Forum Gra LOST RPG Strona Główna Gra LOST RPG
Witaj na forum Lost RPG.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nina Scofield- flashbacki
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:21, 05 Cze 2007    Temat postu:

Flashback XV
Los Angeles, 2003
Part II


Kilka dni później…
Oczywiście, jak zwykle, zaspała. I jak zwykle w takie dni, Michael musiał pożyczyć jej samochód. Zbiegła po schodach, cudem nie łamiąc nóg i nie gubiąc kluczy, które w locie próbowała wcisnąć do torebki. Spojrzała na zegarek i zaklęła, jak na damę przystało. Nie zdążyła nawet wypić kawy, co dopiero mówić o zapaleniu papierosa czy zjedzeniu śniadania. Już miała wsiąść do taksówki – o jeździe metrem, jeśli miałaby zdążyć do pracy w tym stuleciu, nie mogło być mowy – kiedy usłyszała, że ktoś woła ją po imieniu. Zastygła z ręką na klamce drzwi samochodu i odwróciła się przez ramię. Na chodniku stała czarnowłosa, chuda, blada i zaniedbana kobieta. Nina wyprostowała się i odwróciła na pięcie, przyglądając badawczo nieznajomej. Właściwie tylko oczy – duże, brązowe i nadające jej twarzy wiecznie zdziwiony wyraz – zdawały się Ninie znajome.
Alyssa?! stanęła jak wryta, przyglądając się kobiecie, z lekko rozchylonymi wargami. Na uwagę bystrej kobiety, jaką była Nina, zasługiwał fakt, że Alyssa nie była sama. Na rękach dźwigała na oko półroczne, śliczne dziecko, które wykręcało główkę i usiłowało spojrzeć za siebie.
Kobieta podeszła krok i rozejrzała się spłoszona.
Alyssa, co ty tutaj robisz? uśmiechnęła się, bo jakby nie było, miło spotkać starą znajomą. Bez względu na to, jak ich znajomość się zakończyła. Nina wyciągnęła rękę, żeby potarmosić czule małą stópkę dziecka, ale kobieta cofnęła się nieufnie.
Nina, ja nie mam… Musisz mi… zaczęła nieskładnie, rozglądając się, jakby lada chwila ktoś miał przybiec, porwać jej malucha, a ją samą zasztyletować.
Alyssa, co się dzieje? zapytała, zaniepokojona o dawną przyjaciółkę.
Nie mam w tym pieprzonym mieście nikogo, kto mógłby mi pomóc. powiedziała w końcu całe zdanie. Wyjechaliśmy z Seattle, bo obiecywał, że wtedy wszystko się zmieni. A teraz… Nina… boję się o siebie i boję się o Paula.
Kierowca taksówki zatrąbił.
Poczekaj… Nic nie rozumiem. powiedziała, zerkając przelotnie na zniecierpliwionego bruneta za kierownicą. Alyssa, spokojnie. Od początku. dodała łagodnie, usiłując złapać ją za łokieć. Kobieta wyrwała się, obrzucając ją spłoszonym spojrzeniem. Nie było w niej prawie nic z dawnej, pewnej siebie i bezczelnej Alyssy.
Muszę iść. powiedziała i zanim Nina zdążyła zareagować, pobiegła w dół uliczki, zostawiając ją sam na sam z rozeźlonym kierowcą taksówki. Po chwili, kiedy ocknęła się z osłupienia, pośrednio dzięki klaksonowi, który po raz kolejny upierdliwie zabrzmiał jej w uszach, w końcu wsiadła do samochodu.
Za postój też się płaci. Doliczę to pani do…
A doliczaj, do cholery. zniecierpliwiła się. I jeśli nie masz nic przeciwko, trochę mi się spieszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:08, 07 Cze 2007    Temat postu:

Flashback XVI
Los Angeles, 2003
Part III


Przez kilka kolejnych dni, zarówno Nina, jak i Michael, w te wieczory kiedy nocował u niej, odbierali po kilka głuchych telefonów. Wiedziała kto może dzwonić, ale mimo najszczerszych chęci, za żadnym razem nie udało jej się z tą osobą porozmawiać.
Aż do poniedziałkowego wieczoru.
Siedziała po turecku, na podłodze w salonie, słuchała płyty Beatlesów, próbując rozgryźć mechanizm działania magnetowidu w trybie nagrywania. Obok niej stał kieliszek z czerwonym winem, bo dziewczyna musiała się wspomagać nim, aby w akcie desperacji nie rozszarpać niewinnej instrukcji obsługi zębami. Akurat tego dnia, kiedy chciała nagrać sobie film, Michaela musiało nie być.
Czytała właśnie o automatycznym ustawianiu daty i czasu, kiedy zadzwonił telefon. Słuchawkę miała obok siebie, żeby w trakcie studiowania nie rozpraszać się ganianiem po mieszkaniu.
Słucham? powiedziała nieobecnym głosem.
Nina, to ja. Alyssa. Musisz się ze mną spotkać. usłyszała głos w słuchawce. Alyssa brzmiała, jakby przed chwilą skończyła biec i za chwilę znów miała puścić się galopem przed siebie.
Kiedy i gdzie? zapytała rzeczowo, świadoma ze połączenie w każdej chwili może się zakończyć.
Skrzyżowanie piątej i ósmej, Highland Park. Jutro o ósmej rano. Błagam, nie zawiedź mnie… wyjąkał kobiecy głos i zanim Nina zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, Alyssa rozłączyła się.
Odłożyła bezprzewodową słuchawkę na dywan i gwałtownie wstała, kopiąc kieliszek i wylewając wino na biały dywan. Zaklęła głośno i wyszła na taras. Oparła się o barierkę i wpatrywała w migoczące światła L.A. tak długo, aż oczy zaszły jej łzami. Za cholerę nie potrafiła dojść do tego, co złego dzieje się z jej dawną przyjaciółką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:58, 11 Cze 2007    Temat postu:

Flashback XVII
Los Angeles, 2003
Part IV


Chyba nie czujesz się dobrze. stwierdził sceptycznie, zakładając ręce na piersi i opierając się plecami o lodówkę.
Spojrzała na niego znad gigantycznego kubka z kawą, którą próbowała się dobudzić po trzech godzinach snu i nie skomentowała.
Nina, serio, popieprzyło cię? Przecież to najgorsza dzielnica L.A. dodał, marszcząc brwi w ten swój charakterystyczny sposób.
I tak pojadę. wzruszyła ramionami, odstawiając kawę. Nie znasz jej. Gdyby to nie było nic poważnego, nie prosiłaby o pomoc, zwłaszcza mnie, przez którą kiedyś mieli tyle problemów. mruknęła, wlepiając wzrok w podłogę.
Michael podszedł do niej i złapał ją za przedramiona.
Jechać z tobą? zapytał, w końcu poddając się i zaprzestając walki.
Nina w odpowiedzi pokręciła tylko głową.
Muszę… Chcę to załatwić sama. odparła.
Skinął głową, pocałował ją krótko i łapiąc teczkę, rzucił na do widzenia:
Do zobaczenia w pracy.
Usiadła jeszcze na chwilę przy stole, biorąc kilka głębszych wdechów, po czym zamówiła taksówkę, gotowa do wyjścia.

***

Zatrzasnęła drzwiczki i podeszła do otwartego okna, po stronie pasażera. Nachyliła się i nerwowo uśmiechnęła do kierowcy.
Ale poczeka pan, na pewno? zapytała, chyba po raz setny.
Mężczyzna tylko uśmiechnął się pobłażliwie i skinął głową.
Wyprostowała się i trzymając aktówkę w obu dłoniach przed sobą, oparła się tyłkiem o bok taksówki. Rozejrzała się wokół, bacznie wypatrując czarnej czupryny Alyssy. Po piętnastu minutach odbiła się od samochodu i przeszła kawałek chodnikiem. Niechcąco wpadła na kobietę po czterdziestce, bez dwóch górnych jedynek, z tłustymi włosami i oddechem, który powaliłby słonia.
Uważaj jak łazisz, paniusiu! warknęła na nią, posłała mordercze spojrzenie i poszła w swoją stronę, zostawiając zdezorientowaną Ninę za sobą.
Po kolejnych pięciu minutach, zaczęła grzebać obcasem w dziurze w płytce chodnikowej. Już miała wsiąść z powrotem do taksówki i pojechać do pracy, kiedy ostatni raz rozejrzała się dookoła siebie.
Wtedy ją zobaczyła.
Zbiegała z górki, z dzieckiem na rękach, w tanich tenisówkach i stroju kelnerki z taniego baru Fast food. Nina zrobiła krok do przodu i uśmiechnęła się lekko, ale kiedy Alyssa znalazła się na tyle blisko, że mogła zobaczyć minę czarnowłosej kobiety – jej uśmiech zaraz ustąpił miejsca zaniepokojeniu. Alyssa biegła, jakby ją ktoś gonił, co chwilę rzucając przestraszone spojrzenia za siebie. Dopadła do Niny i nie mogąc wykrztusić słowa, wepchnęła jej dziecko na ręce.
Alyssa?! zdezorientowana Nina wzięła – jak się dowiedziała przy poprzednim spotkaniu – Paula i instynktownie przytuliła do siebie. Kiedy mi powiesz co się dzieje, do cholery?! Kobieta pokręciła głową.
Błagam cię… Zajmij się nim, dopóki ja… Dopóki się od niego nie uwolnię i będę mogła dać małemu odrobinę bezpieczeństwa… wykrztusiła, znów odwracając się nerwowo za siebie.
Allysa, kurwa mać! zaklęła. O CZYM TY MÓWISZ?
Ale kobieta już nie odpowiedziała. Odwróciła Ninę siłą i wepchnęła do samochodu.
Jedź. warknęła ostro do kierowcy, który – porządnie zdezorientowany – ruszył z piskiem opon przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:41, 12 Cze 2007    Temat postu:

Flashback XVIII
Los angeles, 2003
Part V


To miałaś na myśli przez „załatwię to sama”? zapytał, podniesionym głosem, wodząc wzrokiem za przechadzającą się po swoim biurze i kołyszącą na rękach małego Paula, Ninę.
Michael, zamknij się już. odwarknęła, mając w końcu, po dwudziestu minutach, dość jego wyrzutów. Miałam rzucić to dziecko na chodnik, albo wywalić przez okno taksówki? zapytała, podirytowana.
Kiedy idziesz na spotkanie z byłą przyjaciółką, z która nie widziałaś się piętnaście lat – wybacz że twój powrót z jakimś… dzieckiem, nie jest tym, czego oczekuję. odparował.
Uspokój się, wymyślimy coś… mruknęła, zmęczona. Była jedenasta, dzień się dopiero zaczynał a marudzące na jej rękach dziecko sprawiało, że nie miała już sił.
Pewnie. zakpił Michael.
On jest chyba głodny, kochanie… powiedziała po chwili, do pleców Michaela.
To go nakarm? podsunął tym samym tonem, nie odwracając się.
Czym, kurwa, atramentem? Czy może miętówkami? zdenerwowała się. Musisz iść coś kupić. dodała.
Odwrócił się gwałtownie. Po minie poznała, że jest wściekły. Na nią, na dziecko, na Alyssę, na tego, przez którego dziewczyna musi uciekać. Podszedł kilka kroków bliżej, nie spuszczając wzroku z Niny.
Co zamierzasz da… urwał, a na jego twarz wypełzł zdezorientowany wyraz. Nina on chyba… wymiotuje…
Nina, jak na opiekuńczą matkę zastępczą przystało, momentalnie złapała dziecko pod pachy i odsunęła od siebie na wyciągniecie rąk. Spojrzała na Michaela błagalnie.
Weź go, bo mi obrzyga garsonkę… jęknęła.
Mam go wziąć, żeby mi obrzygał garnitur? zapytał z niedowierzaniem.
Michael! krzyknęła, lekko zdesperowana.
W tym momencie do biura Niny wparował Mayer. To co zastał – Ninę i Michaela kłócących się o coś i próbujących jedno drugiemu wcisnąć na ręce wymiotujące dziecko – sprawiło, że zatrzymał się w drzwiach. Skonsternowany, odchrząknął, ściągając na siebie ich uwagę.
Przepraszam, czy mnie coś ominęło? Kiedy cię widziałem trzy dni temu, nie byłaś nawet w ciąży… powiedział spokojnie, drapiąc się w potylicę.
Zaczęli tłumaczyć równocześnie. Siwy mężczyzna uniósł do góry dłoń, uciszając ich.
Cokolwiek by nie było, w tym momencie jest coś ważniejszego niż wyjaśnienia. powiedział, patrząc wymownie na dziecko, które w międzyczasie skończyło wymiotować i teraz z zaciekawieniem i wyrazem niesmaku na twarzy, przyglądało się to Ninie, to Michaelowi.
Zakładam, że coś wam wypadło i potrzebujecie wolnego. dodał, tym samym tonem. Właśnie za opanowanie i umiejętność odnalezienia się w każdej sytuacji, Nina tak go podziwiała. Idźcie do domu, a jak będzie trzeba – jutro też weźcie wolne. Potem oczekuję na wyjaśnienia, jestem pewien że to jakaś fascynująca i zabawna historia. powiedział, puścił oko Ninie i wyszedł z gabinetu.
Zajebiście śmieszna. mruknął tylko Michael, zbierając rzeczy Niny z biura.
W odpowiedzi zacisnęła wargi, przytuliła lekko dziecko, mając nadzieję że jednak nie ubrudzi jej żakietu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:41, 14 Cze 2007    Temat postu:

Flashback XIX
Los Angeles, 2003
Part VI (the last one)


Siedziała na swoim miejscu na dywanie w salonie, obok czerwonej plamy z wina. Objęła głowę rękami i próbowała się skoncentrować. Wcale nie pomagał jej w tym telewizor załączony na cały regulator i Paul drący się z sypialni, gdzie Michael próbował go ukołysać do snu.
Kurwa, kurwa, kurwa. zaklęła, schylając głowę i brodą prawie dotykając mostka. Mijał drugi dzień, od kiedy Alyssa zniknęła, zostawiając jej swoje dziecko. Od tej pory nie dała znaku życia.
Daj mu jeść! krzyknęła w kierunku sypialni.
Jadł pół godziny temu. To nie to. odparł Michael, wsadzając do salonu tylko głowę, resztą ciała pozostając w hallu. Jakbyś ściszyła ten telewizor, założę się że to by nie zaszkodziło w uspokojeniu go. dodał i zniknął.
Warknęła w odpowiedzi coś niezrozumiałego i wróciła do poprzedniej pozycji, nie ściszając telewizora. Wpadła w swego rodzaju otępienie, z którego wyrwał ją dopiero głos spikera, wymawiający imię i nazwisko jej przyjaciółki. Podniosła głowę błyskawicznie.
Na ekranie telewizora zobaczyła ulicę, oświetloną latarniami i lampami fotoreporterów - prawie od razu rozpoznała Highland Park. Wtedy na pierwszym planie pojawił się powiewający czarny worek, leżący na chodniku i przykrywający zwłoki. Oddalenie kamery – ów worek na tle jakiegoś sklepu z wybitą szybą, wszystko odgrodzone od reszty ulicy taśmami policyjnymi.
Do zastygłej w bezruchu Niny, siedzącej przed migającym ekranem, z wyrazem niemego przerażenia na twarzy, dobiegł w końcu beznamiętny głos reportera.
Alyssa Milano została zamordowana w biały dzień, na ulicy Los Angeles. Morderca nie kłopotał się zacieraniem śladów, a zbiegającego z miejsca zdarzenia widzieli świadkowie. Dzięki nim policja sporządziła portret pamięciowy… spiker kontynuował, ale Nina już nie słyszała.
Jeszcze przed chwilą mogła mieć nadzieję, że to inna Alyssa Milano leży na Higland Park w czarnym worku. Ale teraz już nie. Z ekranu spoglądał na nią Filip, co prawda starszy, zniszczony i zarośnięty, ale wciąż ten sam, z którym piętnaście lat temu była, planowała przyszłość, ten sam, którego kochała. Tego, który najwyraźniej był ojcem małego Paula, facetem Alyssy i jednocześnie jej zabójcą.
Poczuła, że chce jej się wymiotować.
Michaaaeeeeel! zawołała przeciągle, odchylając głowę w tył i opierając ją o sofę. Michael przyszedł do pokoju natychmiast. Widząc jaka jest sytuacja, instynktownie wyłączył ryczący telewizor i momentalnie znalazł się przy Ninie. Ukląkł obok i posadził sobie dziecko na kolanie, drugą ręką obejmując dziewczynę.
Nina, straciwszy hamulce zaczęła szlochać. Opowiedziała Michaelowi wszystko, pomiędzy kolejnymi atakami płaczu.
Musisz zadzwonić na policję. powiedział w końcu, głaskając ją po plecach.
Podniosła na niego załzawione oczy i skinęła głową.

Pocałowała Paula w czoło. Dziecko zdawało się niezadowolone, że opuszcza ramiona rudowłosej cioci na rzecz kościstych ramion pani w okularach, ze sztywnym kokiem na głowie i ubranej od stóp do głów w szkocką kratę. Pani z opieki społecznej. Paulowi nie podobało się to do tego stopnia, że zaniósł się histerycznym płaczem. Nina odruchowo chciała go zabrać z powrotem, ale Pani tylko pokręciła głową i zdawkowo się pożegnawszy, zniknęła za drzwiami ich mieszkania. Michael zamknął za nią drzwi i stanął przed Niną. Zapanowała dzwoniąca w uszach cisza, od której przez ostatnie kilka dni zdążyli się odzwyczaić.
Mogliśmy go nie oddawać. powiedziała w końcu, wpatrując się w punkt tuż nad ramieniem Michaela.
I jak to sobie wyobrażasz, Nina? zapytał łagodnie. Nie odpowiedziała. Nie wyobrażała sobie wcale. Co nie zmienia faktu, że w jakiś sposób przywiązała się do Małego.
To najlepsze, co mogliśmy zrobić. zapewnił ją. Z tym, że ona sama tej pewności nie podzielała nawet w najmniejszym stopniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:47, 03 Lip 2007    Temat postu:

Flashback XX
Sydney, 2004


Kiedy wychodziła z hotelu, nie myślała. Nawiasem mówiąc nie myślała też przez kilka ostatnich dni, które minęły jej na bezcelowym włóczeniu się po ulicach Sydney, ale dzisiaj Nina Scofield osiągnęła szczyt bezmózgowia – założyła sukienkę i szpilki, ubranie idealne na trwającą kilka godzin podróż i długie czekanie w terminalu na odprawę.
Usiadła na jednym z miękkich krzeseł, których siedziska do złudzenia przypominały skórzane i rzuciła swoją torbę na krzesło obok. Założyła nogę na nogę i oparła brodę na ręce.
Gdzieś w oddali jakiś mężczyzna w garniturze wykłócał się o coś ze stewardesą – normalnie może i byłaby zainteresowana, ale teraz wszystko czego chciała, to znaleźć się w swoim mieszkaniu w L.A., wejść na wysokie i szerokie łóżko, wziąć pudełko lodów i puścić sobie jakiś melodramat, przy którym mogłaby popłakać nad losem bohaterów, bez myślenia że jest beznadziejna, tak samo jak jej życie i problemy. Bez wyrzutów sumienia. Przecież płakałaby nad filmem, a nie użalała się nad sobą.
Patrzyła tępo przed siebie, zaledwie brzeżkiem świadomości rejestrując ludzi przechodzących obok niej. Po kilkudziesięciu minutach złapała torbę w dłoń i ruszyła w kierunku automatu z kawą. Miała nadzieję, że wytrzyma do wejścia na pokład, ale okazało się że nie da rady. Wyszła zza załomu korytarza i trafiła właśnie na moment, kiedy wysoki mężczyzna uderzał otwartą dłonią w automat.
Kurwa, nie działa. poinformował ludzi w około, niepomiernie zirytowany. Westchnęła i odwróciła się na pięcie, dochodząc do wniosku że jednak będzie musiała poczekać – na pójście do kawiarni nie było już czasu. Jej uszu dobiegł jeszcze spokojny głos drugiego mężczyzny, mówiący coś w stylu:
Dean, daj sobie spokój.
Stukając obcasami o posadzkę ruszyła z powrotem. W pewnym momencie zrobił się tłok, a Nina przez chwilę poczuła się niewidzialna, czy coś w tym stylu – wysoki blondyn ewidentnie miał problem z zauważeniem jej i o mało nie nadepnął jej stopy, więc musiała pomóc sobie łokciami. Zadowolona z siebie przepchnęła się obok niego, nim faktycznie zdołał zauważyć kto go boleśnie znokautował, i weszła na pokład samolotu. Nie bez trudu znalazła swoje miejsce i stanęła bezradnie obok fotela – co za idiota wymyślił, żeby schowki na bagaż podręczny były nad siedzeniami, a nie pod nimi?
Właśnie przymierzała się, żeby wleźć na fotel i z niego wpakować torbę do schowka, już nawet opracowała sposób przytrzymania sobie sukienki w ten sposób, żeby współpasażerowie nie zobaczyli przy okazji jej majtek, kiedy usłyszała obok niski i sympatyczny męski głos.
Pomóc ci? zapytał uprzejmie przystojny brunet.
Byłoby miło. Nie mam pojęcia co za palant wymyślił, że schowki mają być na górze. rzuciła tonem luźnej refleksji, odsuwając się na bok. Mężczyzna bez problemu wrzucił torbę do schowka, gdyż o dziwo nie była duża i zatrzasnął klapkę.
Podziękowała mu, po czym zajęła swoje miejsce przy oknie. Od razu pociągnęła za sznureczek rolety, zasłaniając ponury widok betonowej płyty lotniska, roztaczający się za szybką. Oparła się wygodnie i przymknęła oczy, czekając na start.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:10, 03 Lip 2007    Temat postu:

Flashback XXI
Seattle, 25.12.1999


Miała nadzieję, że chociaż raz uda jej się przyjechać przed wszystkimi. Niestety, takie nadzieje z góry skazane są na niepowodzenie, zwłaszcza wówczas, kiedy z domu wychodzi się ‘za pięć dwunasta’ i w święto takie jak dzisiaj, szuka otwartego sklepu tylko po to, żeby kupić ciasto i udawać, że się je upiekło samemu. Wjechała na ganek domu małą walizeczką, poprawiając ucho torebki ciągle spadającej jej z ramienia i przytulając do siebie zapakowany w celofan kupny makowiec. Już dawno straciła nadzieję, że ktoś się nabierze, mimo to, co roku niezmordowanie przywoziła ciasto, żeby w dwa dni po świętach wyrzucić je do kosza, czasem nawet jeszcze w opakowaniu.
Obładowana jak wielbłąd w karawanie na pustyni nacisnęła knykciem na dzwonek. Otwarła jej ciotka Maggie – ta sama która swego czasu wsadzała jej głowę pod prysznic i oduczała palenia trawki. Jak zawsze ciotka patrzyła na nią nieprzychylnie, mierzyła spojrzeniem wyłupiastych oczu i nawet nie próbowała sprawiać wrażenia, że cieszy się z widoku bratanicy. Po trzykrotnym ucałowaniu powietrza przy policzkach ciotki, Nina w końcu została wpuszczona do domu, w środku którego, aż roiło się od gości – rodziny, przyjaciół i znajomych ojca. Większości nawet nie znała. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ktoś zabrał jej płaszcz i walizkę, wstawiając ją do garderoby przy drzwiach, oraz popchnął do kuchni. Położyła ciasto na blacie i rozejrzała się w poszukiwaniu ojca, albo chociażby jakiegoś alkoholu.
Nina! usłyszała piskliwy głos Brittany, sekretarki ojca i zarazem jego niedawno poślubionej zony – dla Niny Brit była ‘drugą żoną’ od zawsze, zważywszy fakt, że Tom spędzał z nią więcej czasu niż z córką i Susan razem wziętymi.
Przybrała w miarę miłą i sympatyczną minę, odwracając się w kierunku głosu.
Nie mogliśmy się ciebie doczekać! dodała i pociągnęła Ninę do salonu, gdzie ojciec stał przy kominku, popijał whisky i rozmawiał z jakimiś politykami.
Dziewczyna przykleiła na twarz sztuczny uśmiech, przywitała się z ojcem cmoknięciem w policzek – jak zwykle zdawało jej się, że nawet jej nie zauważył - i zgarnęła drinka z tacy przechodzącego obok chłopaka z sąsiedztwa, którego Brittany wynajęła specjalnie w tym celu.

Po trzech, trwających wieczność i dłużących się w nieskończoność, godzinach uprzejmych pogawędek, ukradkowych, wymownych spojrzeń pod tytułem ‘Kiedy przedstawisz nam narzeczonego’ albo ‘Kiedy w końcu jakiegoś będziesz miała’, Nina niezauważona wymknęła się przez schody w kuchni do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie, przymykając oczy i oddychając z ulgą. Rzuciła okiem po pokoju, który nie zmienił się od jej wyjazdu i otworzyła drzwi na balkonik – półtora metra na półtora, na podłodze zimne kafelki, ogrodzony żelazną balustradą. Przykucnęła i oparła się o ścianę, zapalając papierosa i zaciągając się nim głęboko. Już po chwili zrobiło jej się chłodno i zadrżała, mimo że zima w Seattle nie należy do najsurowszych, jednak lodowate kafelki i przenikliwy wiatr robią swoje. Zwłaszcza kiedy pali się ukradkiem na balkonie, w wydekoltowanej małej czarnej i stoi bez butów.
Dalej palisz to świństwo? usłyszała za sobą głos i wyrwana z zamyślenia uniosła głowę. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Josh! zawołała, uradowana. Nie miałam pojęcia, że tu jesteś.
Mężczyzna przykucnął, wyjął papierosa z jej dłoni i zaciągnął się.
Widziałem jak przyszłaś, ale Abby odciągnęła mnie do jakichś ludzi i następnym razem zobaczyłem rudą głowę dopiero wówczas, gdy wydawało ci się, że sprytnie uciekłaś. odparł.
Hej, to było sprytne! zaprotestowała. Gdybyś nie wiedział, że będę tutaj, nie poszedłbyś za mną.
Poszedłbym. uśmiechnął się ukazując rząd olśniewająco białych zębów i wyciągając z kieszeni srebrną piersiówkę. Potem zdjął marynarkę w kolorze grafitowym i zarzucił ją Ninie na plecy. Dziewczyna zaś odebrała mu papierosa i zaciągnęła się nim.
Kiedy ostatni raz tak tutaj siedzieliśmy? zapytała, wypuszczając wąską strużkę dymu z ust.
Trzy lata temu, kiedy mówiłaś mi, że wyjeżdżasz. odparł bez namysłu, brzmiąc jak oaza spokoju i odkręcając piersiówkę.
Zapadła krępująca cisza, podczas której Nina zabrała Joshowi buteleczkę i napiła się alkoholu. Krzywiąc się, jakby właśnie zjadła cytrynę – Josh od zawsze wzmacniał sobie trunki – wzruszyła ramionami.
To było dawno temu, Josh. Od tej pory wszystko się zmieniło. powiedziała w końcu.
Wiem, ale zmiany poszły niekoniecznie w tym kierunku, w którym bym sobie tego życzył. odparł i przechylił piersiówkę, opróżniając na raz jakąś jedną trzecią zawartości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:04, 11 Lip 2007    Temat postu:

Flashback XXII
Seattle, lipiec 1996


Mimo że miała już te dwadzieścia jeden lat, ojciec nadal krzywo na nią patrzył, kiedy trzymała w dłoni papierosa. Stąd też tradycja palenia na świeżym powietrzu, na maleńkim balkoniku. Późnym popołudniem, kiedy część formalności związanych z wyjazdem miała już za sobą, wyniosła sobie miękką, okrągłą poduszkę, rzuciła ją na posadzkę i usadowiła się na tarasie. Z ‘Regulaminem tłoczni win’ na kolanach i paczką papierosów pod ręką – spędzała sobie miło czas, nawet nie zauważając kiedy zrobiło się szarawo. Siedziałaby pewnie tak dalej, aż latarnie przy domu załączyłyby się automatycznie, kiedy ktoś brutalnie wyrwał ją ze świata Homera Wellsa i St. Cloud’s. Ten ktoś zrobił to naprawdę mało delikatnie, popychając – w zamiarze pewnie lekko – w ramię i wrzeszcząc ‘bo cię ukradną’ prosto do jej ucha. Podskoczyła, odwracając głowę. Przewróciła oczami.
Nigdy się nie nauczysz pukać? zapytała retorycznie.
Dobrze wiesz, że nie. odparł Josh, zabierając jej książkę i przeglądając niedbale – nigdy nie podzielał z Niną zamiłowania do lektury.
A jeśli któregoś razu wpadniesz w kłopotliwym momencie? zapytała, z umiarkowanym zainteresowaniem.
Co rozumiesz przez ‘kłopotliwy moment’? odpowiedział pytaniem, w podobnym tonie.
Nina przebierająca się, Nina tańcząca nago, Nina w łóżku z kimś? podsunęła, unosząc brwi wysoko.
Skarbie, teraz dopiero dałaś mi powody żeby wpadać bez zapowiedzi i tym bardziej nie pukać. odparował, na co Nina lekko się zaczerwieniła, nie z powodu skrywanych uczuć do Josha – bo takowych nie było - ale tak o, sama od siebie. Trzepnęła go w ramię dla zasady i sięgnęła po papierosa, wystawiając także otwartą paczkę w jego stronę. Kolejnym elementem tradycji był fakt, że Josh ‘nie palił’, a przynajmniej ‘nie palił za swoje’. Chłopak zabrał z jej dłoni zapalniczkę, odpalił po dżentelmeńsku i oboje zaciągnęli się niemal w tym samym momencie. Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
Masz może? zapytała, pewna że Josh załapie.
Zawsze mam, kobieto. odparł szczerząc się i wyciągając piersiówkę. Napiła się wzmocnionego alkoholu i oparła buteleczkę na kolanie.
Nie będziesz musiał pukać. powiedziała, po dłuższej chwili milczenia.
Oho, szybko zmieniasz zdanie, skarbie. spojrzał na nią uważnie, uśmiechając się lekko.
Będzie mi brakować tych nasiadówek. kontynuowała, gapiąc się przed siebie.
Nina, co ty gadasz? uniósł brwi do góry.
Wyjeżdżam. odparła krótko, wciąż na niego nie patrząc.
Pieprzysz. zirytował się. Doskonale wiedział, że Nina nie przestaje mówić o opuszczeniu Seattle odkąd tylko się znają, truła mu o tym nad uchem całe cztery lata.
Josh, mam już bilet na samolot, wylatuję za pięć dni. Pięć dni od dzisiaj. powiedziała cicho.
Wcześnie mnie o tym informujesz… stwierdził z ledwo wyczuwalnym wyrzutem.
Bo przedtem… To nie było… Mówiłam, że chcę wyjechać już jakiś czas temu… wzruszyła ramionami. Nie chciałam mówić, zanim nie byłam pewna.
Wobec tego, dokąd, Ruda? zapytał, jakby było mu to obojętne, ale Nina znała go na tyle dobrze, iż wiedziała, że ma do niej żal.
L.A. opowiedziała krótko. Zabrał jej buteleczkę i wychylił jednym haustem sporą część zawartości.
Jesteś normalna, pospolita świnia. powiedział, krzywiąc się lekko. W odpowiedzi uniosła brwi.
Dzięki… zrobiła nieokreśloną minę. A dlaczego tym razem?
Bo mnie zostawiasz.
Nie zostajesz sam. przewróciła oczami. Masz Jamesa, George’a, Meredith, Sarę no I Abby. uśmiechnęła się wymownie.
Nie powiedziałem, że zostaję sam. Powiedziałem, że TY mnie zostawiasz. powiedział dobitnie, gasząc papierosa w doniczce. Na balkonie zaległa ciężka i martwa cisza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:49, 17 Lip 2007    Temat postu:

Flashback XXIII
Seattle, 1994


- Kurwa, to tutaj nie stało. – stwierdziła, raczej trochę za głośno, wpadając z impetem na wieszak w przedpokoju. Ściągnęła płaszcz ojca z głowy i rzuciła go na podłogę. Zabrała się za mozolne odpinanie sandałów na szpilkach.
- Nina, to tutaj stoi już na pewno jakieś dwa lata, a wcześniej też, podejrzewam że odkąd się tutaj wprowadziliście. – stwierdził spokojnie, podnosząc płaszcz, odwieszając go i przytrzymując Ninę za łokieć w ostatniej chwili, żeby nie zaliczyła bliskiego spotkania na linii głowa – ściana, kiedy próbowała stanąć na jednej nodze.
- Na litość boską, może sobie usiądź, co? – syknął.
- Zamknij się i idź już, bo mi ojca obudzisz. – powiedziała, zniecierpliwiona.
- Pewnie, ja pójdę, a ty spadniesz ze schodów jak się będziesz wczołgiwać na górę. – powiedział z przekąsem.
Mruknęła coś raczej mało przyjaznego i usiadła sobie na podłodze, żeby pozbyć się butów. Przez moment miała ochotę rozgryźć pasek zębami, ale w końcu jej się udało w sposób bardziej konwencjonalny. Wyciągnęła rękę i przy jego pomocy podniosła się na nogi. Potem złapała buty w dłoń i chwiejnie ruszyła w kierunku schodów. Potknęła się zaraz na pierwszym stopniu i runęła jak długa, twarzą prawie uderzając w schodek.
- Dziewczyno, jesteś najebana w trzy dupy. – stwierdził, z wyraźnie wyczuwalnym rozbawieniem w głosie. To znaczy, wyczuwalnym dla kogoś, kto nie był najebany w trzy dupy. A Nina była. Podszedł, chwycił ją za ramiona i postawił na nogach.
- Wchodź do góry. I pamiętaj o podnoszeniu nóg, kiedy chcesz wspiąć się wyżej.
- Bardzo śmieszne. Dobranoc. – powiedziała i zgodnie ze wskazówkami zaczęła podnosić nogi, w efekcie czego już po jakimś czasie była na samej górze. Na szczęście dla rudzielca, chłopak był zaraz za nią, inaczej zabiłoby ją uderzenie w potylicę o kafelki dolnego hallu. Popchnął ją lekko do jej pokoju, podczas gdy Nina – w jednej ręce ściskając buty, jakby były jej największym skarbem – rozwodziła się nad tym, że naprawdę powinien już iść, cały czas sycząc uciszająco i przykładając palec do ust. Potem, nagle znalazła się w swojej sypialni i rzucając sandały na dywan, westchnęła głośno. Odwróciła się, pewna że jest sama. Ale on nadal stał przy drzwiach. Spojrzała na niego, z błogim uśmiechem osoby pijanej na twarzy i ten obraz był ostatnim, jaki zapamiętała.
* * *
Obudziła się na czymś miękkim, więc z miejsca odetchnęła, że wylądowała w łóżku, a nie na przykład w łazience, przytulając się czule do kafelek i ubikacji. Problem zaczynał się w momencie, kiedy Nina nie potrafiła zidentyfikować, w czyim łóżku się znajduje. Nie należała raczej do osób, które wskakują do łóżka przypadkowych ludzi, ale w panikę wprawiał ją fakt, że kompletnie nic nie pamiętała. Doszła do wniosku, że nie dowie się, gdzie jest, dopóki nie podniesie ciężkich powiek. Więc podniosła.
Była w swoim pokoju. To znaczy – także w swoim łóżku. Odetchnęła z ulgą. Przewróciła się na plecy, dosłownie czując, jak ktoś wbija jej w głowę milion szpileczek, pinezek i agrafek.
- Jezuuu. – wyszeptała cicho, przymykając oczy i z trudem kończąc obrót. Podniosła powieki ponownie – z niemniejszym trudem – i… niespodzianka. Na drugiej poduszce leżał sobie Josh. Poderwała się gwałtownie, siadając na łóżku i momentalnie opadając z powrotem.
- Kurwa, kurwa, kurwa. – na taki szczyt elokwencji było ją stać w obecnej sytuacji. Podniosła się ponownie i łapiąc chłopaka za ramię, mocno szarpnęła.
- Josh, ja pierdolę, wstawaj! – powiedziała, zdenerwowana.
Chłopak, przestraszony, obudził się od razu. Spojrzał na nią błękitnymi oczyma, zupełnie zdezorientowany.
- Co ty tu robisz? Dlaczego śpisz w moim łóżku? Dlaczego nie masz koszulki? Czy my… ten? – zapytała, przygładzając niedbale ręką sterczące na wszystkie strony włosy.
Spojrzał na nią, najpierw bezbrzeżnie zdziwiony, potem jakby trochę urażony, a na końcu zaczął się śmiać.
- I z czego się śmiejesz, idioto? – warknęła.
- Nic nie pamiętasz?
- Tylko mi, kurwa, nie mów, że jest co pamiętać… – jęknęła.
- Dokąd pamiętasz? – zapytał rzeczowo.
- Do momentu, jak weszliśmy do pokoju.
- A, okej. No więc – zerwałaś z siebie sukienkę, rzuciłaś się na mnie, rozebrałaś i praktycznie zgwałciłaś. – powiedział takim tonem, jakby opowiadał bajkę przedszkolakowi. Aby potwierdzić, że to co mówi, to najszczersza prawda, sięgnął ręką po sukienkę, rzuconą na fotel obok łóżka. Faktycznie, była rozerwana.
Jęknęła, momentalnie oblewając się szkarłatem.
- Niemożliwe… – nagle zachciało jej się płakać, krzyczeć i jednocześnie wejść do szafy, najlepiej tak głęboko, żeby nigdy nie musiała wychodzić ani nikt jej nie znalazł.
Przez chwilę jej się przyglądał, po czym pochylił się, jakby chciał ją pocałować. Chciała się cofnąć, w efekcie czego, boleśnie uderzyła plecami o nocną szafkę.
A Josh, zupełnie niespodziewanie, popukał się w czoło i ryknął śmiechem.
- Ruda, ale ty jesteś łatwowierna… – wydusił z siebie.
Dziewczyna, zajęta rozmasowywaniem lędźwi, patrzyła na niego zdezorientowana. Nie pomyślała nawet, że szaleńczy śmiech może obudzić ojca.
- To znaczy, że cię nie… Że nie… Eee… – utknęła, czując że jest jej jeszcze bardziej gorąco.
- Serio, kobieto… – wydusił z siebie, pomiędzy kolejnymi parsknięciami. – Ledwo zdążyłem zamknąć drzwi, stwierdziłaś że będziesz wymiotować. Więc poszłaś do łazienki. Oczywiście, mogłem wtedy iść do domu, ale postanowiłem sprawdzić, czy nadal żyjesz. Na szczęście nie zamknęłaś drzwi, więc dostałem się do środka bez problemu. Siedziałaś na podłodze, z głową opartą o wannę i próbowałaś bełkotać, że jednak nie będziesz rzygać, ale spędzisz tu noc, w razie gdyby ci się zachciało. – powiedział, mierząc ją rozbawionym spojrzeniem. Nina tymczasem położyła sobie poduszkę na twarzy, prawdopodobnie próbując się udusić. – Słuchaj dalej. – powiedział, bezlitośnie zabierając jej poduszkę. – Przysięgałaś, że w życiu nie tkniesz alkoholu, prosiłaś żebym trzymał z daleka od ciebie papierosy i tequilę. Potem położyłaś się na lodowatych kafelkach. Wyobrażasz sobie, co by było, gdyby znalazł cię Tom? – zapytał retorycznie. – Nie pozostawało mi nic innego, jak zanieść cię do pokoju. Położyłem cię na łóżku i już miałem iść, kiedy tobie się przypomniało, że zostawiłaś płaszcz ojca porzucony na podłodze. Zapaliłaś się żeby iść go odwiesić do tego stopnia, że z gruchotem zleciałaś na podłogę, rozdzierając sukienkę. – wskazał broda, na porzucony ciuch. –Potem, prawie płacząc nad szkodą, kazałaś mi znaleźć jakąś koszulkę i pomóc ci się przebrać. I padłaś jak nieżywa na poduszki. – zakończył z szerokim uśmiechem. – A ja zostałem na chwilę, żeby się upewnić, że nie polecisz jeszcze gdzieś. I też zasnąłem. – dodał.
Nina tylko jęknęła i przewróciła się na brzuch, twarz wtulając w prześcieradło, bo poduszki już nie miała.
- Jak widzisz, o żadnym seksie nie mogło być mowy. – dodał dla poprawienia efektu. – Nawet nie jesteś w moim typie, Ruda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:46, 18 Lip 2007    Temat postu:

Flashback XXIV (sequel XXII)
Seattle, lipiec 1996


- Znów paliliście na balkonie i znów gasił papierosy w moich fiołkach! – dobiegł ją rozgoryczony głos Brit, która okupowała balkonik, pielęgnując swoje kwiatki. Naprawdę nie chciało jej się słuchać zrzędzenia macochy, zwłaszcza że wczoraj – od momentu kiedy poinformowała Josha o tym, że wyjeżdża – rozmawiali raczej mało, nadrabiając to piciem z piersiówki. Przeturlała się na brzeg łóżka i zeskoczyła na podłogę. Zapięła bluzę i przyciągnęła sznurek na pasku dresowych spodni. Ruszyła na boso do gabinetu ojca.
W zasadzie liczyła się z tym, że jeśli będzie chciała wyjechać, poczyni ku temu przygotowania i nie skonsultuje wszystkiego z ojcem – może to być źle przyjęte. Tymczasem do wyjazdy zostały cztery dni, a Tom zaledwie słyszał, że Nina KIEDYŚ chce się wyprowadzić do L.A.
Zapukała do gabinetu a ze środka odpowiedziało jej już po kilku sekundach ‘Proszę’. Ostrożnie pchnęła drzwi i jak zawsze odwracając wzrok od paskudnego obrazu zawieszonego tu przez Brittany, podeszła do biurka. Tom stał przy oknie, w okularach które zjechały mu po nosie w dół, przeglądał papiery. Marszczył czoło, jakby kartki nie zawierały dobrych wiadomości. Obdarzył ją krótkim spojrzeniem.
- Co tam, dziecko? – zapytał protekcjonalnie, tonem wskazującym na to, że chce się pozbyć ‘dziecka’ z gabinetu jak najszybciej.
- Co słychać, tato? – wypaliła i od razu poczuła, że to nie było dobre posunięcie. Kto jak kto, ale ona z ojcem nigdy nie prowadzili tego typu pogaduszek. Nerwowym gestem zaczęła się bawić sznurkiem przy spodniach i zagryzać wargę.
Tom, szeleszcząc, odłożył papiery na biurko. Przez chwilę zastanawiał się, czy Nina mogła zrobić coś naprawdę głupiego, o czym teraz bała się mu powiedzieć. Wszystkie możliwości odrzucił – jego zdaniem córka była odpowiedzialną, rozsądną i godną zaufania dziewczyną. (Nina zawsze zastanawiała się, czy bardziej niż ojciec, nie zna jej chłopak rozwożący gazety o świcie)
Scofield uśmiechnął się lekko.
- Zabiłaś kogoś? Zaszłaś w ciążę? Obrobiłaś bank? Wychodzisz za mąż? Uciekasz z domu? Założę się, że nic z tych rzeczy, więc nie masz się co… – urwał, widząc jak córka zmienia wyraz twarzy. – Nina? – zapytał surowo.
- Nic, tylko byłeś taki zajęty i ja… – zaczęła plątać się w zeznaniach, czując jakby dawne czasy wróciły. Znów była sześcioletnią dziewczynką, która stłukła wazon rzucając w domu piłką i przyszła do gabinetu ojca, żeby po nieudanej próbie posklejania naczynia klejem do papieru, wyznać swój grzech.
- Nina. – upomniał ją stanowczo.
- Wyjeżdżam, tato. – wypaliła, już bez zastanowienia. – Los Angeles. Mam już pracę, mieszkanie też będę miała, na początek mam trochę oszczędn… Tato? – przerwała, bo zdawało jej się że mężczyzna przestał słuchać.
Tom patrzył na nią przez chwilę uważnie a Ninie wydawało się, że gdyby teraz powiedziała coś adekwatnego do sytuacji - coś takiego, jak mówią zazwyczaj filmach, w momencie po którym wszyscy płaczą – może nawiązaliby z ojcem nić porozumienia, coś trwalszego.
Ale, jak na złość, nic nie przychodziło jej do głowy. Co więcej, nawet gdyby przyszło, przecież by tego nie powiedziała – nie znosiła kiczu i banałów. Nienawidziła rozczulać się nad sobą.
Podrapała zmarszczone czoło.
- Wyślę ci pocztówkę i w ogóle, ten… będę przecież przyjeżdżać. – powiedziała, nie myśląc o tym, jak bardzo idiotycznie to brzmi.
- Hm, tak, Nina… – zamyślił się ojciec. Przez sekundę miała nadzieję, że chociaż poprosi ją, żeby została. – Jeśli tak sobie zaplanowałaś, to świetnie. Jutro Britt odwiezie cię na lotnisko, bo ja do południa nie mam czasu, potem jem lunch z gubernatorem Marino, a potem… – nie słuchała dalej, bo i ojciec już nie mówił do niej. Na nowo zagłębił swą uwagę w papiery, a mówił do siebie, przypominając sobie masochistycznie, jak napięty ma grafik. Skinęła głową i wymknęła się z gabinetu. Przeszła przez ciemnawy korytarz i zeszła powoli po schodach. Otworzyła sobie lodówkę i wyciągnęła sok pomarańczowy. Napiła się trochę prosto z kartonu. Za nią, oczywiście, przydreptała Britt. Miała żółte, gumowe rękawiczki na dłoniach i z obrzydzeniem wyrzucała niedopałki do kosza.
- Ile razy cię prosiłam, żebyś nalewała sobie do szklanki? – zapytała uprzejmie.
- Setki, Britt, setki. – uśmiechnęła się do macochy. W gruncie rzeczy lubiła tą upierdliwą kobietę. Ona przynajmniej wykazywała jakieś zainteresowanie.
- Odwieziesz mnie jutro na lotnisko?
- Na lotnisko? Pewnie, ale… Nina! – zawołała za dziewczyną, która założywszy buty do biegania, przed sekundą zniknęła za drzwiami wyjściowymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nina
Mama PJ'a



Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 19444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:19, 22 Lip 2007    Temat postu:

Flashback XXV
Seattle, 1981


- Maamoooo! Mamuuusiuuu! – wrzasnęła co sił w płucach, trzymając się lewą ręką za przegub drugiej dłoni i wpatrując w jej wewnętrzną stronę. Naprawdę nie dużo brakowało, żeby zaczęła płakać.
Mama weszła do kuchni, z tuszem do rzęs w jednej i puderniczką w drugiej ręce. Ubrana była na czarno i jeszcze nie zdążyła spiąć włosów. Widać było, że drogę z łazienki pokonała biegiem.
- Nin, coś ty zrobiła?! – zapytała z niepokojem, obrzucając wzrokiem rozgardiasz kuchenny. Na piecu, na zapalonym gazie stał wielki garnek, z którego kipiała woda. Obok, na blacie leżała deska do krojenia, duży ostry nóż a zarówno obok deski, jak i na podłodze – a nawet na piecu – walały się kawałki marchewki, pietruszki, selera, pora, ziemniaków i różnej maści przypraw. Obok blatu, na taborecie, stała mała Nina. Dziewczynka mocno ściskała sobie nadgarstek i przebierała nóżkami. Cały przód sukienki miała mokry, a na bluzce – poprzyklejane kawałki natki pietruszki.
- Mamuś, to trochę szczypie… – jęknęła, wpatrując się w swoją dłoń. Susan rzucając kosmetyki na stół, podeszła do córki.
- Chryste, Nina! – krzyknęła, kiedy zobaczyła w co dziewczynka się tak wpatruje. Nina o mało nie zleciała ze stołka. Mama szybko wzięła ją na ręce i podeszła do zlewu. Odkręciła lodowatą wodę i wsadziła dłoń dziecka pod strumień. Dopiero wtedy Nina pozwoliła sobie na kilka łez.
Uważała się za dorosłą już jakiś rok temu, a powszechnie wiadomo, że dorośli nie płaczą. Ale teraz, kiedy wisiała przy zlewie, podtrzymywana przez mamę – której emocje i odczucia w tej chwili wyrażała mina: zacięte w wąską linijkę usta i zmarszczone czoło – zaczęła się bać, że do bólu oparzonej dłoni dołączy klaps w pupę i nakaz siedzenia w pokoju.
- Mamusiu, ale ja chciałam tylko ugotować zupę… – zabuczała cicho, wycierając wierzchem wolnej dłoni policzki. – Mamuś, powiedz coś.
- Dobrze wiesz, że dzieciom nie wolno bawić się ogniem. – powiedziała Susan, dziwnie zmienionym, beznamiętnym i nieswoim głosem. Oschły ton mamy, do którego nie była przyzwyczajona, tylko wzmógł płacz. Nina nie odzywała się już, nie wycierała nawet łez, tylko trzymana przez Susan przed sobą, miarowo pociągała nosem.
W końcu Susan postawiła córkę na podłodze i wytarła delikatnie jej dłoń ręcznikiem. Przyklęknęła naprzeciw niej i spojrzała na małą, zapłakaną buzię.
- Dlaczego to zrobiłaś? – zapytała, wzdychając.
- Bo chciałam, żebyś coś w końcu zjadła. Już kilka dni w ogóle się ze mną nie bawisz, nie gotujesz, tylko chodzisz smutna i nic nie mówisz. Chciałam ugotować ci dobrą zupkę. – odpowiedziała. – Z marchewką i z pietruszką, no i z ziemniakami, bo makaronu nie umiałam znaleźć. Przypadkowo wrzuciłam do garnka wszystkie te śmieszne listki, które trzymasz w słoiczku obok pieprzu. Ale to chyba nie szkodzi, nie?
Mama uśmiechnęła się smutno, ujęła twarz Niny w dłonie i kciukami wytarła z jej policzków łzy.
- Babcia Kendra nie żyje. – powiedziała cicho. – Pamiętasz jak ci mówiłam, że nie możesz poznać rodziców taty, bo odeszli? – zapytała. Nina pokiwała głową. Jako że była inteligentnym dzieckiem, szybko skojarzyła fakty. Nic nie mówiąc, objęła mamę za szyję. Susan też przytuliła córkę. Po chwili dziewczynka odsunęła się od matki i spojrzała na nią, nieco skonsternowana.
- Mamo, ty… ty płaczesz? – zapytała, opierając dłonie na kolanach i schylając się, aby lepiej się przyjrzeć twarzy mamusi.
Kobieta nie odpowiedziała.
- Mamo! Ale przecież dorośli nie płaczą! – Nina wyprostowała się, podparła dłonie na biodrach i spojrzała na matkę z lekkim wyrzutem. W takim układzie jej teoria na temat dorosłości padała na pysk z łomotem.
- Płaczą, tylko wtedy, kiedy nikt nie patrzy. – odpowiedziała Susan, wstając. – Idź do siebie, ja muszę posprzątać ten bałagan, którego tu narobiłaś. Coś mi się wydaje, że nigdy nie będziesz mistrzynią patelni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gra LOST RPG Strona Główna -> Flashbacki waszych postaci Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin