Forum Gra LOST RPG Strona Główna Gra LOST RPG
Witaj na forum Lost RPG.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[Otwarte dla wszystkich] Budowa Namiotów

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Plaża - Namioty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sal
high-heel



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 9940
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Strawberry Fields

PostWysłany: Pon 12:49, 28 Sie 2006    Temat postu: [Otwarte dla wszystkich] Budowa Namiotów

Przeżyłeś. Siedzisz na plaży, przytłoczony katastrofą, która cię spotkała. Przesypujesz piasek między palcami, patrzysz tępo w obijajace się o brzeg fale. Nikt nie uprzątnął jeszcze martwych ciał, nikt nie zaczął szukać swoich bagaży.
A już chyba najwyższa pora. Wstajesz i potykasz się o szczątki samolotu. Musisz mieć przecież jakieś schronienie, miejsce, w którym schowasz się przed ciekawskimi spojrzeniami innych rozbitków. Szukasz czegokolwiek, co mogłoby ci się przydac do budowy szałasu czy namiotu.
Zastanawiasz się, czy zabrałeś ze sobą chociażby koc. Jeśli tak, masz zapewnione prowizoryczne miejsce do spania. Jeśli nie - zaczynają się strome schody.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orick
Pingwin Stwórca



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 1667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bociana się pytaj

PostWysłany: Pon 13:04, 28 Sie 2006    Temat postu:

Luke szybko upatrzył sobie cztery drzewa, które były wyjątkowo blisko siebie. Z uśmiechem na twarzy dotaszczył tam jakąś płachtę i kilka innych rzeczy. Sznur, jakieś kawałki metalu i Kilka wielki drągów. Użył ich jako masztu, wbijając je w ziemie. Następnie sznurem, kawałkami metalu i czym tylko mógł, przymocował płachtę do drzew. Miał już dach. Wszedł pod niego, uśmiechając się szeroko, popd wpływem własnej inteligencji. "Domek" miał mniej więcej dwa metry szerokości i trzy długości. I dwa metry wysokości. Czyli w miarę przyzwoitych rozmiarów.
Zerwał kilka gałęzi i pokrył nimi "dach". Następnie zabrał się za poszukiwanie czegoś, czego mógłby użyć jako ścian. Pochłonięty pracą nawet nie zauważył, zę w jego sąsiedztwie buduje się Charlie.


Charlie pracował w ciszy. O jakiś wielgachny korzeń oparł stalową część samolotu - Czymkolwiek ona była. Podparł jakąs kłodą i miał prowizoryczny, pochyły dach. Zerknął z zazdrością na "rezydencję" Luke'a. Za to Charlie miał ściany! Tak, miał ściany, z kolejnych części samolotu. Jednak jego schornienie miało co najwyżej metr wysokości, cztery długości i jeden szerokości. Czyli właściwie była to Nora. Nora, w której Charlie szybko zakopał swój najcenniejszy skarb: Kilka woreczków Heroiny. Następnie przytaraskał do namiotu jakiś koc, który znalazł nieopodal wraku samolotu. I uśmiechnął się, widząc, że sąsiad szuka czegoś, do zbudowania ścian i że nie ma nic w środku. Charlie miał już koc, kolejne spróchniałe drewno, które slużyło mu za stoliczek, na którym położył ocalałe przedmioty. I ubrania. Swoje ubrania. Nie wiedzieć jakim cudem, znalazł je w wodzie. Porozkładał je przed swoją "Norą" jak nazywał domek w myslach i pozwolił im się wysuszyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sal
high-heel



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 9940
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Strawberry Fields

PostWysłany: Pon 15:43, 28 Sie 2006    Temat postu:

Po pierwsze musiała znaleźć walizkę i puchar. To była sprawa priorytetowa.
Po drugie, to musiała sobie szybko zaklepać miejsce na szałas. Nawet, jesli będzie spała na piasku z głową na walizce.
Bagaż lezał sobie spokojnie między częściami wraku, walizka nie była nawet naruszona. Pauline odetchnęła z ulgą.
--Przynajmniej wiem, że nie na darmo wydałam te dwa tysiące zielonych--
Sprawa z pucharem przedstawiała się nieco gorzej. Zaklinował się między fotelami we wraku, do którego Pauline panicznie bała się wejść. Kiedy już przełamała strach i wspięła się do wnętrza tego, co jeszcze niedawno było samolotem pasażerskim, zmuszona została do niemalże półgodzinnej szarpaniny z tanecznym trofeum.
--Cholera, czy oni zawsze muszą je robić takie gigantyczne?! -- myślała, starając się wyciągnąc puchar.
Po którymś z kolei szarpnięciu fotele obluzowały się, a Pauline wyleciała wraz z pucharem na piasek.
Cholera jasna warknęła, rozcierajac sobie tyłek. Chwyciła puchar w jedną, walizki w drugą, dwie mniejsze torby wcisnęła pod pachy, przeklinając swoją kobiecą, berkleyowską próżność.
Ulokować szałas, barłóg czy cokolwiek w tym stylu postanowiła przy samym skraju dżungli, na tyle daleko od reszty, zeby mieć spokój, i na tyle blisko, żeby móc wkroczyć w centrum uwagi w każdej chwili. Palmy daktylowe, które wygladały, jakby ktoś umyslnie posadził je na planie idealnego trójkątu, nadawały się do tego idealnie.
Pauline otworzyła jedną z walizek i wydobyła z niej dwa pokaźnych rozmiarów ręczniki i koc, zastanawiajac się jednocześnie, w jaki sposób przyczepić je do drzew.
--We wraku MUSZĄ być jakieś gwoździe. Przecież czymś tapicerkę przyczepili do siedzeń, nie?-- pomyslała, wstając i udajac się w kierunku pozostałości z samolotu. Rzeczywiście - na podłodze i pod siedzeniami walały się gwoździe, śruby, śrubki; a jako młotka mogła użyć kawałka drzwi, czy czegoś w tym stylu. Zebrała śruby i gwoździe w dłonie pod pachę włożyła kawałek metalu, a po namyśle zabrała jeszcze półeczki, na których podczas lotu pasażerowie stawiali szklanki.
Pauline nigdy nie była dobra w majsterkowaniu, totez przybijanie koca i ręczników do palm szło jej dość opornie, obfitowało w przekleństwa i stanowiło idealną rozrywkę dla reszty rozbitków. W koncu niecodziennym widokiem jest niemalże roznegliżowana, cycata panna, rzucająca wiązanki na prawo i lewo, starajaca się wbić śrubę lub gwoździk w palmę przy pomocy kawałka drzwi od samolotu.
Jakby nie było, w końcu sobie poradziła. Cofnęła się o parę kroków i zaczęła podziwiać te swoje kilka centymetrów kwadratowych prywatności z zadowoleniem i dumą.
--Nikt mi nie powie, ze nie zbuduję szałasu w dziczy-- pomyslała, ustawiając walizki jedna na drugiej. Teraz pozostało jej juz tylko jedno
Odpocząć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cahir




Dołączył: 26 Sie 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Zadupia

PostWysłany: Pon 16:14, 28 Sie 2006    Temat postu:

Steave od razu kiedy uporali się już z trupami i rannymi zaczął chomikować przeróżne rzeczy. Począwszy od rozerwnych kawałków stali, a kończąc na alkocholu z samolotu. na początku zabrał wszystkie potrzebne do budowy namiotu rzeczy. Kiedy sklecił jako taki namioto-szałas pomyślał --No to nam powinno jakiś czas wystarczyć, prawda ojczulku?-- Spojrzał na swojego ojca.
Coś dziwnie spokojny wydawał się być mężczyzna siedzący pod palmą. Steave podszedł do niego. -Ojcze?- Brak odpowiedzi. - Ojcze? Znowu cisza. Steave sprawdził mu puls. Nie żył. -Arghhh! Krzyknął Steave i zapłakał. Płakał długo, tak że wszyscy na plaży patrzyli tylko na niego zdziwionym wzrokiem. W końcu wstał i poszedł do samolotu. Wyszedł z grubym kawałkiem stali, zaostrzonym na końcu, oraz jakimś małym puzderkiem. Znalazłwszy jakiś mocy kij począł coś z nim majstrować. [/url]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orick
Pingwin Stwórca



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 1667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bociana się pytaj

PostWysłany: Pon 16:25, 28 Sie 2006    Temat postu:

Luke, szukajac czegokolwiek do środka swego schronienia, minął jakieś zapłakanego faceta. Wyobraził sobie teraz, że na jego miejscu jest on, a na miejscu jego ojca...
Wzdrygnął się na samą myśl. Porwał koc, drugi koc i coś poduszkopodobnego,. I Fotel z samolotu. Będzie miał cudowną rezydencję, w cieniu Palm. Dziarsko ruszył do swego namoitu i porozkładał wszystko pieczałowicie. Następnie wyłożył się w fotelu.
Nie mogąc zapomnieć o widoku Anny na miejscu tamtego faceta


Charlie śledził Luke'a. --Ten koleś ma pomyślunek -- Stwierdził, podobnie jak on biorąc dwa ręczniki i coś poduszkowpodbnego. Jednak fotel ledwo co uniósł. Oczywiście trzymał się w bezpiecznej odległości od niego. I był sprytniejszy! Po drodze wziął sobie jeszcze czyjąś torbę z ubraniami - Po otwarciu okazały się ubraniami męskimi. Koszula hawajska, swetry i podkoszulki. Ktoś szykował się na krótki urlop. Ciekawe, czy żyje. Charlie dumny ze swej wyższości nad Lukiem dotarł do swej "Nory". I załamał się: Fotel zajmował zbyt dużo miejsca i musiał wyłożyć go na zewnątrz. Zaklął w duchu i wyłożył go przed swoje mieszkanie, bacznie obserwując, czy jakaś hiena nie będzie chciała mu podwalić jego własności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cahir




Dołączył: 26 Sie 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Zadupia

PostWysłany: Pon 16:40, 28 Sie 2006    Temat postu:

Kiedy Steave wstał w rękach miał już prowizoryczną łopatę. W oczch miał ciągle łzy. Raz. Wbił łopatę w ziemię. Dwa. wyciągną ją. Trzy. Wysypał piasek obok. Powtarzał tę czynność wiele razy. W końcu wykopał dół dostatecznie długi. Poszedł do samolotu. Wyszedł niosąc jakiś długi brulion. Owinął nim szczelnie ojca. --Nie martw się tatuśku, kiedy wrócimy do Liverpoolu urządze Ci prawdziwy pogrzeb.--Dół nie był głęboki. wsadził do niego Ojca i zasypał piaskiem. Po tych czynnościach Sklecił jakiś krzyż i odmówił modlitwę nad jego grobem. Kiedy już to zrobił poszedł w ślady Luka i Charliego i przytaszczył nie jeden fotel ale kilka i zrobił z nich prymitywny tapczan pod swoim baldachimem. Następnie sklecił jakąś siekierkę i zacżl rąbać palmę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wilk
Mrau.



Dołączył: 26 Sie 2006
Posty: 8545
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:29, 28 Sie 2006    Temat postu:

Simon zozejrzal sie po plazy. Wszystkie lepsze miejsca byly juz zajete. Zrezygnowany, podszedl do niewielkiej skarpy, wystajacej z dzungli, by ukryc sie w cieniu. Chcial oprzec sie o chlodna skale, ale jego reka nie napotkala oporu. runal na gestwine pnaczy zarastajaca skaly.
Zaklnal i wstal. Odgarnal pnacza. Jego oczom ukazala sie calkeim obszerna nisza. Usmiechnal sie. Moze jednak bedzie mial najlepsze schronienie. Nawis skalny chronil nisze od gory, trzeba bylo znalesc cos, co mogloby robic za sciane.
Rozejrzal sie. Nikt chyba nie zauwazyl jego znaleniska. wszyscy byli zajeci swoimi sprawami. Ponuro wygladajac, kulejacy typ majstrowal cos w kepie palm. Mlody blondyn, ktory, zdawalo sie, ma na imie Charlie, taszczyl jakas walizke, a nieopodal atrakcyjna dziewczyna, nawalala deska w pien palmy.
Simon szybko zauwazyl spory kawal blachy, z napisem "Airline". Niezauwazony zataszczyl go do skarpy i wcisnal miedzy zdrewniale pnacza. Potem poszedl do wraku i przyciagnal jeden z foteli. Pasowal idealnie w mile, ocienione miejsce przy wejsciu do jego nowej kryjowki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Belar




Dołączył: 26 Sie 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:25, 28 Sie 2006    Temat postu:

John zmęczony podniósł się i rozejrzał się po plaży. Każdy coś robił. Jedni szukali czegoś w wraku samolotu, inni próbowali zrobić jakiś szałas lub namiot. Pomyślał, że też powinien zrobić sobie schronienie. Poszedł do samolotu i zaczął szukać swojej walizki. O, jest! Powiedział. Na jego twarz wszedł krzywy grymas, który miał przypominać uśmiech. Wziął walizkę i ciągnąc ją po piasku zaczął szukać miejsca na swój nowy dom. Po drodze zebrał kilka metalowych prętów i odłamków. Nagle wpadło mu w oko świetne miejsce. Z jednej strony był kamień dość duży, aby mógł być ścianą, a po drugiej stronie były dwie palmy. Pobiegł tam jak najszybciej mógł. Gdy dobiegł usiadł zmęczony i myślał jakby urządzić to miejsce. Nagle coś mu się przypomniało. Szybko otworzył walizkę. Jest! Kochana mama! krzyknął uradowany po czym wyciągnął spłaszczoną, lecz nadającą się do jedzenia bułkę i trochę wody. Gdy się posilił wziął się do roboty. Poszedł do wraku i wyciągnął fotel oraz pare większych kawałków blachy. Poustawiał z nich ściany. Dach zrobił z koca i kilku ręczników, ściany popodpierał kamieniami i prętami a fotel ustawił w kącie. Gdy skończył przyjżał się temu z daleka. Hmm... nie jest źle. Po czym usiadł w fotelu i zaczął myśleć. Mam! powiedział po chwili. Pobiegł do wraku. Znalazł ostry kawałek pręta. Wziął go i poszedł do dżungli. Po dłuższej chwili wrócił ze sporą ilością kijków i patyków. Położył je obok dwóch palm i poszedł dalej przeszukiwać wrak. Znalazł kilka gwoździ i śrubek, znalazł w piasku duży kamień i zabrał się za przybijanie patyków do palm. Po chwili patyki były już na swoich miejscach. Spojrzał na to z daleka. Hmm nawet dobrze mi to wyszło. Nie jest to taka suszarka jak w domu ale jak na takie warunki to i tak nie jest źle. Powiedział i postanowił pomóc innym w budowie ich schronień.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Belar dnia Pon 23:11, 28 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wilk
Mrau.



Dołączył: 26 Sie 2006
Posty: 8545
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:26, 28 Sie 2006    Temat postu:

Nagle pojawis sie mezczyzna w porwanym garniturze, ciagnacy ranna kobiete na skrawku dawnego skrzydla.

- Ludzie, pomocy! Jest ciezko ranna!

Wciagnal ja do swojego schronienia.

[jesli umiesz dobrze opatrywac rany, zapraszam do mnie]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Belar




Dołączył: 26 Sie 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:04, 28 Sie 2006    Temat postu:

Gdy miał już iść zobaczył Simona ciągnącego na kawałku skrzydła kobietę z prętem w biodrze. Pokuśtykał do nich i pomógł zaciągnąć ją pod dom Simona. Spojrzał na wystający pręt Wygląda bardzo poważnie. Niestety ja nic z tym nie zrobię. Po prostu nie umiem. i zabrał się za opatrywanie pomniejszych ran.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sayid




Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Irak :)

PostWysłany: Wto 10:50, 29 Sie 2006    Temat postu:

Sayid rozejrzał się za miejscem na "namiot". Po chwili dojrzał je. Szukał teraz czegoś co nadałoby się na dach. Podszedł na plażę. Znalazł torbę podróżną. Licząc, że znajdzie w niej coś zdatnego do użycia, zaniósł ją na miejsce budowy. Były to dwa drzewa znajdujące się dość blisko siebie. Tam otworzył ją. Rzeczywiście było tam prześcieradło, które jeszcze do nedawna było kolorowe. Teraz ubrudzone nie miało określonego koloru.--Po co komu ono było?--uśmiechnął się w duchu. Rozpiął je miedzy drzewami. Podszedł pod dżunglę i złamał dwa mniejsze drzewka. Wrócił i wbił je w ziemię.--O sciany pomartwię się później--pomyślał. [Namiot jest na dwie osoby Wide grin]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scheat
Rządać



Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cirith Ungol

PostWysłany: Śro 18:46, 13 Wrz 2006    Temat postu:

Florence rozejrzała się dookoła. Na kilometr było widać, że nikt ich nie wysyłał na obozy Młodych Skautów. Szczęściarze nie mieli despotycznych matek, mogli sobie siedzieć latem w domu i nie zastanawiać się, czy następnego dnia ich ubrania znajdą się znowu na maszcie, czy też jakiś litościwy opiekun na to nie pozwoli.
Ale w tej chwili wspomnienia piekła z dzieciństwa mogły się okazać przydatne. Postanowiła pójść na łatwiznę, obok leżała ta niby liana, zawiązała ją między dwoma drzewami, przytargała dużą płachtę brezentu, zarzuciła na lianę, końce przywaliła czterema dużymi kamieniam. Gotowe, dokładnie tak jak w dzieciństwie. Sielanka...
Słodki minimalizm i o to chodzi, czegóż chcieć więcej namiot bądź co bądź stał, miała gdzie spać, a na dodatek poradziła sobie ze wszystkim sama. Bardzo była z siebie dumna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:30, 22 Wrz 2006    Temat postu:

Nina siedziała dość długo z nogami podciągniętymi pod brodę. Patrzyła w jeden punkt, gdzieś w morze i rozmyślała, po co wogóle zachciało jej się jechać do tej cholernej Australii... Zaczęło dokuczac jej pragnienie, więc ocknęła się i rozejrzała wokół. Wszyscy coś robili, nikt nie siedział bezczynnie jak ona.
--Dobra, czas wziąć się w garść. Nie jesteś przecież bezradną dziewczynką. Przeżyłaś katastrofę a teraz masz zamiar umrzeć z pragnienia?--
Wstała. pociągnęła na dół potarganą sukienkę. Kiedy ją zakładała, była jej do kolan, teraz ledwo zakrywała pupę. Na boku, na wysokości brzucha też była rozerwana. I oczywiście strasznie brudna z krwi. Nina otrząsnęła się. Podeszła dalej w kierunku wraku. Dookoła leżały walizki i torby, niektóre już bez właścicieli. Jednak bardzo zależało jej na własnym bagażu. Chwiejnie podeszła pod sam samolot, i obeszła go do okoła. Na piasku zobaczyła granatową walizkę z białym paskiem i napisem Nike.
--Oby to była moja...--
Rozsunęła zamek i uśmiechnęła się. Zobaczyła swoje rzeczy. Pogmerała pomiędzy ubraniami i znalazła. Jak dobrze że wiozła sobie kilka dodatkowych paczek Australijskich papierosów! Szybko otworzyła jedną z nich. Ale zaraz spostrzegła że nie ma zapalniczki. Wkurzona rzuciła ją spowrotem do walizki.
--Później zapalę...---
Reszta bagażu powinna być w samolocie, tam miała swój komputer i inne podręczne rzeczy, a przede wszystkim butelkę wody. Strasznie bała się wejść i zobaczyć zmasakrowane ciała pasażerów. Zacisnęła zęby i trzęsąc się weszła. Dobrze że siedziała niedaleko wejścia, podeszła tam i sięgnęła na półkę nad siedzeniem. Nie patrzac dookoła siebie wzięła swoj bagaż podręczny i wyszła. Było jej niedobrze.
--Muszę znaleźć jakieś schronienie. Ten upał mi długo nie posłuży--
Stanęła w cieniu i wyjęła wodę. Napiła się.
Zobaczyła w jaki sposób ludzie budują sobie "domy". Znalazła cztery palmy ułożone tak, ze tworzyły trapez. Jakoś rozpostarła płachtę między nimi, tak, że stworzyła daszek na wysokości metra. Więcej narazie nie potrzebowała. Pomyslała także o ścianach. Tam gdzie znalazła walizkę widziała drzwi do samolotu lezące na piasku. Jeśli sie pospieszy, moze jeszcze tam będą. Poszła. Niestety były za cięzkie żeby je przynieść. Położyła je na piasku i pchała. zasapana ustawiła je tak, że tworzyły scianę od strony plaży, reszta scian była naturalna, stworzona przez zarośla.
--A może by tak fotel...--
Ale na to juz nie miała siły. Nie żeby jeszcze raz wejsc do wraku i przytargać go do namiotu. Wykończona padła na piasek w swoim domu i zdrzemnęła się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chey




Dołączył: 16 Lis 2006
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:11, 16 Lis 2006    Temat postu:

Chey siedziała na plaży i wpatrywała się w morze.
--Wciąż tylko siedzę i siedzę...a deszcz leje...chyba wybuduję sobie jakiś szałas czy coś, bo normalnie zwariuję--
Dziewczyna gwałtownie wstała i nazbierała gałęzi i palmowych liści. Wybudowała 4 ściany z gałęzi wiążąc je znalezionym sznurkiem. Połączyła je i przykryła dachem gęstych liści przywiązanych do ścian.
-No, pięknie...- westchnęła Chey i wytarła pot z czoła. Wymościła w środku szałas mchem z dżungli. W środku było przyjemnie chłodno. Dziewczyna wrzuciła do środka swoją walizkę, gitarę, a pod mech- pistolet i naboje.
-Na razie wystarczy...później będzie czas na luksusy- powiedziała i wskoczyła do szałasu na mech w dotyku i sprężystości przypomninający dmuchany materac. Zamknęła za sobą drewniane drzwiczki Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Plaża - Namioty Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin