Forum Gra LOST RPG Strona Główna Gra LOST RPG
Witaj na forum Lost RPG.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Troyon Mill - flashbacki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 22:13, 11 Lut 2007    Temat postu: Troyon Mill - flashbacki

27 października 1985r.
Whitehorse, Kanada
rezydencja państwa Mill

Usłyszała trzask wejściowych drzwi i szybkie kroki na schodach. Przerażona przytuliła mocniej misia i spojrzała na siostrę. Agnes z szeroko otwartymi oczami przyłożyła palec do ust. Troy skinęła głową i wtuliła twarz w misia. Kroki stały się głośniejsze, by w chwilę potem urwać się nagle tuż pod drzwiami do ich pokoju. Agnes zeskoczyła z łóżka i w tym samym momencie drzwi otworzyły się i do środka weszli pospiesznie kobieta z mężczyzną. Kobieta podeszła do Agnes i złapała wyrywającą się dziewczynkę za nadgarstki. Troy skuliła się na łóżku, a z jej wielkich błękitnych oczu poleciały równie wielkie łzy.
- Mamusiu – zapłakała
- Mamusia już nie przyjdzie – powiedziała chłodno kobieta i zwróciła się do Agnes – nie wyrywaj się. Ile ty masz lat, żeby się tak zachowywać?
- Sześć! – wrzasnęła Agnes i znów się szarpnęła, tym razem kobieta puściła jej rączki i dziewczynka usiadła z impetem na podłodze. – Mamo! – zawołała.
Mężczyzna w tym czasie pootwierał szafki i pakował do wielkiej torby podróżnej ubrania dziewczynek, nie zawracając sobie głowy ich składaniem.
- Ubieraj się – rzuciła kobieta do Agnes i podeszła do łóżka, w którym kuliła się trzyletnia Troyon. Zdecydowanym ruchem zdarła z niej kołdrę i posadziła na krawędzi łóżka. Wyrwała misia z rączki i odrzuciła w kąt.
- Ręce do góry! – rozkazała, zdjęła z dziewczynki pidżamkę i nałożyła jej sweterek i spodnie nie zważając na jej rozpaczliwy płacz.
-Wszystko – rzucił mężczyzna – zaniosę do samochodu, poradzisz sobie Susan?
- To tylko kolejne dwie osierocone smarkule – odparła kobieta, ubierając opierającą się Agnes.
- Gdzie mamusia i tatuś?! – krzyknęła buntowniczo Agnes.
- Nie żyją. Idziemy.
Troy podbiegła do siostry i wtuliła w nią zapłakaną twarzyczkę.
Kobieta wyprowadziła dziewczynki przed dom i niemal siłą wepchnęła do sporych rozmiarów samochodu, na którym widniał czarny napis: opieka społeczna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 22:31, 11 Lut 2007    Temat postu:

15 sierpnia 1986r.
Whitehorse, Kanada
Sierociniec ‘Quest of hope’

-Troy! Troy! I tak cię znajdę!
Kobieta ubrana w garsonkę rozglądała się po ogromnym pokoju. Zaglądała pod ustawione w równym rzędzie łóżka i otwierała kolejno wszystkie szafy. W jednej z nich odkryła skuloną między małymi, czerwonymi płaszczykami dziewczynkę, która nawet nie podniosła na nią wzroku.
- Troyon – powiedziała ciepło kobieta i uklękła na podłodze – co się stało?
- Ja nie chcę nowej mamusi – wyszeptała.
Kobieta westchnęła ciężko, wydostała z szafy dziewczynkę i usadziła ją sobie na kolanach.
- Umówmy się – powiedziała radosnym głosem – jeśli nowa mamusia nie przypadnie ci do gustu, będziesz mogła tu wrócić.
Troyon milczała szarpiąc guziczek na sukience.
- A jeśli wrócisz, stara Meg załaskocze cię na śmierć – i w dowód swoich słów kobieta zaczęła łaskotać dziewczynkę, która zawyła ze śmiechu.
-A Agnes? – zapytała cichutko
- Agnes też będę łaskotać.

W biurze, na dwóch skórzanych, ale lekko już wysłużonych fotelach siedzieli kobieta ubrana w elegancką sukienkę i mężczyzna w garniturze. Przed nimi, na biurku siedziała Agnes machając w powietrzu nogami odzianymi w białe pantofelki.
Troy weszła trzymając Meg za rękę i wpatrując się w swoje buty, takie same jak buty jej siostry. Małżeństwo poderwało się z miejsc.
- To ona – powiedziała kobieta w garsonce – jest troszkę nieśmiała.
- Hej – kobieta w sukni ukucnęła przed dziewczynką – nie ma się czego bać. Teraz jesteśmy rodziną.
Troyon wyszukała wzroku siostry, która zeskoczyła z biurka i od razu znalazła się przy niej.
- No dziewczynki, lecimy do Toronto, tam jest wasz nowy dom – rzekł dziarsko mężczyzna i podniósł niewielką walizkę, w której zmieściły się wszystkie rzeczy dziewczynek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 22:45, 11 Lut 2007    Temat postu:

22 grudnia 1997
Toronto, Kanada
Dom państwa Davis

- Agnes, co ty wyprawiasz? – szepnęła z oburzeniem Troyon do siostry, która właśnie wyrzucała swoją torbę przez okno. – Jak matka cię przyłapie, to będziesz miała szlaban do końca życia.
- Jestem już pełnoletnia siostrzyczko, mogę robić co chcę – odparła dziewczyna i pomachała do kogoś stojącego pod oknem. – Zresztą, zanim się zorientują, że mnie nie ma, będę już daleko.
Troy spuściła głowę i westchnęła, potem spojrzała smutno na siostrę.
- Ty naprawdę nie zamierzasz wracać, co?
- Troy, ja tu się duszę. Mam dość tego miasta, muszę znaleźć miejsce, gdzie będzie inaczej.
- Lepiej?
- Po prostu inaczej. – odparła i przytuliła siostrę – kocham cię, mała, nie zapominaj o tym.
Po tych słowach przerzuciła nogi nad parapetem i chwytając się framugi okna zeskoczyła na ziemię. Troyon wyjrzała za nią. Zobaczyła jak siostra całuje się z wysokim brunetem i pochyleni biegną w stronę tylnej furtki. Potem dostrzegła coś jeszcze, pod bramą stał policyjny radiowóz. Zdezorientowana zauważyła dwóch mundurowych pod drzwiami wejściowymi, a w chwilę potem usłyszała dzwonek. Pod drzwiami swojego pokoju, wychodzącymi na korytarz, zauważyła światło i usłyszała kroki matki.
- Agnes! – zawołała.
Siostra wyprostowała się gwałtownie, zauważyła policjantów pod drzwiami i ruszyła biegiem w stronę okna. Troyon wciągnęła ją do domu w momencie, gdy drzwi wejściowe stanęły otworem.
Teraz obie siostry wychylały się przez okno.
- Pani Davis? – zapytał wyższy policjant i zdjął z głowy czapkę.
- Tak – odparła bardzo słabym głosem kobieta, próbując mocniej opatulić się podomką.
- Z przykrością muszę panią zawiadomić, że pani mąż został znaleziony martwy w swoim biurze, dziś w godzinach popołudniowych.
Troyon wypadła na korytarz i zobaczyła, jak jej przybrana matka osuwa się na kolana.
-To nie możliwe, tata mówił, że dziś wróci późno – wyszeptała z trudem.
- Przykro mi – powiedział policjant.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 22:55, 11 Lut 2007    Temat postu:

25 grudnia 1998
Toronto, Kanada
Dom państwa Davis

Troyon beznamiętnie dźgała kawałek indyka widelcem. Na przeciw niej, po drugiej stronie elegancko nakrytego stołu siedziała Agnes i robiła dokładnie to samo ze swoją porcją mięsa. Pani Davis, ich przybrana matka, siedziała sztywno u szczytu stołu w wytwornej garsonce.
- Co się z wami dzieje? – zapytała chłodno.
Dziewczyny wymieniły spojrzenia. Troyon westchnęła. Na świecie były tylko dwie osoby, które kochała: Agnes i pan Davis. Odkąd go zabrakło, pani Davis stała się dla nich jeszcze bardziej obca i oziębła.
- Nic – odburknęła Agnes opierając łokcie na stole.
- Łokcie – syknęła pani Davis. – Jeśli nie zamierzacie jeść, możecie sprzątnąć ze stołu – dodała, przetarła serwetką usta, ostentacyjnie rzuciła ją na talerz i rozkołysanym krokiem wyszła z salonu.
- Tęsknie za tatą – szepnęła Troy nie ruszając się z krzesła.
- Ja też, mała – kiwnęła głową Agnes – ja też. A poza tym nie lubię indyka - dodała i puściła do Troy oczko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 23:02, 11 Lut 2007    Temat postu:

11 lutego 2000
Toronto, Kanada

Troy pchnęła ciężkie drzwi i wyszła z klubu na ulicę. Wiatr rzucił jej w oczy płatni śniegu.
-Troyon! – usłyszała wołanie i odwróciła się. Zaśmiała się krótko i pokręciła głową.
- Tom?
- Idziesz do domu? – zapytał wysoki chłopak o zielonych oczach.
- Idę na autobus – odparła odwracając się na pięcie i ruszając w swoją stronę.
- Jest późno – chłopak zrównał z nią krok – to niebezpieczne tak chodzić po nocach. Zwłaszcza gdy jest się uroczą blondyneczką.
Zatrzymała się i spojrzała na niego z udawanym rozgniewaniem na twarzy.
- Sam jesteś blondyneczka – rzuciła i uśmiechnęła się lekko – Co innego zatem proponujesz?
- Możemy łazić po mieście aż umrzemy z zimna, albo... – uśmiechnął się krzywo
- Albo co? – zapytała pochylając się nieco w jego stronę.
- Albo przenocujesz u mnie – odparł, a na widok jej miny dodał szybko – Mam pokój gościnny, nie będę cię molestował, obiecuję.
Troyon skrzywiła się i spojrzała na buty.
- Ani trochę? – zapytała cicho
- Ani, ani.
- Nawet odrobinkę?
- Nie. – odparł kładąc rękę na piersi.
- Hmm, wobec tego idę na autobus – powiedziała i chciała odejść, ale Tom złapał ją za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 23:09, 11 Lut 2007    Temat postu:

1 czerwca 2000
Toronto, Kanada
Mieszkanie Tom’a i Troy

Troy wolno wchodziła po schodkach do sypialni obładowana kartonami. Gdy była juz na samej górze, zahaczyła stopą o podwinięty dywan i runęła na ziemię, a wraz z nią wszystkie kartony. Do pokoju wbiegł przerażony hałasem Tom.
- Uważaj Troy, bo się przewrócisz – zażartował i podał dziewczynie rękę. Troyon zamiast wstać pociągnęła go tak, że wylądował na niej. Leżeli na podłodze całując się i zrywając z siebie ubrania.

Tom pocałował ją w czoło i uśmiechnął się. Troy mocniej objęła go w pasie i poruszyła się pod kołdrą.
- Lepiej dokończmy rozpakowywanie, zanim rozkradną nam rzeczy z ulicy – wyszeptała, wyszła z łóżka i zaczęła zbierać porozrzucane po pokoju ubranie.
- Ale potem – powiedział Tom podążając za nią i obejmując ją w pasie – przetestujemy tak inne pokoje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 23:19, 11 Lut 2007    Temat postu:

12 marca 2002
Toronto, Kanada
Mieszkanie Tom’a i Troy

- To była ona? – zapytała Troyon zaciskając zęby i modląc się w duchu, by powiedział, że nie.
- Tak – odparł Tom roztargnionym głosem szukając czegoś usilnie po szufladach.
Zachciało jej się płakać, zrezygnowana usiadła na krześle i oparła łokcie na stole.
- Znowu chce się spotkać. – powiedziała bardziej do siebie niż do niego – Spotkasz się z nią?
- Pewnie tak – znów nawet na nią nie spojrzał.
- Tom, czy ty ją wciąż kochasz? – zapytała ledwie słyszalnym szeptem.
Chłopak nie odpowiedział, podszedł do swojej kurtki i zaczął przeszukiwać kieszenie.
- Tom! Do jasnej cholery, odpowiedz!! – krzyknęła i wstała.
- Nie, Troy. Wiesz przecież jaka jest sytuacja – odwrócił się do niej z wielkim uśmiechem na ustach. Miała ochotę podejść i pozbawić go uśmiechu pięścią, ale stała jak sparaliżowana. – spotykaliśmy się, ale to skończone. Teraz jesteśmy przyjaciółmi, wiesz przecież.
Podszedł bliżej i spojrzał jej w oczy.
- Wiesz? – zapytał, tracąc nagle pewność. Troyon potrząsnęła głową. Niczego już nie była pewna.
- Teraz ty jesteś da mnie najważniejsza, ty Troy. – powiedział obejmując ją w pasie i patrząc jej głęboko w oczy.
- Czasami mam wrażenie, że ona jest ważniejsza – wyszeptała.
Tom roześmiał się i odsunął troszkę.
- Nie jest, zaraz ci udowodnię. – powiedział i uklęknął przed nią.
- Tom, co ty...
- Troyon, wyjdziesz za mnie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Śro 14:32, 28 Lut 2007    Temat postu:

28 kwietnia 2002
Toronto, Kanada

-Zatrzymać windę!- krzyknęła na cały korytarz i stukając szpilkami o posadzkę, dobiegła do drzwi. –Dziękuję –wydyszała do wysokiego mężczyzny w garniturze i uśmiechnęła się przelotnie.
-Na które? – zapytał.
-Szesnaste – odparła i przyjrzała się sobie w lustrze. Przygładziła włosy i poprawiła bluzkę.
Na szesnastym piętrze wysiadła i nieco zdziwiona zauważyła, że mężczyzna podąża za nią. Doszła do gabinetu Ramsey’a i zwróciła się do siedzącej przy biurku sekretarki:
- Nazywam się Troyon Mill, mam umówione spotkanie.
Sekretarka wykonała szybki telefon, zapewne do szefa i ruchem ręki wskazała drzwi.
- Pan Ramsey oczekuje – powiedziała.
Troy weszła do środka i przywitała się wdzięcznie. Ramsey wskazał jej fotel, więc przygładzając spódnicę, usiadła.
- Sprawa jest jasna, panno Mill – powiedział mężczyzna odchylając się w fotelu i bawiąc się długopisem w złotej obudowie. –Szukałem właśnie kogoś takiego jak pani. Zaczyna pani od zaraz.
Troy uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową.
-Dziękuję, sir.
Ramsey wstał, obszedł biurko i przysiadł na jego krawędzi. W tym momencie do gabinetu wszedł mężczyzna z windy.
-Derek, dobrze że jesteś – powiedział z zadowoleniem Ramsey. –Wszystko gotowe?
Derek skinął głową i spojrzał na Troy.
-Panno Mill – zwrócił się do niej Ramsey –Jak szybko jest się pani w stanie spakować?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 14:47, 25 Mar 2007    Temat postu:

29 kwietnia 2002

Przyglądała się chmurom, siedząc w kokpicie czarterowego samolotu lecącego do Ugandy. Za sterami siedział Derek i podśpiewywał pod nosem jakąś nieznaną jej piosenkę. Uśmiechnęła się, gdy zafałszował boleśnie.
-Śmiejesz się ze mnie? – zapytał rozbawiony.
Spojrzała na niego i potrząsnęła głową.
- Śmieję się z twoich zdolności wokalnych –sprostowała.
Mężczyzna roześmiał się w głos.
- Inteligentna, piękna, dowcipna – wymienił- Nic dziwnego, że Ramsey z miejsca cię przyjął. On zna się na ludziach. Od razu wie, kto jest ile wart.
Troyon zaczerwieniła się i spojrzała w boczne okienko.
-Ale muszę przyznać, że angażowanie cię od razu w tak wielką sprawę jest nadzwyczajne, nawet jak na Ramsey’a. – ciągnął dalej –Nie zrozum mnie źle. Mówię tylko, że musisz być naprawdę wyjątkowa.
Nie była w stanie na niego spojrzeć, zaczerwieniona po sam koniec uszu uparcie przyglądała się chmurom za oknem.
-Mężatka? – wypalił nagle Derek, na co Troy odwróciła się do niego gwałtownie, a widząc jego minę zaczęła się śmiać. Potem podniosła dłoń ze srebrnym pierścionkiem na palcu.
-Zaręczona
-Trzymaj się – rzucił i przechylił stery podchodząc do lądowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Nie 14:48, 25 Mar 2007    Temat postu:

2 maja 2002
Arua, Uganda*

Troy w pośpiechu zawiązała buty i złapała za leżącą obok łóżka skórzaną torbę. Na podłogę wysypały się klisze. Drżącymi rękoma zgarnęła plastykowe pudełeczka i wepchnęła z powrotem do środka. W tym momencie do pokoju wpadł Derek i zamknął za sobą drzwi. Potężny wybuch wstrząsnął budynkiem i sprawił, że z okien wyleciały szyby.
-Wysadzili bramę –rzucił mężczyzna i złapał Troyon za ramię.-Musimy się spieszyć.
Pociągnął wystraszoną dziewczynę na korytarz i do schodów. Zbiegli trzy piętra w dół i wydostali się na ulicę.
-O mój Boże –szepnęła Troy i stanęła jak wryta. W niewielkim oddaleniu zobaczyła grupę ludzi. Znała niektórych z nich, wszyscy byli dziennikarzami. Wszyscy znaleźli się w Ugandzie z tego samego powodu co ona. Wojna domowa. Po chwili dostrzegła niewielki oddział wojska. Stali naprzeciw stłoczonych pod murem dziennikarzy w równym rzędzie i celowali do nich z karabinów. Czas stanął w miejscu. Zamknęła oczy gdy usłyszała serię wystrzałów i odgłos padających na ziemię ciał. Odwróciła się i wpadła w ramiona Derek’a.
-Wynośmy się stąd – powiedział drżącym głosem.



*tło historyczne oczywiście zmyślone, o.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Troyon dnia Czw 17:39, 07 Cze 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Czw 17:37, 07 Cze 2007    Temat postu:

5 maja 2002
Toronto, Kanada

Siedziała na korytarzu i przyglądała się własnym butom. W zasięgu pola jej widzenia pojawił się kubek z kawą, a zaraz za nim postać Dereka.
-Dzięki. – mruknęła.
-Wyszedł już? – zapytał mężczyzna i przysiadł obok dziewczyny.
-Nie. Kto to jest ten Widmore? – zapytała, bawiąc się białą pokrywką kubka.
-Szef szefa. – odparł Derek. – A raczej szef szefów szefa.
Skinęła tylko głową i napiła się kawy. Zastanawiała się po co w ogóle została wezwana. Gdy już miała zadać kolejne pytanie, drzwi gabinetu otworzyły się, a ze środka wyszedł uśmiechnięty Ramsey w towarzystwie człowieka, którego Troy nigdy wcześniej nie widziała. Nieznajomy skinął jej głową i odszedł bardzo oficjalnym krokiem w stronę windy.
-Troyon, Derek... zapraszam. – powiedział Ramsey i ruchem ręki wskazał im swój gabinet. Weszli do środka i usiedli w fotelach.
-Doskonała robota. Pan Widmore był bardzo zadowolony z przedstawionego mu materiału. – zaczął Ramsey. – Nie bez znaczenia jest też fakt, że jesteśmy jedyną filią, która zdobyła te informacje.
-Bo reszta nie żyje. – mruknęła Troy, a Derek zgromił ją wzrokiem.
Ramsey jednak nie usłyszał komentarza dziewczyny. Albo bardzo dobrze udawał, że nie usłyszał.
-W każdym razie mamy pozwolenie na druk z błogosławieństwem góry. – ciągnął dalej i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. – Chciałem wam powiedzieć osobiście.
Troyon siłą woli powstrzymała się przed przewróceniem oczami. Budzenie nad ranem telefonem z pilnym wezwaniem do biura raczej nie kojarzyło jej się z pochwałami i dobrymi wieściami. Zmusiła się do uśmiechu i skinęła głową.
-Świetnie. Dziękujemy. – powiedziała i wstała. Ramsey podał jej rękę, którą uścisnęła, po czym wyszła na korytarz. Wsiadła do windy pełnej ludzi i nie zwracając na nikogo większej uwagi wcisnęła przycisk. Gdy winda zatrzymała się na parterze, poczuła uścisk na ramieniu. Odwróciła się i spojrzała wprost w oczy mężczyzny, który wychodził wcześniej z gabinetu Ramseya.
-Panno Mill, doskonała robota. – powiedział, wyminął ją i zniknął w hallu. Troy stała osłupiała, aż drzwi windy zamknęły się na powrót.


to AU jest tak jakby, proszę się nie czepiać xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Czw 18:52, 07 Cze 2007    Temat postu:

13 czerwca 2004
Toronto, Kanada

Telefon dzwonił już po raz drugi. Troy w akcie desperacji przykucnęła i wysypała na chodnik zawartość torebki. Wzięła do ręki komórkę i nacisnęła zielony przycisk nim sprawdziła kto dzwoni.
-Tak? – powiedziała do słuchawki.
-Troy, to ja...
-Agnes? O Boże, Agnes! Nie odzywałaś się tyle czasu, martwiłam się o ciebie. Gdzie jesteś? – wyrzuciła z siebie, klęcząc na chodniku i starając się nie zwracać uwagi na rzucających jej zdumione spojrzenia przechodniów.
-Słu...j, musisz ... mnie zrobić... – głos w słuchawce był niewyraźny.
-Co? Agnes? Nie słyszę cię, mów głośniej. – poprosiła Troy.
-... nie mam... stracę... i mus...łam.... Dlatego... w Sydney. – połączenie stanowczo nie należało do najlepszych, a wyłowione słowa miały dziwny, metaliczny pogłos.
-Sydney? Co Sydney?
-Musz... yć. ...ocham... yczko. – jeszcze raz zabrzmiał metaliczny głos, po czym w słuchawce rozległ się głuchy sygnał.
-Agnes! Agnes!! – krzyknęła do słuchawki po czym wybrała ponownie dzwoniący do niej numer. Sygnał był jednak zajęty. Zaklęła i zaczęła wrzucać wszystkie swoje rzeczy z powrotem do torby, po czym puściła się biegiem.

Przekręciła klucz w zamku i wpadła do mieszkania.
-Tom! – zawołała od progu.
Z sypialni wynurzył się przepasany jedynie ręcznikiem chłopak.
-Czemu mi nie otwierasz? – zapytała z wyrzutem.
-Byłem pod prysznicem. – odparł dziwnym tonem.
-Dzwoniła Agnes, nie mogłam jej zrozumieć, ale mówiła coś o Sydney. Chyba ma kłopoty. Nie mogę się do niej teraz dodzwonić. Polecę tam, wezmę urlop w pracy, poproszę Ramsey’a i polecę. – wyrzuciła z siebie na jednym oddechu i dopiero teraz na niego spojrzała. – Nie jesteś mokry. – zauważyła.
-Co? Troy, uspokój się. Nie możesz wszystkiego rzucić i wyjechać do Sydney, bo twoja zwariowana siostra tak mówi. – odparł Tom.
-Skoro byłeś pod prysznicem to czemu nie jesteś mokry? – zapytała, podnosząc głos.
-Bo dopiero miałem go wziąć... – odpowiedział natychmiast, łapiąc ją za ramiona. – Musisz się uspokoić. Może zejdziemy do pubu na drinka? – zapytał i uśmiechnął się lekko.
Spojrzała mu w oczy i skinęła głową.
-Ok. Masz rację.. Odbija mi. – westchnęła, oplotła mu ręce wokół szyi, a brodę oparła na ramieniu. Wtuliła się w niego i przymknęła oczy.
-To ja idę się ubrać. Nie ruszaj się stąd. – powiedział Tom, pocałował ją szybko w usta i zniknął w sypialni. Troy wzruszyła ramionami i nie zamierzając czekać poszła za nim.
-Znowu nie pościeliłeś łóżka. – rzuciła do niego lekko i skręciła do łazienki.
-Troy, nie... – krzyknął za nią Tom, ale ona już otworzyła drzwi. Usłyszała odgłos tłuczonego szkła, a w chwilę później ujrzała nagą kobietą pochyloną nad szczątkami flakonika jej perfum.
-Martha... cóż za niespodzianka. – rzuciła Troy i zatrzasnęła drzwi z taką siłą, że niemal wypadły z framugi.
-To by było chyba na tyle jeśli chodzi o „tylko przyjaciół”. – stwierdziła, wybiegła z sypialni, a potem z mieszkania. Zatrzymała się dopiero pod drzwiami Dereka i próbując złapać oddech, nacisnęła dzwonek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Sob 21:20, 09 Cze 2007    Temat postu:

15 czerwca 2004
Toronto, Kanada
część I

Nie mogła znieść spojrzeń jakie rzucał jej z drugiego końca stołu Derek. Wybitnym zainteresowaniem obdarzyła zatem mały, srebrzysty długopis, który włączała i wyłączała w zastraszającym tempie.
-Troyon, możesz... – zwrócił się do niej Ramsey, a wtedy poczuła na sobie nie tylko wzrok Dereka, ale również piętnastu pozostałych osób przebywających w pomieszczeniu. Zaczerwieniła się i nerwowo odłożyła długopis na stół. Nieznośny przedmiot poturlał się wolno ku krawędzi (dokładnie prześledziła drogę jaką przebył), po czym upadł z brzękiem na podłogę. Westchnęła i weszła pod stół, znikając wszystkim z pola widzenia. Odetchnęła głęboko mając ochotę tu zostać. Sięgnęła akurat po długopis, gdy w jej torbie rozdzwonił się telefon. Chciała podnieść się jak najszybciej, co zaowocowało silnym uderzeniem głowy w stół. Ramsey przerwał swój wykład i westchnął zirytowany.
-Troy?
Wylazła spod stołu i poprawiła garsonkę.
-Już, już, przepraszam. – rzuciła i wyjęła telefon z torby z zamiarem wyłączenia. Gdy jednak trzymała go w dłoni, spojrzała na wyświetlacz. – Muszę to odebrać. – zwróciła się do Ramsey’a i wybiegła z gabinetu na korytarz.
-Tak? – rzuciła w słuchawkę, gdy tylko znalazła się na zewnątrz.
-Panna Mill?
-Tak. – potwierdziła.
-Obawiam się, że miała pani rację.
Troy nie odpowiedziała, przemierzyła już cały korytarz i znalazła się w damskiej toalecie, gdzie odgłos stukających o kafelki szpilek wracał echem ze zdwojoną mocą.
-Panno Mill?
-Tak? – uświadomiła sobie, że jest to jedyne słowo, które do tej pory wypowiedziała do słuchawki, więc dodała – Słucham...
-Agnes Mill figuruje teraz na liście osób zaginionych.
-Tak. – stwierdziła po raz kolejny. – Domyślam się. Znaczy... wiem. Dziękuję.
Rozłączyła się i wcisnęła telefon w kieszeń garsonki. Potem podeszła do umywalki i oparła na niej ręce, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Odkręciła wodę, nabrała nieco na dłonie i przemyła twarz nie przejmując się rozmywającym się makijażem. Ponownie spojrzała w lustro i wzięła głęboki oddech. Sięgnęła po papierowy ręcznik, którego oczywiście teraz musiało zabraknąć i poczuła, że wzbiera w niej złość. Uderzyła pięścią w plastikowy pojemnik, a potem jeszcze raz i jeszcze. Okładała go rękoma tak długo, aż nie pękł i nie poranił jej dłoni. Wtedy osunęła się na kolana i zaczęła histerycznie płakać.
-Troy? – usłyszała głos Dereka pod drzwiami. – Jesteś tam?
Troy nie miała ochoty z nim rozmawiać. Nie miała ochoty rozmawiać z nikim. Poderwała się na nogi i nie myśląc już logicznie otworzyła okno. Znajdowało się na szesnastym piętrze, ale Troyon wiedziała, że dookoła budynku biegnie szeroki gzyms. Podciągnęła się na rękach i uklękła na parapecie. Po namyśle zdjęła szpilki i położyła je obok siebie, a potem boso stanęła na gzymsie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Sob 22:37, 09 Cze 2007    Temat postu:

15 czerwca 2004
Toronto, Kanada
część II

Wychyliła się ponad krawędzią i jęknęła. Szesnaście pięter pod nią, na parkingu zebrał się tłum gapiów. Wszyscy zgodnie zadzierali głowy i śledzili każdy jej ruch z żądzą sensacji. Przyciągnęła nogi do klatki piersiowej, oparła na nich głowę i nakryła ramionami. Nie było chyba na świecie rzeczy, której nienawidziła bardziej niż zwracania na siebie uwagi.
-Zachowaj spokój. – usłyszała głos wzmocniony przez megafon i spojrzała w dół z niedowierzaniem. Z tej odległości wóz strażacki, radiowóz i karetka wyglądały jak modele samochodzików, jakimi bawiły się z Agnes, gdy były małe. Pokręciła tylko głową i zaśmiała się nerwowym, krótkim śmiechem.
-Dlaczego chcesz to zrobić? – ktoś niespodziewanie pojawił się w oknie biura sąsiadującego z damską toaletą. Spojrzała na mężczyznę z miną, jakby właśnie ukazał jej się co najmniej Elvis i to w sukience ciotki Meg.
-Mam na imię Edward, możesz mówić mi Eddie. Mogę? – zapytał wychylający się z okna osobnik i wskazał ruchem brody gzyms. Wzruszyła tylko ramionami, więc po chwili już siedział przy niej.
-Dlaczego chcesz skoczyć?
-Nie chcę. – odparła po prostu, nie patrząc na niego.
-I dlatego siedzisz na gzymsie? – zapytał niemal wesołym tonem.
-Nie. – powiedziała ze zniecierpliwieniem. – Nie chcę skoczyć, rozumiesz?
-Wiesz kim jestem? – kontynuował po chwili milczenia. Nie zamierzała odpowiadać. Nie obchodziłoby jej nawet gdyby był królem Mikronezji. Obrzuciła go oszczędnym spojrzeniem i stwierdziła, że na „mikro” to on się raczej nie nadaje. Uśmiechnęła się do własnych myśli i podrapała z roztargnieniem po nosie.
-Jestem negocjatorem policyjnym. – ciągnął, nie zrażony jej obojętnością.
-Świetnie dla ciebie. – stwierdziła z nutką entuzjazmu. – Kiedyś chciałam takim zostać, ale nie zdałam testów psychologicznych. – dodała, przyglądając się teraz swoim palcom u stóp. Uśmiechnął się do niej łagodnie i mówił dalej:
-Przysłali mnie tutaj, bo mnóstwo ludzi się o ciebie martwi.
-Ja. Nie. Chcę. Skoczyć. – wycedziła. – Tylko tu siedzę, dlaczego do cholery nie mogę tu siedzieć?
-Troyon... gzyms budynku biurowego na wysokości szesnastu pięter nie jest najlepszym miejscem do „tylko siedzenia”. – zauważył.
-Ale ja naprawdę... – mruknęła chowając głowę w ramionach. – Naprawdę tylko tu siedzę, nie chcę skoczyć, nie chcę się zabić. Nie wiem o co to całe zamieszanie, Eddie. – poczuła łzy w oczach. – Chciałam tylko zniknąć... – dodała cicho.
-Już dobrze. – powiedział opanowanym głosem. – Daj rękę. Obiecuję cię gdzieś schować. – uśmiechnął się do niej szeroko i szczerze, gdy podniosła na niego zaczerwienione oczy. Spojrzała na wyciągniętą do niej dłoń i pociągnęła nosem. Potem bardzo powoli i niepewnie chwyciła rękę Edwarda, który natychmiast przyciągnął ją do siebie, odciągając tym samym od krawędzi. Zaskoczona wpadła w jego ramiona i nie mogła się odsunąć, chociaż próbowała z całych sił.
-Spokojnie, już dobrze. – powiedział jej cicho, wprost do ucha i pogładził po plecach, a wtedy rozpłakała się na dobre. Dał jej chwilę, po czym zawołał kogoś po imieniu i w oknie biura pojawiły się dwie inne osoby. Wciągnęli Troy do środka przy akompaniamencie oklasków i krzyków dobiegających z parkingu.
Kiedy szli korytarzem, odprowadzani ciekawskimi spojrzeniami, Troy zatrzymała się gwałtownie i odwróciła, ale Eddie złapał ją za rękę.
-Zostawiłam szpilki w łazience. – wyjaśniła żałośnie.
-I tak nie będą ci potrzebne... – mruknął sam do siebie Edward, ciągnąc ją w stronę windy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Troyon
Cyberpojebaniec



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 23953
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd

PostWysłany: Pon 0:13, 16 Lip 2007    Temat postu:

22 lipca 2004
Whitby, Kanada
Whitby Mental Health Centre*

Słońce odbijało się refleksami od tafli jeziora i raziło w oczy dwa razy bardziej niż zazwyczaj. Siedziała na ławce zastanawiając się, dlaczego lekarze tak bardzo nalegają na codzienne spacery. Nikt tak naprawdę nigdy nie spacerował. Zazwyczaj pacjenci po prostu rozkładali się na trawie pogrążając się w swoich małych bądź dużych szaleństwach. Rozważała właśnie wskoczenie do wody w ubraniu, jak na psychicznie chorą przystało, gdy usłyszała miękki głos tuż za plecami.
-Troyon... – odwróciła się i zobaczyła kobietę w średnim wieku, w blado różowym fartuchu, z identyfikatorem zawieszonym na szyi, od którego odbijały się promienie słoneczne uniemożliwiając dostrzeżenie liter bądź zdjęcia. Troyon jednak znała tę osobę, bo nawet nie zaszczyciła spojrzeniem migoczącej plakietki. Uśmiechnęła się tylko lekko.
-Grace...
-Masz gościa. – powiedziała kobieta. Troy zmarszczyła czoło i wstała.
-Kto? – zapytała rzeczowo.
-Tom Lewis. – odparła tym samym, doskonale wyćwiczonym, łagodnym głosem. Blondynka skinęła jedynie głową i wlepiła wzrok w czubki swoich butów. Całą uwagę poświęciła dokładnemu ich przestudiowaniu. Nie miały sznurówek. Troy zawsze zastanawiała się, dlaczego szpitalne buty nie były wiązane.
-Powiedz mu, żeby zostawił mnie w spokoju. – powiedziała wreszcie i wróciła na swoją ławkę. Podciągnęła kolana pod brodę i objęła je ramionami.
-Głupie imię.
-Słucham? – zapytała beznamiętnie w kierunku źródła głosu, którym okazała się dość niska brunetka, o prostych włosach, zwisających smętnie do połowy pleców.
-Powiedziałam, że to głupie imię. – powtórzyła i przysiadła obok na ławce. – Troyon. Co za idiota dał ci tak na imię?
Blondynka mierzyła ją przez chwilę wzrokiem, po czym spojrzała z powrotem na jezioro.
-Dlaczego nie mamy sznurówek, Reg?
-Żeby się na nich nie powiesić z żalu, że jesteśmy popaprani. – odparła beztrosko brunetka.
-Powiesiłabyś się?
-Hej, to nie ja próbowałam się zabić, słonko. – przypomniała Regina.
-Nie próbowałam się zabić. – powiedziała Troy i zdała sobie sprawę, że jest to prawdopodobnie tysięczny raz kiedy powtarza to zdanie.
-Jasne. Wiesz kiedy cię stąd wypuszczą? Kiedy wreszcie przyznasz, że masz skłonności samobójcze i nie jesteś w stanie poradzić sobie z ogromnym, brzydkim, okrutnym światem, bo jesteś taka biedna, mała i niekochana. – rzuciła z kpiną. – Więc? – zapytała po chwili milczenia.
-Miałam być chłopcem o imieniu Troy. Moi rodzice mieli taki... wewnętrzny żart. „Troy on milk”. Czyli, że Troy miał rosnąć zdrowo na mleku, co było jednocześnie idiotycznym nawiązaniem do naszego nazwiska – Mill. – pokręciła głową i westchnęła. – Urodziłam się ja. Rodzice nie mogli mi dać na imię Troy, więc wymyślili sobie Troyon. Troyon Mill.
Reg przyglądała się jej z uwagą i miną nie wyrażającą kompletnie niczego. Wreszcie parsknęła śmiechem.
-To najbardziej żałosna historia rodzinna jaką słyszałam, T. – wydusiła.
-Tak, wiem. Jeśli komuś powtórzysz... Znajdę sznurówki. – ostrzegła i uśmiechnęła się, wymownie mrużąc oczy.


*szpital został zamknięty w 1996, ale sceneria mi się podobała, to wzięłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin