Forum Gra LOST RPG Strona Główna Gra LOST RPG
Witaj na forum Lost RPG.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dean Winchester - flashbacki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:31, 09 Maj 2007    Temat postu: Dean Winchester - flashbacki

Flashback I
Denver, 1995


Zbiegł po schodach, jak zwykle pamiętając i przeskakując uszkodzony stopień, do naprawy którego nikt się nie kwapił. Zarzucił plecak na ramię, wchodząc do kuchni. Na blacie leżały już przygotowane szare, papierowe torebki z lunchem, które matka naszykowała dla niego i ojca. Jak codzień - skrzywił się, ale wziął swoją bez protestu.
Odkąd skończył szkołę, pracował w fabryce ojca, bo jak mówiła matka, nie było ich chwilowo stać, na to żeby poszedł do college’u. Dean miał poważne wątpliwości, czy będzie ich stać kiedykolwiek, ale nigdy tego głośno nie powiedział. Tym bardziej, że miał Plan. Plan który miał zacząć się urzeczywistniać już za chwilę.
Do kuchni przydreptał czternastoletni Sammy i niepewnie rozglądając się po niej, poprawił zjeżdżające z nosa okulary. Dean spojrzał na brata i poczuł wyrzuty sumienia, gdyż nie dalej jak tego ranka, dobrał się do skarbonki Młodego (w myślach po raz pierwszy ciesząc się, że jest taki dziecinny) i pożyczył bez jego wiedzy wszystkie oszczędności, zbierane mniej więcej od trzech lat na wymarzonego peceta. Dean nabazgrał także liścik, w którym obiecywał, że kupi Samowi milion razy lepszy komputer, niż ten zdoła sobie zażyczyć.
Spakował lunch do plecaka, pożegnał się z matką cmokając ją w policzek, Sammy'ego przyjacielsko trzepnął w ucho i wybiegł z domu, kuchennym wyjściem.
Zaczekaj na ojca! krzyknęła za nim mama. Pojedziecie razem.
Ale Dean udał, że nie słyszy, przyspieszył tylko kroku. Wydostał się szybko z rodzinnej farmy, odkopując wściekłego psa, szarpiącego go za nogawkę i prawie biegiem pokonał dystans dzielący go od przystanku autobusowego. Z rozkładu jazdy wynikało, że musiałby czekać jeszcze pół godziny, ale jemu dzisiaj wybitnie się spieszyło. Stanął na poboczu i wyciągnął rękę, z uniesionym do góry kciukiem, w bok. Zatrzymał w ten sposób czarnego pickupa.
Do centrum? zapytał faceta w przepoconej koszulce. Kierowca skinął głową. Chłopak bez namysłu wskoczył na przednie siedzenie. Później było już tylko z górki. Dworzec, pociąg. A pociągiem prosto do Waszyngtonu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nina dnia Pon 0:41, 12 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:43, 19 Maj 2007    Temat postu:

Flashback II
Sacramento, 2000


Starł strużkę potu spływającą mu po skroni. Było cholernie gorąco - byłoby tak nawet gdyby nie musiał założyć garnituru. Poprawił słuchawkę w uchu i rozluźnił nieco duszący go pod szyją krawat.
Czekał na sygnał, który jednak nie nadchodził. Dyskretnie poprawił kaburę z bronią, dziś wyjątkowo ciążącą mu na piersi.
Najwyższy stopień skupienia i koncentracji przerwał mu dzwonek telefonu. Z westchnieniem irytacji spojrzał na wyświetlacz.
‘Sammy’. No tak, pewnie. Zawsze w odpowiednim momencie. Coś jednak nie pozwoliło mu nie odebrać – brat nie dzwoniłby przecież w celu poprzerzucania się docinkami, czy pogawędki. Trzymając telefon w jednej ręce, otworzył klapkę palcem wskazującym i przyłożył słuchawkę do ucha.
Lepiej żeby to było coś ważnego. warknął na powitanie. Odpowiedziała mu cisza.
Sammy? zapytał, jednocześnie odwracając się na piecie dookoła własnej osi i kontrolując czy wszystko jest w porządku. Co do cho…
Musisz przyjechać do domu. usłyszał w końcu, a głos brata był cichy i poważny.
Co się stało? zapytał oczywiście. Kiedy poskładał wszystko do kupy – Sam dzwoniący do niego, podczas gdy od czasu kiedy Dean uciekł ich kontakt był raczej sporadyczny, i każący mu przyjeżdżać – zdenerwował się nie na żarty. Wiedział już, że albo coś stało się jemu, Sammy’emu, albo rodzicom.
Do domu rodziców uściślił Sam, jakby kompletnie nie usłyszał pytania brata.
Sammy, do cholery. wycedził przez zęby, przecierając czoło. W tym momencie ze zdenerwowania było mu jeszcze bardziej gorąco. Co. Się. Stało?
Po prostu przyjedź do domu powiedział zdenerwowany. Jak długo ci to zajmie? Możesz wyruszyć teraz? Dobrze by było, gdybyś zdążył tutaj przed lokalną policją...
Przyjadę. powiedział, rozglądając się nerwowo wokół siebie. Wsiądę w pierwszy samolot i będę najdalej za pięć, sześć godzin, tylko Sammy, MUSISZ powiedzieć mi, co tam się stało. dodał dobitnie, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Odpowiedział dopiero po chwili.
Mama nie żyje. Długa cisza. A ojciec jest nieprzytomny.
Co ten skurwysyn jej zrobił? zapytał, zaciskając pięści i szczęki. Był niemal pewien, że ojciec znów się upił i tym razem spełnił swoje, puste dotąd, groźby.
To nie on odparł Sam cicho. Ona... Przyjedź i sam zobaczysz. Ojciec nie mógłby zrobić czegoś takiego, nawet pijany.
Dean wziął głęboki oddech, starając się pohamować emocje.
Jestem w Kalifornii, nie zdążę przyjechać zanim dotrze tam policja. powiedział w końcu.
Więc się pospiesz! Zrób cokolwiek, zresztą... głos brata w słuchawce ucichł, jednak po chwili zabrzmiał znowu. Muszę kończyć. Po prostu przyjedź.
Jeszcze przez chwilę stał, wsłuchując się w głuchą ciszę, jaka została w słuchawce po tym, gdy Sam się rozłączył.

