Gra LOST RPG

Scheat

Już po raz drugi tego dnia wyrżnęła w tą samą półkę skalną.
Simon! Polly! Ta cholera chciała się zabić!
Wrzasnęła w przestrzeń.

Sal

Pauline spojrzała z zaskoczeniem na FDlorence, która najpierw wpieprzyła się o jakąs skałę, a teraz wrzeszczała coś o samobójcach.
Cholera jasna, tydzien pełen pieprzonych wrażen, tak?! warkneła, wstając.

[Wychodzi: Polly]

Scheat

Ciagle rozcierając sobie swoje obolałe czoło, wyleciała spanikowana za Polly.
--Polly zaradzi..--
[Wychodzi: Florence]

Wilk

- Ze co?
Switnie. Kolejny psychopata ta tej pieprzonej wyspie. Po prostu swietnie.

[wychodzi: Simon]

Wilk

[wchodzi: Simon]

Szybko chwycil Berette i wepchnal ja za pasek. Do plecaka zaladowal poltoralitrowa butelke swierzej wody i zarzucil go na ramie.
- Gotowa? - zwrocil sie do Polly, ktora weszla zaraz za nim.

Sal

{przychodzi: Polly]
Weszła szybko do wnęki Simona i klęknęła przy swoim plecaku.
Opróżniła go ze zbednych rzeczy, zostawiajac w srodku prawie pełną butelkę z wodą.
Wstając upewniła się, czy pistolet, na pewno spoczywa za jej paskiem.
Spoczywał i miał się dobrze.
Ruszyła w stronę ogniska stwierdzajac, że umyje się potem. teraz nie było czasu na nic.
[Wychodzi: Polly]

Wilk

Nie odpowiedziala.
Simon wzruszyl ramionami i ruszyl za nia w strone ogniska. Nie bylo czasu do stracenia.

[wychodzi: Simon]

Sal

[Przychodzi: Polly]
Irytował ją fakt, że musi łazić do wnęki Simona po najdrobniejsza rzecz. Przelotnie pomyslała o Brianie, który wciąż pewnie leżał w jej wnece.
--Flroence sie nim zajmuje, cholera jasna, na pewno-- pomyślała, wyjmując z torby t-shirt, krótkie spodenki i jakąś bieliznę, po czym ruszyła w stronę niby-pryszniców.
[Wychodzi: Polly]

Sal

[Przychodzi; Polly]

Wpadła do jaskini Simona i chwyciła swój plecak, jeszcze nierozpakowany p owczorajszej wyprawie. Wyjęła puste butelki, wsadziła pełne, dorzuciła kilka leżących na ziemi, zupełnie nie swoich owoców i wyciągnęła ręcznik ze swojej torby, złożyła w równą ksotkę i włożyła do plecaka.
Na odchodnym sprawdziła jeszcze, czy pistolet jest na pewno naładowany.

[Wychodzi: Polly]

Wilk

[przychodzi: Simon]

Simon dowlokl sie jakos do swojej wneki i rzucil sie na poslanie. Zasnal niemal natychmiast.

Sal

[Przychodzi: Polly]

Weszła po cichu do jaskini Simona i przyklękła przy swojej torbie.
Miała zamiar wrócić do swojej wnęki, zrobić selekcję prania, pomęczyć sie nad rownaniami z map Danielle, odpocząć. A potem upichcić coś razem z Florence, bo najwyraźniej nikt nie przejmowal sie tutaj czymś tak cholernie prozaicznym, jak odżywianie organizmu.
Założyła torby na ramię i, uginajac się pod ich ciężarem, rpzeszła do swojej prywatnej wnęki.

[Wychodzi: Polly]

Wilk

Simona obudzily dzikie klatwy dobiegajace z pieczary glownej.
--Polly...--
Przekrecil sie na drugi bok i sprobowal zasnac lecz halasy wciaz sie nasilaly. Na dodatek po kiku minutach jego nozdrza zaczal draznic swad spalenizny zmieszany ze slodka wonia owocow.
Nie majac zadnego innego wyjscia, podniosl sie ciezko z poslania i podazyl do pieczary glownej.

[wychodzi: Simon]

Sal

Polly weszła do pieczary Simona i przyklękła na podłodze.
Siadaj, facet. Cholera jasna, nie wierzę, ze ci coś takiego obiecałam.

Wilk

[przychodzi: Simon]

Simon wszedl i oparl sie o sciane.
- To jak? Mam zdjac t-shirt, czy peszy cie widok nagiego, meskiego torsu?

Sal

Możesz zdjąc wszystko, do cholery. powiedziała zaczepnie. Moge ci nawet w tym pomóc. dodała, tłumiąc ziewniecie.