Gra LOST RPG

Sal

Nie wiem, znaleźliśmy go przed chwilą powiedziała, klękajac naprzeciwko Jacka.

Marshall

Jack nie tracił czasu na zbędne słowa. Przywołał Marshalla i razem z nim zaczął nieść rockmana do bunkra.

[wyłażą]
[niech ich ktos wprowadzi tam gdzie trza ^^]

Nina

[sal? wyprowiadzisz nas? xD]

Sal

[dobra. od razu do bunkra, ok?]

Nina

[tak. chyba tak]

Marshall

[przychodzi poli marszal]

Marshall szedł powoli, starając sobie przypomnieć miejsce, gdzie Polly i Charlie za pierwszym razem rozpalili zielone ognisko. Nie mógł jednak za nic sobie tego przypomnieć - dżungla nie przypominała betonowego Nowego Jorku.
- Pamiętasz to miejsce? - zapytał Polly.

Sal

To było... Coś w stylu wydeptanej polany, takiego pustego kręgu wśród tych drzew powiedziała, marszcząc czoło.
Nie pamiętam konkretów.

Marshall

- Cholera - mruknął Marshall. - Szkoda, że nigdy nie byłem harcerzem...

Sal

Skoro szedł tędy... Polly obejrzała się wokół siebie To musiał zostawić jakis saldy... Połamane gałezie, cokolwiek.
Oparła rece na biodrach i przyjrzała sie otoczeniu.
Problem w tym że w tropieniu jestem tak dobra, jak gęś w skoku o tyczce.

Marshall

- To zupełnie tak jak ja... - westchnął Marshall, zatrzymując się. [/i]Dobra, zastanówmy się jaki to był kierunek...[/i]

Sal

Ostatnio z Charlie'em szliśmy od jaskin... one sa... w tamta stronę, tak? wskazała ręką w prawo.
I szliśmy w przeciwnym kierunku, przez jakies... piętnaście minut? zmarszczyła czoło, próbując sobie przypomniec trasę.

Marshall

- No to chodźmy - może trafimy - powiedział ruszając domniemaną trasą do zielonego ogniska.

Sal

Ruszyła szybkim krokiem za Marshallem, co jakiś czas zatrzymując się i kojarząc mijane miejsca.
Faktycznie - co prawda nie po piętnastu minutach, ale po półgodzinie, ale jednak - wkrótce zamajaczyła rpzed nimi polana z paleniskiem.

[zasadnicze pytanie - przyjmujemy, że martwe ciało luke'a jeszcze tam elzy, czy nie, panie detektyw?]

Marshall

[nie wiem - to ty jestes adminem i narratorem]

Sal

[xD]

[nar]
Marshall - poszedłes przode, osłaniając jednoczesnie Polly przed atakiem Wielkiego Niewidzialnego Złego Wilka, ktory mógł w każdej chwili wyskoczyć Zza Drzewa. Wysunąłeś się na polanę i rozejrzałeś.
Widok martwego, pociętego nozem ciała nie odebrał ci głosu - nie na tyle, zeby nie móc głośno przeklnąć.
[nar]