***
Nie możesz jechać szybciej? warknął, nachylając się w stronę kierowcy. Mężczyzna rzucił mu niepewne spojrzenie, spoglądając w lusterko wsteczne. Doskonale zdawał sobie sprawę kogo wiezie. Dean westchnął i oparł się z rozmachem na tylnim siedzeniu, zagapiając w szybę. Wiadomości docierały do FBI szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Gdy tylko dokończył zadanie – zadzwonił jego zwierzchnik z wiadomością, że seryjny morderca, którego starają się dorwać już od dawna, zaatakował ponownie. W związku z tym, ze uderzył w rodzinę Winchesterów a Dean jako agent miał doskonałe wyniki, postanowili dopuścić go do tej sprawy.
Czarny samochód, z zaciemnionymi szybami podjechał prosto na płytę lotniska. Samolot miał wystartować lada chwila, pilot zawiadomiony że razem z pasażerami ma mieć na pokładzie agenta FBI, tylko czekał na sygnał. Dean wysiadł z samochodu, przelotnie pokazał odznakę i już po kilku minutach sadowił się na fotelu w pierwszej klasie. Samolot wystartował a Dean przymknął oczy, mając nadzieję że lot do Denver zleci mu szybko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nina dnia Pon 0:41, 12 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:59, 13 Cze 2007    Temat postu:

Flashback III (sequel II)
Denver, 2000


W pięć godzin, milion przekleństw na za ciasny kołnierzyk, za wysoką temperaturę i zbyt wolną prędkość później, czarne BMW podjechało na podwórko przed domem, z którego Dean uciekł pięć lat temu i w którym od tej pory się nie pojawił. Kierowca zgrabnie wyminął wciąż zaparkowane tu, liczne samochody policyjne. Nie zdążył jeszcze zgasić silnika, a Dean już wysiadał, trzaskał drzwiami i szedł szybkim krokiem w kierunku ganku, na którym stała jedyna osoba, która mogła być Sammy’m. Nie poznał go w pierwszej chwili, zważywszy fakt, że kiedy ostatni raz się widzieli, brat sięgał mu zaledwie do ramienia, a teraz miał prawie dwa metry wzrostu, był prawie tak szeroki w barach jak on i generalnie, nie był już małym Sammy’m.
Drogę zastawił mu gruby policjant, z miejscowego posterunku, który miał na brodzie (mógłby przysiąc) pozostałości po pączku. Dean wyciągnął odznakę, zamachał mu przed oczami, usiłując go wyminąć, ale facet, jak to zwykle ze zwykłymi gliniarzami bywa, przebąkiwał coś o tym, że FBI tu nie potrzeba i on nic nie wie o tym, jakoby miało się zjawić.
Spieprzaj mi z drogi. warknął Dean uprzejmie, a policjant widząc innych agentów podążających za nim, posłusznie się przesunął. Obrzucił jeszcze zdegustowanym spojrzeniem tłumek sąsiadów, dla których tego typu sensacja była nowością, rzucił w przestrzeń głośno i wyraźnie, mając nadzieję że usłyszą:
Na co ci idioci się gapią? i podszedł do Sama.
Długo ci zleciało. powiedział Sammy, poważnym i spokojnym głosem.
Te pieprzone drogi prowadzące na to zadupie mogłyby zniszczyć im podwozie, więc jechali dwie mile na godzinę. odparł z irytacją.
Tato jest już w szpitalu powiedział cicho. Mama… Jeszcze leży w domu. Jeśli chcesz, to możesz iść ją zobaczyć, ale to nic… przyjemnego.
Przez chwilę bił się z myślami, po czym przekroczywszy taśmę policyjną rozciągniętą w drzwiach. Wszedł do salonu i podszedł do mężczyzny, który w dalszym ciągu zabezpieczał dowody. Ciało, które leżało na kanapie, wcale nie przypominało ich mamy. Dean stał chwilę, wpatrując się tępo w zmasakrowane zwłoki, po czym wyszedł na dwór, lekko pobladły na twarzy. Był fachowcem, ale kiedy coś takiego uderza w najbliższych, zawsze potrzeba chwili, żeby odzyskać nad sobą panowanie. Rozpiął marynarkę, poluzował krawat i szarpnął za guzik koszuli przy szyi, w efekcie go odrywając. Wziął głębszy oddech i odwrócił się przodem do Sama.
Co z ojcem?
Nie wiem odpowiedział. Nie mogłem z nim jechać, musiałem czekać tutaj. Powiedzieli, że zadzwonią, jak już coś będzie wiadomo.
To ten skurwiel, Sylar. mruknął po chwili. W drodze dostał informacje o tym, co do tej pory udało się ustalić - za każdym razem podobny sposób działania, z domu nic nie ginie, zabójca napada tylko po to, żeby zabić.
Sylar? powtórzył Sammy, unosząc brwi do góry.
Seryjny morderca. Zanim dotarł do Denver, przejechał przez Stany i wykończył ponad dwadzieścia osób. powiedział gorzko. Sammy, on zabija dla samego zabijania. mruknął i przejechał dłonią po twarzy.
Sam przetarł oczy, zagryzając nerwowo wargę.
Nie mogę tu zostać dłużej niż kilka dni powiedział po kilku minutach milczenia, nagle zmieniając temat. Muszę wracać do szkoły.
Dean przyjrzał się bratu uważnie.
Zostałem do tego przydzielony. powiedział, po dłuższej chwili milczenia. Mógłbyś zostawić szkołę na trochę… powiedział, sam nie wiedząc skąd ten pomysł.
Razem złapalibyśmy tego skurwysyna…
Sam uśmiechnął się nieładnie.
I jak to sobie wyobrażasz? zapytał gorzko. Ty będziesz biegał z bronią, a ja z kodeksem karnym i jak już go złapiemy, to zacznę czytać na głos, ile lat mu grozi?
Zostaw szkołę i wstąp do FBI. powiedział, ignorując to, co przed chwilą wygłosił Sammy. Jedź ze mną.
Pogrzeb będzie za dwa dni zmienił temat, z kwaśną miną, jednoznacznie wskazującą na to, że nie ma zamiaru dać się namówić.
Nie dam rady sam. powiedział w końcu, nie zważając na próbę zmiany tematu.
Pewnie, że dasz stwierdził, marszcząc czoło.
Może, ale kto powiedział, że chcę? mruknął, już do siebie. Widział, że nic nie wskóra, więc westchnął i odwrócił się na chwilę plecami do brata. Zajrzał w głąb domu, w którym panował mrok i cisza. Po upływie kilkunastu, może kilkudziesięciu sekund, spojrzał na Sama. Na jego twarz wypłynął normalny, deanowy wyraz.
Bierz swoje rzeczy.
Dean, jeśli myślisz, że mnie do tego zmusisz, to chyba Waszyngton źle ci zrobił zirytował się Sam lekko.
Chcesz spać w domu? zapytał, unosząc brwi wysoko. Zabieram cię do hotelu, nie do Waszyngtonu, palancie. Po drodze pojedziemy sprawdzić co z ojcem, a jutro zaczniemy załatwiać… pogrzeb. dodał.
Sammy nie odezwał się już, podniósł swóje plecak i zarzucił go na ramię, po czym spojrzał na Deana wyczekująco.
Dean przewrócił oczami i wskazał zapraszającym gestem samochód, zaparkowany zaledwie kilka metrów od schodków na ganek.
Mam ci otworzyć drzwi, jak prawdziwej damie? zakpił, obrzucając morderczym spojrzeniem pączkowego policjanta, który otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale zrezygnował.
Gdzie jedziemy? zapytał Sammy, podchodząc do samochodu.
Wiesz gdzie zabrali ojca? odpowiedział pytaniem.
Do Denver Health odparł.
Wobec tego, jedziemy do Denver Health. powiedział, wsiadając do samochodu i zatrzaskując drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin