnia.
Kto to był?
Akwizytor.

W pokoju paliła się lampka, a donośne chrapanie Phila irytowało ją i przywodziło na myśl wielkie ciągniki, przejeżdżające jej po głowie, albo młoty pneumatyczne i inne cholerstwa tego typu. Caroline spała u siebie, pewna, że ojciec jej dziecka siedzi w pracy na nocną zmianę i że o godzinie 17 z minutami poinformował o tym telefonicznie Florence.
Wyjęła z kieszeni modlitewnik, strona 27 założona była mała, wymiętą i pokrytą prawie nieczytelnym pismem kartką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Sob 14:46, 28 Kwi 2007    Temat postu:

Kościół miał wyjątkowo ładną fasadę. Niefrasobliwe, barokowe aniołki nadawały mu swojski charakter świątyni, która stoi tu od dłuższego czasu i dale się trzyma optymistycznie.
Podziękowała kierowcy taksówki i weszła do głównej nawy, zdejmując ciemne okulary, a wkładając swoje, żeby nie zabić się o wiernych. A tych nie było wielu. Czyjś szept odbijał się od ścian, wyraźnym echem dobrze znajomego, męskiego głosu.
Kolejka do konfesjonału stopniowo topniała, ostatnia podstarzała dewotka, spowiadająca się od dwudziestu minut z nie wiadomo jak przeraźliwych grzechów zniknęła pomykając w dal i powiewając charakterystyczną chustą na głowie. Florence, którą pochłonęła kontemplacja wzorów na chuście, nie zauważyła, że ktoś opuścił konfesjonał i zaszedł ja od tyłu. Całkiem uzasadniona reakcją więc na czyjąś rękę, która znienacka spoczęła na jej ramieniu było głośne ‘Ach!’.
Połowa zgromadzonych zgromiła ją wzrokiem, druga połowa, ta z gorszym refleksem zdołała zauważyć ze zgorszeniem, że ktoś lekceważy miejsce święte i rzuca się ich wikaremu na szyje. Wikary bynajmniej nie miał nic przeciwko.
Dawno cię nie widziałem Nighti* Wyrzucił bezbożnicy Nie chce ci się odwiedzać starego znajomego. Do tej pory nie nauczył się szeptać, mówił na tyle głośno, że zgromadzone dewotki rozpoczęły rytuał kiwania głowami i przekazywania sobie świątobliwych zapewnień: ‘ja wiedziałam, że z tym młodym jest coś nie tak’. Florence, która zakodowała to kątem oka, nie bacząc na protesty kapłana, który jęczał coś o mszy i złowieszczym dziekanie, wyciągnęła towarzysza przed kościół i oceniła go krytycznym okiem starej znajomej.
Zmizerniałeś mi Adam, wiedziałam, że proboszcz sknera, pewnie źle cię karmi, co? Spojrzała na niego oskarżycielsko, tak jakby spodziewała się, że znajdzie na jego sutannie jakieś potwierdzenie swoich domysłów. Tymczasem on się stropił i odmówił dalszego udzielania odpowiedzi na niewygodne pytania.
Ale co robisz kochana znowu w Lyonie, przyjechałaś zwiedzić sobie stary dobry St. Irénée? Spytał nieco podejrzliwie.
Do rodziny przyjechałam. Florence znowu założyła ciemne okulary, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie ograniczyła sobie widoczność do zera.
Do rodziny? Ale ty.. twoja rodzina.. W tym momencie popatrzył na zegarek, co ona mimo woli przyjęła z ulgą. Przyjdziesz na mszę?
Innym razem. Trzymaj się Adam, zobaczymy się jeszcze Krzyknęła mu na odchodnym sama sobie nie wierząc. Zawsze byłeś dobrym przyjacielem.

*huh. w tym tekście jest zawarta geneza imienia Florence, która odziedziczyła je po Florence Nightingale mojej najulubieńszej idolce ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin